Rozdział II: Dwóch Adoratorów

210 21 9
                                    

Michał Pazdan w gabinecie higiniestki lądował wyjątkowo często. Zazwyczaj z obtarciami, niewielkimi ranami czy siniakiami. Wszystko było to spowodowane przez 3c. Dzisiaj jednak stan Pazdana był na tyle ciężki, że pani Basia postanowiła zwolnić go z reszty lekcji i kazała mu wracać do domu.

Na korytarzu pod gabinetem czekał na niego Matty. Gotówka nie był wcale blisko z Pazdanem, a rozmawiali tylko od okazji. Jednak nie cierpiał tego, jak 3c znęca się nad kolegą z jego klasy. Kiedy tylko mógł stawał w jego obronie. Podobnie jak reszta klasy.

Gdy drzwi gabinetu wreszcie się otworzyły i wyszedł przez nie Pazdan z obandażowaną głową, Matty wstał z ławki i spojrzał na niego ze współczuciem.

— Jak się czujesz? — zapytał.

— Tragicznie. Wracam do domu. Higienistka mnie zwolniła — wytłumaczył przygnębiony Pazdan. — Dzięki za wszystko.

Pazdan ruszył korytarzem do wyjścia ze szkoły, a Gotówka wrócił na salę gimnastyczną. Tam, z daleka usłyszał jak Michniewicz krzyczy na 3c.

— Co wyście mu zrobili bandyci?! — zapowietrzył się Michniewicz. Kiedy zobaczył Mattiego skierował swoją uwagę na niego. — No i jak on się czuje?

— Poszedł do domu. Podobno jest tragicznie.

Michniewicz założył ręce na biodra i ponownie spojrzał z wyrzutami na Bagietę, Skorupskiego i Messiego.

— Dumni jesteście?! Słabszego chłopaka atakować?!

Bagieta roześmiał się, bo widok złości Michniewicza napawał go wyłącznie satysfakcją. W jego ślady poszli Skorupski i Messi.

— Nie denerwuj się tak bo ci żyłka pęknie.

Nauczyciel poczerwieniał na twarzy ze złości, ale nie odezwał się już więcej. Zwrócił się do wszystkich.

— Na dzisiaj koniec. Możecie już iść. Ja mam coś jeszcze do załatwienia.

Uczniowie rozeszli się do szatni, natomiast Michniewicz poszedł prosto do gabinetu dyrektora, który znajdował się na drugim piętrze. Zapukał kilka razy zanim wszedł, aż w końcu usłyszał proszę.

Zbigniew Boniek, dyrektor siedział za drewnianym biurkiem i patrzył na Michniewicza, najwyraźniej nie spodziewając się jego wizyty.

— Coś się stało? — zapytał z chrypą w głosie.

— Otóż stało się! Czy pan zdaje sobie sprawę że ten biedny chłopak Pazdan został perfidnie uderzony piłką na mojej lekcji? I to przez kogo? Oczywiście że przez 3c! Apeluje o natychmiastowe wyrzucenie ich z tej szkoły!

Dyrektor kiwnął głową, bo skargi na 3c wpływały do niego masowo, chociaż dopiero co rozpoczął się rok szkolny. Gdyby mógł, wyrzuciłby ich dla świętego spokoju, ale powstrzymują go podpisane umowy.

— Obiecuje Czesiu że zrobię z tym wszystko co w mojej mocy — zapewnił go dyrektor i wrócił wzrokiem do papierów leżących na biurku.

Michniewicz opuścił gabinet. Wiedział, że dyrektor tak naprawdę nic z tym nie zrobi. Pracował w tej szkole od dwudziestu lat, ale jeszcze nigdy nie widział gorszej klasy od 3c. Natomiast dyrektor Boniek był zwyczajnym alkoholikiem i krętaczem.

Musiał działać sam.

Jego rozmyślania przerwał głos, który usłyszał z korytarza. Po cichu podszedł bliżej, aby wychylić swoją głowę i podglądnąć całą sytuację.

Pani Krysia, z mopem w ręce, który był jej atutem uśmiechała się szeroko do Probierza zarumieniona.

— Pani Krysiu, ślicznie pani dzisiaj wygląda!

Szkoła Piłkarskich Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz