- Pani Kamilo wyniki ostatnich badań nie wykazały poprawy, wręcz odwrotnie. Wydajność pani płuc spadła o około pięć procent od ostatniego badania. Bardzo mi przykro.
- Ale panie doktorze, czy to może być kwestia intubacji i z czasem wyniki się poprawią? - zapytała matka dziewczyny.
Kamila wraz z rodzicami siedzieli w gabinecie lekarzami z kliniki i ze szpitala w Leśnej Górze. Specjaliści zebrali się tu, aby omówić z nimi najnowsze wyniki badań dziewczyny i zaplanować dalsze działania, mające na celu poprawienie wydajności pracy płuc Kamili. Wyniki, które omawiali dyskwalifikowały ją z dalszego leczenia na B-cepacię.
- Istnieje taka ewentualność, ale prawdopodobieństwo, że płuca państwa córki zaczną pracować z większą wydajnością, po tak długiej intubacji, jest niewielkie.
Kamila przez całe spotkanie nie odezwała się ani razu, czuła się jakby ktoś pozbawiał ją gruntu pod nogami, jakby zapadała się coraz głębiej w ciemność. Z każdym słowem lekarzy drobne nitki nadziei, których się kurczowo trzymała, zaczęły jej się wyrywać. Zabrali jej ostatnią deskę ratunku, teraz już nie miała nic do stracenia. Lekarze z jej rodzicami dyskutowali o różnych rozwiązaniach leczenia, ale ona nie słuchała, nie docierały do niej żadnej słowa. Nikt nawet nie wpadł na to, żeby zapytać ją o zdanie, wszystkie decyzje były podejmowane bez jej udziału. Kamila miała tego dość, wstała z krzesła i odezwała się po raz pierwszy odkąd weszła do gabinetu.
- Ale ja tergo nie chcę.
W pokoju zapanowała cisza. Wszystkie oczy były zwrócone na dziewczynę. Pierwsza odezwała się matka dziewczyny.
- Ale córeczko, co ty wygadujesz?
- Nie chcę brać kolejnych eksperymentalnych leków, nie chcę już być królikiem doświadczalnym, którego ze mnie zrobiliście. Zostanę w szpitalu tylko na czas rehabilitacji po wypadku, czyli przez miesiąc, a później chce skorzystać z reszty życia, która mi została. Bez szpitali i bez ciągłego obchodzenia się ze mną jak z jajkiem. Mam już tego po prostu dość.
- Nie możesz! Nie pozwalam na to! - zaczęła krzyczeć matka dziewczyny.
Kobieta była cała zapłakana, tak samo jak jej mąż. Ostatecznie wybiegła z gabinetu.
----------
Anna i Wiktor wstali wcześnie, aby na spokojnie porozmawiać o wydarzeniach ostatniej nocy. Siedzieli przy stole w kuchni i pili kawę, rozmawiając. Czarek nadal spał na górze w ich łóżku. Sytuacja była poważna, a oni nie wiedzieli jak mogą jej zaradzić. Bardzo chcieli pomóc swojemu synowi, w końcu przy adopcji obiecali mu, że będą o niego dbać i pomogą mu ze wszystkimi problemami.
- Aniu, myślę, że spotkania z psychologiem pomagają mu tylko doraźnie. Za często dostaje ataków paniki i z każdym kolejnym są one co raz silniejsze. Chyba powinniśmy porozmawiać z nim o terapii u psychiatry. On musi przepracować tą traumę.
- Chyba masz rację, po tym co wczoraj zobaczyłam, to... Nawet nie wiem co o tym myśleć. Nigdy go nie widziałam w takim stanie, zachowywał się jakby był w psychozie.
- Później, jak szyłem mu te rany na ręce, też zachowywał się jak nie on. Cały się trząsł i patrzył tylko w przestrzeń, nawet nie mrugał. Szkoda mi tego dzieciaka, jest taki młody, a już tyle przeszedł. Jeszcze ta sytuacja z jego bratem.
- Tak, o tym też trzeba z nim porozmawiać, powinniśmy to zgłosić na policję. Jeśli on w jakiś sposób uciekł z więzienia to powinni nas o tym poinformować prawda?

CZYTASZ
Trzy kroki - Na sygnale
FanfictionOpowieść o zbuntowanej dziewczynie, która nie może pogodzić się ze swoją chorobą i chłopaku, który chce jej pokazać, że mimo wszystko warto żyć. Opowieść powstała z nudy. Inspiruję się serialami "Na sygnale" i "Na dobre i na złe" oraz książka "Trzy...