────୨ৎ────Przede mną stał Gojo Satoru, z tą swoją wiecznie irytującą pewnością siebie. Odkąd pamiętam, zawsze działał mi na nerwy. Jego arogancja, przesadna pewność siebie i te wiecznie zakryte oczy, które skrywały tajemnicę, były jak czerwona płachta na byka. A najgorsze było to, że nie mogłam go pokonać, choć próbowałam niezliczoną ilość razy. Nasze drogi krzyżowały się zbyt często, a każde spotkanie kończyło się tym samym - frustracją i niechęcią, która tylko rosła.
— Nie nadążasz, co? — Zapytał z tym swoim irytującym uśmiechem, kiedy kolejny raz odbiłam jego atak. — Może w końcu się poddasz?
Zacisnęłam zęby, nie pozwalając sobie na chwilę słabości. Wiedziałam, że to, co mnie najbardziej irytowało, to fakt, że Gojo miał rację. Był lepszy ode mnie i on o tym wiedział. Ale to nie znaczyło, że zamierzałam się poddać. Zawsze istniało coś więcej między nami, coś, czego nie chciałam przyznać - napięcie, które przy każdym starciu stawało się coraz bardziej wyczuwalne.
Nie zrozumcie mnie źle, Gojo nie był tylko przeciwnikiem. Był też człowiekiem, który ratował mi życie więcej razy, niż chciałam przyznać. I mimo że mnie irytował, zaczęłam dostrzegać coś więcej. Pod tą fasadą arogancji krył się ktoś, kto również nosił swoje brzemię, ktoś, kto również walczył z własnymi demonami. Nie chciałam tego widzieć, ale z czasem stało się to nieuniknione.
Pewnej nocy, po jednym z naszych najbardziej zaciekłych starć, gdy oboje byliśmy wyczerpani, Gojo niespodziewanie się do mnie zbliżył.
— Dlaczego zawsze próbujesz mnie pokonać? — Jego ton był łagodniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, co tylko mnie zaskoczyło.Spojrzałam mu prosto w oczy, po raz pierwszy widząc nie tylko przeciwnika, ale i mężczyznę, który mnie fascynował. — Bo jesteś wszystkim, czego nienawidzę —odpowiedziałam cicho, ale bez przekonania.
Gojo zaśmiał się, ale tym razem nie było w jego śmiechu złośliwości. — A może po prostu nie chcesz przyznać, że jesteś do mnie bardziej podobna, niż myślisz?
Nie mogłam odpowiedzieć. Moje serce zaczęło bić szybciej, jakby nagle zdało sobie sprawę z czegoś, czego mój umysł jeszcze nie zaakceptował. Zrobił krok w moją stronę, skracając odległość między nami. Był blisko, zbyt blisko. Czułam jego oddech na swojej skórze, a napięcie między nami osiągnęło punkt, z którego nie było odwrotu.
— Może dlatego zawsze ze mną walczysz, bo boisz się tego, co naprawdę czujesz —powiedział, a jego głos był teraz cichy, niemal intymny.
Nie miałam już siły, by kłamać. Prawda była taka, że od dawna czułam coś więcej niż tylko nienawiść. I nim zdążyłam się powstrzymać, Gojo przyciągnął mnie do siebie, jego usta spotkały moje, a ja poddałam się temu, co nas łączyło. Nasza walka skończyła się czymś, co nigdy nie przyszłoby mi do głowy - pełną namiętności, głęboką miłością, która była tak samo intensywna jak nasza niechęć.
Gojo Satoru, człowiek, którego najbardziej nienawidziłam, stał się tym, którego najbardziej potrzebowałam. I choć nigdy nie przestaliśmy walczyć, teraz nasza rywalizacja była pełna pasji, a każda bitwa kończyła się w objęciach tego, który kiedyś był moim największym wrogiem, a teraz stał się kimś, kogo nie mogłam już sobie wyobrazić bez mojego życia.