Był moją pierwszą miłością życia a zarazem pierwszym człowiekiem, który dźgnął mnie prosto w serce tak mocno, że do tej pory nie umiem normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
Za każdym razem gdy sprzątam szafkę z podręcznikami i zeszytami do szkoły trafiam na tą jedną teczkę. Teczkę, którą mi dał, teczkę w, której zbierałem wszystkie listy, małe podarunki a nawet paragony z sklepów w, których byliśmy razem. Wysłał mi kiedyś 2 torebki herbaty, które opakował mi w papier i narysował łąkę pełną kwiatów, herbaty już nie mam ale zachowałem jedno opakowanie. Teczkę, wypełnioną wysuszonymi kwiatami od niego, teczkę za, którą oddałbym całe życie a mimo to za, każdym razem gdy ją otwieram czuje coraz mniej. Z wszystkimi rzeczami obchodzę się bardzo delikatnie tak jakby były z kruchego lodu, które pod wpływem moich lodowatych dłoni stają się rozpryskaną kałużą krwi. Zostawiam wiele obietnic i planów na przyszłość z nim związanych w tej teczce. Obiecał, że będziemy oglądać razem gwiazdy gdy już będziemy blisko siebie, narysował nas oglądających je. Dopiero niedawno odważyłem się po prawie 2 latach w nie popatrzeć. Gwiazdy na zawsze będą należeć do niego. W tym wszystkim ja obiecałem go nie zostawiać nie ważne co by miało się dziać. Złamałem obietnice. Od tamtej pory nie obiecuje niczego i nie pozwalam aby ktokolwiek składał mi obietnice. Jestem teraz całkowicie inną osobą niż wtedy ale teczka zawsze leży w tym samym miejscu. Nie odważyłbym się spalić teczki, to moja teczka i nie pozwolę nikomu zobaczyć jej zawartość. To moja przeszłość ale i teraźniejszość, która leży w moim sercu, zakopana sprawiająca, że serce to tylko organ. Chce nienawidzić ale to teczka straconych na zawsze emocji, jeśli znienawidzę stracę je na zawsze, stracę wspomnienia i całą moją przeszłość bo nic innego tak dokładnie nie pamiętam. To moja teczka i jedynej osobie, której mogę ją oddać jest jej wcześniejszy właściciel. Zaufałem mu a teraz nie jestem w stanie zaufać już nikomu. Nauczył mnie mówić a teraz boje się odezwać. Pokazał piękno natury, teraz kwiaty i drzewa straciły swoje wcześniejsze kolory. Patrzył mi w oczy i mówił, że są piękne, teraz są całe przekrwione i za każdym razem jak na nie patrzę czuje do siebie obrzydzenie, gdy patrzę na tęczówki chce je wydłubać bo są paskudne. Miał brązowawe oczy były piękne teraz brązowe oczy są brzydkie. Naszym kolorem był fioletowy, jasno fioletowy. Nadawał bardzo duże znaczenie kolorom teraz dla mnie każdy kolor jest zwykłym nic nieznaczącym kolorem, po prostu szarym. To nie tylko stracone uczucia, to są stracone wszystkie barwy świata, nieświadomie takie moje życie się stało i teraz jest to codziennością na, którą nie zwracam uwagi. Jestem oschły i oziębły nie okazujący uczuć względem drugiej osoby, nie czujący żadnych uczuć względem osób z teraźniejszości, izolujący się, wegetujacy, po prostu starający się przeżyć każdy dzień w marazmie z, którym mnie zostawił. Nie mogę żyć z tą teczką.