Ayla Sanz
Karciłam siebie w myślach za to, że wyłączyłam ostatni budzik. Przez to teraz biegłam jak psychopatka po chodniku, aby dotrzeć do szkoły w miarę przyzwoitym czasie.
Tak naprawdę nie miałam już szans na nie spóźnienie się, bo minęło już 20 minut pierwszej lekcji.
W końcu dotarłam na dziedziniec szkoły, szybko odsapnęłam i biegłam dalej. Byleby zdążyć przed dzwonkiem. Wtedy będzie sukces.
Kładąc dłoń na klamce od drzwi prowadzących do klasy, wypuściłam z ust powietrze, które niekontrolowanie trzymałam.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziałam na wejściu.
Nauczyciel angielskiegi przerwał pisanie po tablicy i spojrzał na mnie, zsuwając sobie okulary na czubek nosa.
- Sanz kolejny raz spóźniona. - pokręcił głową na boki. - Usiądź.
Skinęłam głową i powędrowałam do ławki, a Pan Marc wznowił lekcje.
- Budzik? - zapytała ze śmiechem Kamari.
- Taa.. - mruknęłam tylko i wyciągnęłam podręcznik oraz ćwiczenie.
Z piórnika Kamari wzięłam długopis i zrobiłam ćwiczenia, na których robieniu mnie nie było.
Bardzo dobrze wiedziałam, że Pan Marc mi tego nie odpuści. To już kolejny raz z rzędu gdy spóźniam się na jego lekcję.
Wybrzmiał dzwonek na przerwę, a ja usłyszałam od nauczyciela swoje imię.
Podeszłam do biurka, zakładając plecak na plecy.
- Pani Samira mówiła wczoraj w pokoju nauczycielskim, że na półkach zrobił się lekki bałagan. Po lekcjach pójdziesz i poukładasz książki, minimum godzina.
- Ale proszę Pana, jest piątek. - powiedziałam.
- Dlatego Pani Samira spotka się z koleżankami na bingo, a ty wyręczysz ją w jej obowiązkach.
Pokiwałam głową i wyszłam z klasy. Kątem oka widziałam jak nauczycielka biologii ciągnie jakiegoś chłopaka za ucho i zaprowadza do klasy, z której właśnie wyszłam.
Wiedziałam, że tak się to skończy ale po cichu liczyłam, że kolejny raz mi się upiecze. Niestety nie tym razem.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytała Kamari, gdy kierowałyśmy się do klasy od hiszpańskiego.
- Układanie książek w bibliotece. - odpowiedziałam, na co Mari się zaśmiała.
- Wolałabym to niż jechanie do ciotki Valerii. - westchnęła.
Wkrótce zaczęła się kolejna lekcja, a mi pozostało tylko odliczać do końca zajęć.
♥︎
- Miłego weekendu z ukochaną ciocią Valerią! - krzyknęłam Kamari na odchodne ze śmiechem.
Skierowałam się w stronę automatu, aby wziąć sobie z niego kawę. Gdy w mojej dłoni wylądował już papierowy kubek, a w nim parujący napój, ruszyłam w stronę biblioteki znajdującej się piętro wyżej.