Rozdział 2

22 4 0
                                    

   Spoglądając  na zegarek dostrzegłam godzinę trzecią trzydzieści w nocy. O boże przecież ja rano umrę. Wzięłam telefon do ręki odpalając go. Ku mojemu zdziwieniu na ekranie komórki pojawiły się powiadomienia z platformy społecznościowej której prawie nie używałam. Odblokowałam telefon wchodząc na  Instagrama aby zobaczyć nowe wiadomości.

*Użytkownik Olivier Reed zaobserwował cię*

*Użytkownik Nicolas Vick zaobserwował cię*

*Użytkownik Olivier Reed polubił twojego posta*

*Użytkownik Nicolas Vick polubił twojego posta*

*Użytkownik Olivier Reed dodał komentarz do twojego posta*

Widząc to powiadomienie odrazu kliknęłam w nie aby sprawdzić co dokładnie napisał. Pod zdjęciem z moimi starymi przyjaciółmi z Bostonu było napisane :

Oliver Reed

- My będziemy lepsi uwierz (a przynajmniej ja)

Czytając to nie dowierzałam w realność tego komentarzu. A może wcale nie będzie tu tak najgorzej. Pomyślałam uśmiechając się do telefonu. Szybko polubiłam komentarz podłączając telefon do białej długiej ładowarki. Miałam pięć procent więc to raczej był czas na zrobienie tej czynności. Rozkładając się na łóżku w wygodniej pozycji usłyszałam ciche pukanie dochodzące z za drzwi. Wstałam powoli przecierając oczy aby lepiej widzieć. Podeszłam do drzwi łapiąc za klamkę ozdobioną znakiem motyla. Otwierając delikatnie drzwi ujrzałam tego samego wysokiego blondyna co wcześniej.

Stanęłam prosto patrząc na niego ze zdumienia.

- Przebierz się szybko - powiedział po czym wszedł jak do siebie. Nie rozumiałam o co może chodzić. Chłopak o tak później porze przyszedł do mojego pokoju jak do siebie do mieszkania choć znamy się parę godzin. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem malującym się na mojej twarzy. - A przepraszam za najście o tej porze ale chcę ci gdzieś zabrać więc przecież się w coś ciepłego.

Podeszłam do szafy wykonując polecenie. Trochę się bałam i nie rozumiałam sytułacji ale kto nie ryzykuje ten szampana nie pije a więc ubrałam białą dużą koszulkę i duże szerokie ciemne jesansy.

Stanęłam przed nim obserwując jego czynności. Olivier wyłączył telefon po czym wstał łapiąc mnie za dłoń.

- Chodźmy - powiedział chłopak wychodząc z pomieszczenia. Zamknęłam szybko drzwi idąc za nim.

Blondyn zaczął kierować się do wyjścia ewakuacyjnego otwierając przed mną drzwi.  Przepuścił mnie w nich po czym wsiadł do czarnego Mercedesa. Wyją coś z górnej skrytki wysiadając.

Chłopak przeszedł parę kroków zatrzymując się obok drabiny. Olivier popatrzył się na mnie z uśmiechem po czym zaczął wchodzić na górę. Patrzyłam na niego ze zdumieniem zastanawiając się czym powinnam zrobić to samo. Szczerze ogromnie się bałam wchodzić na dach wiedząc iż w każdym momencie mogę z niego spaść.

Chłopak popatrzył na mnie wyciągając rękę.

- Nie bój się chodź - pomachałam głową wchodząc na pierwszy stopień. Idąc coraz wyżej chwyciłam dłoń chłopaka. Ręka wydawała się być dość ciepła i delikatna przez co bardzo dobrze się jej dotykało.

Stawiając pierwszy krok na dachu zauważyłam rozłożony koc a na nim mnóstwo świeczek ze znakiem motyla.

Chłopak siadł na nim czekając na mnie. Zrobiłam to samo nie wiedząc jak się zachować.

Hidden desiresWhere stories live. Discover now