prolog

7 3 0
                                    

Piegliśmy, przepraszam uciekaliśmy przez cały Londyn przed duchem z drugiej wojny światowej.

O tóż opowiem wam jak to było....

Dzień później....

-czyli mówi Pani, że musimy znaleźć i pomóc duchowi z wojny?- spytał mój towarzysz siedzący na biurku.

-tak, teraz jest wystawa drugiej wojny światowej i próbuje zebrać wszystkie duchy ale jeden jest jakiś chaotyczny, a jesteście Martwymi Detektywami to chyba mi pomożecie- odezwała się kobieta ubrana w szarą sukienkę i ma szare włosy spięte.

-nie chyba lecz napewno, zajmujemy się takiego typu sprawami- nareszcie się odezwałem patrząc na kobiete- dobrze wcześniej Pani powiedziała nam o tym duchu więc przejdzmy do zapłaty- spojrzałem na Charles'a na co ten się uśmiechnął....

Powrót do teraz....

Właśnie dlatego bięgne z moim przyjacielem.

-Charles masz w swojej torbie książkę o którą ciebie prosiłem byś wziął?- spytałem na co ten zaczął jej szukać w swoim plecaku.

-cholera zostawiłem ją w biurze- odpowiedział mi tymi miłymy jakże słowami na ten moment.

-mówiłem ci, że masz ją wziąć bo będzie nam potrzebna- skarciłem go i obaj usłyszeliśmy to samo...

Głośny odgłos ducha który wylądował po skoku obok nich.

-Edwin...-spytał mnie Charles, wiedziałem o co mu dokładnie chodzi...o biuro.

-Wiem...biegnij- poleciłem mu na co obaj szybko rzuciliśmy się w pogoń za jakimś lustrem i dla naszego szczęścia dwóch żyjących facenów niosło wielkie lustro. Wyciągnąłem rękę do przodu i dotknąłem lustra na co szybko znaleźliśmy się gdzieś.

Upadliśmy obaj na ziemie która była pokryta miękkim dywanem.

-to nie wygląda jak biuro Edwin'ie-odezwał się Charles pomagając mi wstać.

-kiedy ktoś mnie goni to od razu nie pomyśle ci gdzie mam się znaleźć drogi Charles'ie- poprawiłem swoje ubranie i spojrzeliśmy obaj na duże lustro na suficie.

-mam nadzieje, że ten duch nie wie jak przechodzić przez lustra- i od razu po słował mego przyjaciela z lustra wyleciał wielki mężczyzna z dwoma nożami w rękach.- wiać!- krzyknął i od razu rzuciliśmy się w pogoń za kolejnym lustrem.

Nie wiem ile nam zajęło szukanie jakiegoś lustra ale nareszcie znaleźliśmy je. Podeszłem do lustrzanego przedmiotu i wystawiłem rękę przed siebie przymykając oczy.

-Masz to Edwin?- spytał pośpiesznie mnie mók towarzysz.

-chwila- odpowiedziałem jedym słowem i po chwili otworzyłem oczy- już- i weszliśmy do lustra które przekierowało nas do  naszego biura.

-książka jest tu, musimy zniszczy jego tą maskę byy....- nie dokończył bo coś a raczej ktoś rzucił nim o biurko a później na ziemie i zaczął go podduszać...jakby zabić martwego to tak samo jak zrobić słodszy cukier.

-kolego...ta maska...ciebie zbyt długo trzymała.....- wypowiadając te słowa Charles odciął maskę ducha i rzucił ją w moją stronę- Edwinie szybciej!- pośpieszył mnie przyjaciel.

Sięgnąłem po maskę i otworzyłem książkę na poprawnej stronie i zacząłem wypowiadać 'zaklęcie-' które spali maskę znajdującą się w mojej dłoni.
I tak się stało, maske pochłoną ogień na co duch puścił mojego przyjaciela i skulił się w sobie.

-chodźmy stąd zanim przyjdzie tu śmierć- otrzepał siebie na co szybko wyszliśmy przez ścianę i nie patrząc co śmierć robi z duchem czekaliśmy aż skończy swoje.

Kilka godzin później....

-No dawaj Edwin, musisz nauczyć się samoobrony- pocieszył mnie Charnes który załorzył mi rękawice bokserskie i chciał bym w nieho uderzał.

-to jest niedorzeczne Charles- spojrzałem na niego na co ten oderzył mnoe delikatnie w katle piersiową która jest pokryta koszulą i kamizelką szarą.

-nie niedorzeczne tylko praktyczne no dawaj- wystawił dwie dłonie do przodu na co ja ustawiłem się i po chwili uderzyłem tak jak mogłem w jego dłonie.

-i jak?- spytałem powracając do swojej poprzedniej postawy.

-było nieźle ale...- podszedł do mnie i złapał za ramiona- ale następnym razem trochę mocniej- uśmiechnął się przyjacielsko i nagle ktoś zapukał do naszych drzwi.

Spojrzeliśmy po sobie, ściągnąłem rękawice bokserskie a Charles otworzył drzwi, dołączyłem do niego i moim oczom ukazała się mała dziewczynka ibrana w białą jasną suknię a w ręcę miała smycz do której jest przypięta ośmiornica fioletowozielona.

-Martwi detwktywi?- spytała na co kiwneliśmy głowami- musicie pomóc mojej przyjaciółce.....

**

I tak o to rovaczki prolog książki do której byłam zmuszana znaczy przyjaciółeczka chciała bym napisała ją więc jest o to i prolog.
Skarbeńki proszę o komentarze i gwiazdki bo to też daje mi do zrozumienia, że ktoś tą książkę czyta♡.

~Hania.

love for a ravenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz