paring: niby żaden, ale może troszeczkę Draco Malfoy/Hermiona Granger? Delikatnie, z otwartym zakończeniem, ale mimo wszystko jeśli nie lubicie dramione to polecam sobie odpuścić i nie marnować swoich nerwów xdCo tu będzie: kojarzycie tę scenę, w której Harry trzaska Draco Sectumsemprą w łazience? Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby w tej łazience znalazł go nie Harry, a może ktoś, kto jest odrobinę mniej impulsywny i lepiej poradziłby sobie z emocjami oraz ze straumatyzowanym nastolatkiem? :D Jeśli tak, to poniżej przedstawiam wam moją wariację na tn temat.
***
Draco drży.
Jęcząca Marta, jak zwykle, jest aż nazbyt chętna do pomocy. Draco próbuje ignorować jej lamentowanie i bezowocne próby pokrzepiającego pogłaskania go po ramionach.
Kolejna porażka. Jakby ktokolwiek spodziewał się czegoś innego. Po nim?
Dobre sobie.
Draco doskonale pamięta osobliwy kalejdoskop twarzy u tych kilku Śmierciożerców którzy byli obecni, kiedy to Czarny Pan obarczył go tym zaszczytnym, niewykonalnym zadaniem.
– Nie możesz się poddawać – jęczy Marta.
– Doprawdy? – pyta sucho Draco, a to, co miało być warknięciem, miesza się ze szlochem. – Przecież wcale nie chcesz, żeby mi się udało, Marto. Wcale nie chcesz żebym go zabił.
Nikt nie chciał. Czy może raczej nikt się nie spodziewał.
Draco nie jest naiwny. Doskonale wie, że Czarny Pan przydzielił mu to zadanie nie dlatego, że najmłodszy Śmierciożerca w jakikolwiek sposób zasłużył na ten zaszczyt. Nie po to, żeby go wyróżnić czy przetestować. Nie po to, żeby Draco mógł się wykazać, sprawdzić, udowodnić swoją wartość, zasłużyć na miejsce w szeregach.
Czarny Pan chciał wymierzyć karę. Nie jemu, tylko jego ojcu, ale to nie miało większego znaczenia. Lucjusz jest w Azkabanie, a kogoś trzeba ukarać.
Ramiona Draco drżą, a on gryzie się w język, żeby przestać szlochać. Powinien był się poddać, zanim w ogóle zaczął. Nikt nie spodziewał się, że może osiągnąć sukces w tym zadaniu. Że naprawdę ma jakiekolwiek szanse w starciu z najpotężniejszym czarodziejem wszechczasów, że chcąc uniknąć walki jeden na jednego jest w stanie uknuć jakiś podstępny plan, którego Dumbledore się nie spodziewa. Przecież Draco nie jest od niego mądrzejszy. Może ma trochę ślizgońskiego sprytu, ale to nadaje się do okrutnych dowcipów i elokwentnych docinków na szkolnym korytarzu, nie do zadawania śmierci ludziom silniejszym od niego.
Tak, powinien się poddać. Ale mimo wrodzonego tchórzostwa, to nie leży w jego naturze. Duma wygrywa.
Poza tym, jeśli ma być szczery sam ze sobą, naprawdę musi spróbować.
– Ale nie mogę patrzeć, jak tak cierpisz – jęczy Marta. – A jestem pewna, że gdybyś spróbował z nim porozmawiać...
– Nie – odwarkuje natychmiast Draco.
Już to przerabiali. Już omawiali jego opcje, już zachęcała go, żeby poszukał innego wyjścia, ale Draco nigdy nie miał powodu, żeby ufać tym ludziom. Tym drugim. Nie ma powodu by myśleć, że by im zależało.
I pragmatyczna cześć jego duszy doskonale to rozumie. Przecież on nie miałby im nic do zaoferowania. Podrzędny, młody Śmierciożerca z najdalszego kręgu. Zero informacji, zero kontaktów, zero zaufania ze strony Czarnego Pana. Jedynie czysta krew, całkowicie bezwartościowa dla Zakonu Feniksa i innych wielbicieli Bliznowatego.
CZYTASZ
Amortencja - zbiór opowiadań
FanfictionZnajdziecie tu fanfiki Potterowskie w krótkiej formie (zazwyczaj 1-5 rozdziałów) z czego zdecydowana większość, jeśli nie wszystkie, będą dotyczyły parringu Scorose. Chcę mieć taką jedną, zamknięta przestrzeń, w którą mogę wyrzucać z siebie te wszys...