Bolały mnie stopy.
Pewnie nie powinno być to zaskakujące, bo całą poprzednią noc przetańczyłam i to w butach na wysokim obcasie.
Czułam się przeżuta i wypluta. Do domu wróciłam nad ranem i padłam na łóżko w kiecce. Udało mi się jedynie poluzować gorset i zrzucić szpilki na podłogę. Zasnęłam w pełnym makijażu.
Chyba nawet udało mi się nie obudzić mamy. Po imprezie wróciłam już do domu, wcześniej wysławszy z Nory moje ciuchy, a mama oczywiście się mnie spodziewała, ale na szczęście poszła spać, zamiast czekać aż wrócę.
Imprezy urodzinowe Gregora zawsze były niesamowite, ale ta chyba przerosła wszelkie oczekiwania uczniów Hogwartu. Spodziewałam się, że przez cały styczeń wszyscy będą mówić tylko o tym.
Moim jedynym zażaleniem był fakt, że zgubiłam Scorpiusa przed północą, przez co nie udało mi się skraść ostatniego symbolicznego pocałunku. Chyba podświadomie chciałam po prostu przedłużyć tę przygodę. Nie wiedziałam tylko, jak spojrzę mu w oczy po powrocie do szkoły.
– Naprawdę, Rosie? Piżama? – spytała mama, mierząc mnie krytycznym spojrzeniem, kiedy wyszłam z łazienki po godzinnej kąpieli. – Jest czternasta.
– Nie miałam szansy ubrać piżamy w nocy. – Wzruszyłam ramionami, defensywnie poprawiając guziki mojego polarowego kombinezonu zdobionego różowymi jednorożcami. – A dzisiaj i tak mam zamiar spędzić cały dzień w łóżku i czytać. Jaki Nowy Rok, taki cały rok, więc potraktuj to jako swego rodzaju manifestację.
Mama przewróciła oczami.
– W porządku. Idziesz ze mną do dziadków? – spytała, stukając wymownie w pojemnik z ciastem.
Byłam pewna, że spróbuje przekonać swoich rodziców, że sama je upiekła.
Hermiona Granger nienawidziła gotowania, pieczenia i sprzątania. Fakt, że trzeba było zajmować się od czasu do czasu takimi rzeczami, kiedy na horyzoncie czekały książki, praca i zmienianie świata oraz milion innych zajmujących rzeczy, uważała za obraźliwy.
A kiedy już od czasu do czasu otworzyła książkę kucharską i zabrała się za ugotowanie losowej potrawy zawsze była idealna. Oczywiście.
Zmarszczyłam brwi w odpowiedzi.
– Dopiero co przedstawiłam ci moje ambitne plany na dzisiejszy dzień. Nie słuchałaś?
– W porządku. – Uszczypnęła mnie w policzek. – Puściłam Reksia. Nie daj mu uciec, dobrze?
– Oczywiście.
Pożegnała się i zniknęła w kominku.
Rozsiadłam się w mojej sypialni z książką na kolanach i poświęciłam sto procent uwagi miłosnym uniesieniom fikcyjnych bohaterów.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy zaledwie pół godziny później mój spokój został zakłócony. Z niezadowoleniem uniosłam głowę znad strony, wyrywając się z opisu sceny, podczas której bohaterowie zarezerwowali pokój w hotelu, w którym, jak się okazało, było tylko jedno łóżko.
Przez chwilę nasłuchiwałam w ciszy, licząc na to, że ktokolwiek zapukał do naszych drzwi, w związku z brakiem odpowiedzi uzna, że nikogo nie ma w domu.
Po kilku sekundach zapukał ponownie.
– Idę! – zawołałam, odrzucając koc i wpychając stopy w puchate kapcie.
Pobiegłam do przedpokoju i otworzyłam drzwi.
Scorpius zamrugał.
A potem zmierzył wzrokiem moją puchatą piżamę.
CZYTASZ
Amortencja - zbiór opowiadań
FanficZnajdziecie tu fanfiki Potterowskie w krótkiej formie (zazwyczaj 1-5 rozdziałów) z czego zdecydowana większość, jeśli nie wszystkie, będą dotyczyły parringu Scorose. Chcę mieć taką jedną, zamknięta przestrzeń, w którą mogę wyrzucać z siebie te wszys...