Rozdział 3 cz.1

9 4 0
                                    

Charlotte przebudziła się z bólem głowy i pulsowaniem w skroniach. Ewidentnie poprzedniej nocy przesadziła z alkoholem. Tylko problem nie polegał na tym. Nie wiedziała, gdzie się znajdowała. To w co się tak uporczywie wpatrywała, nie było jej sufitem. Od niej miał inny kolor. Delikatnie podniosła się do siadu, a gdy ujrzała resztę pomieszczenia, wydarzenia z ostatniej nocy uderzyły w nią ze zdwojoną siłą. Przypomniała sobie wyraz tych zmartwionych zielonych oczu, które jak na złość nie chciały wyjść jej z głowy. Może chłopak wcale nie był taki zły i źle go początkowo oceniła? Może i był trochę gburowaty, ale pod tą maską krył się miły, troskliwy chłopak? Przecież oczy nigdy nie kłamią. Dziewczyna potrząsnęła głową, starając się wyzbyć tych myśli i wpatrujących się w nią szmaragdowych oczu. Nie powinna przywiązywać się do kolejnej osoby. Już i tak piątka jej przyjaciół to jest o wiele z dużo. Czerwonowłosa opadła bezwładnie na łóżko wzmagając ból i wzięła poduszkę do ręki. Chciała wyładować emocje zakłócające jej racjonale myślenie. Wzięła zamach i rzuciła w górny róg okna balkonowego. Przedmiot leciał chwilę, a gdy miał zderzyć się ze szkłem... Wyleciał z posiadłości. Charlotte po chwili zrobiła to samo, słysząc krzyk jednego z chłopaków. Nie umiała określić właściciela głosu, ale niebawem miała się dowiedzieć, do koga należał.


- Kto do chuja rzuca poduszkami przez okno?! - dziewczyna zbiegła ze schodów, o mało co się nie wywracając i wypadła na ogród, zauważając Coltona w przydomowym basenie, który chyba jej nie zauważył i zaczął pod nosem wyzywać właściciela poduszki, bo w końcu to z jego pokoju ona wyleciała.


Ciężko było jej powstrzymać śmiech i delikatny chichot wydobył się z jej ust. Chłopak gwałtownie obrócił głowę w jej stronę, sprawiając, że kropelki wody zsunęły się z kosmyków jego czarnych włosów, skapując na i tak mokrą twarz. Oczy Cola delikatnie rozszerzyły się pod wpływem ujrzenia dziewczyny. (W ogóle skapłam się teraz, że Cole tez był lego Ninjago i też miał czarne włosy. No cóż, zdarza się) Była w białej koszulce przyjaciela sięgających jej do połowy ud, a delikatne rumieńce sprawiły, że jego serce zabiło mocniej. Przez myśl mu przeszło, że chciałby taki widok codziennie rano. Szybko jednak odgonił tę wizję. Za to Charlotte pomyślała o tym, że wygląda brzydko, bo w końcu miała rozczochrane włosy i była ubrana dość niechlujnie. Nie wiedziała tylko, jak bardzo się pomyliła.


- Sorki - wyszczerzyła zęby, przez co chłopak powrócił myślami do świata żywych.


- Spoko - mruknął, wychodząc z wody. Koszulka przykleiła mu się do umięśnionego torsu i to sprawiło, że tym razem dziewczyna wpatrywała się w niego. Chociaż w sumie bardziej na jego brzuch. Colton stanął 5 metrów przed nią i chwilę poczekał, ale ona dalej nie spuszczała z niego wzroku.


- Przestaniesz pożerać mnie wzrokiem? - wrzucił do niej mokrą poduszką, przez co ledwo ją złapała. Zamyśliła się teatralnie, po czym odparła melodyjnie, dumna z siebie.


- Ee.. Nie? - chłopak pokręcił z dezaprobatą głową i skierował się w stronę wejścia do domu. - Czekaj


W sercu Charl nastało pragnienia wyznania mu wszystkich swoich grzechów, ale jednocześnie umysł odradzał jej tego. Idąc na kompromis, stwierdziła, że wyjaśni mu, co się stało siedem godzin temu. Tylko nie wiedziała jak to zrobić i od czego zacząć, a to było w tym wszystkim najgorsze. Początki zawsze są najtrudniejsze, pokazuje to życie codzienne. Najtrudniejsze w nauce nie jest ona sama, tylko to aby się na to zdecydować i usiąść do książek. Napisanie rozdziału książki też nie jest trudne, ale rozpoczęcie już tak. Posiadanie znajomych też samo w sobie nie jest trudne, ale początki już są i można by tak wymieniać godzinami.


- Co do tego, co się stało wcześniej... - Col nie pozwolił dziewczynie dokończyć, tylko chwycił ją za nadgarstek i skierował się do pokoju, który chwilowo zamieszkiwał. Kazał jej usiąść na łóżku, a sam usiadł na podłodze przy ścianie naprzeciwko niej. - To, co widziałeś, to był... - nie dokończyła, tylko wzięła głęboki wdech i przymknęła na chwilę oczy. Był to trudny temat, a poruszanie go przy osobie, co się ledwo znała, było bardzo niekomfortowe. Jednak wtedy jej pomógł i należą mu się wyjaśnienia.


- Atak paniki - dokończył za nią. Widząc jej niepewność, postanowił dać jej czas. Owszem, ciekawość go zżerała, ale nie zamierzał naciskać. - Naprawdę, Charl jak nie czujesz się na siłach i cię to krępuje, to nie musisz mi nic wyjaśniać. Ja to rozumiem.


Dziewczyna podniosła na niego jasne oczy, gdy ten zaczął wstawać. Zadziwiało go jej jakże różne zachowanie. Raz była pewną siebie małą diablicą, a raz tak niepewną osobą, że zachciał to zrozumieć. Było to, tak niespotykane. I zapewne, gdyby nie tamta sytuacja to by nigdy tego nie odkrył. Jak różne oblicze może w sobie kryć człowiek? On sam dla niej był zagadką. Niby gbur, a jednak empatyczny.


Tylko czy los pozwoli im zerwać z siebie wszystkie maski?

- Robię z Travisem grilla, obudź resztę - mrugnął do niej okiem i zaczął grzebać w walizce w poszukiwaniu koszulki. Czerwonowłosa szybko ulotniła się z jego pokoju, zanim by się rozmyślił i poszła do pokoju Matta powiesić na balkonie przemoczoną poduszkę.


***

- Czyli chcieliście mi zrobić niespodziankę, ale nie wiedzieliście jak mnie sprowadzić do domu, więc wysłaliście na wyścigi fake'ową policję, ale jakimś cudem zobaczyła to prawdziwa i pojechała za nimi? - spytała Charlotte, nakładając kechup na talerz.

- No, tak w skrócie to tak - czarnowłosy zabrał głos pierwszy raz od dłuższego czasu, a dziewczyna przetarła zmęczoną twarz, na której odznaczyły się blade sińce wokoło oczu.

Przez ostatnie pół godziny przyjaciele próbowali jej wyjaśnić, jak do tego wszystkiego wczoraj doszło i nie szło im to za dobrze, zważając na fakt, że jeden mówił przez drugiego. To zaś potęgowało ból w jej skroniach i zabierało jakiekolwiek chęci do dalszego przebywania w towarzystwie. Musiała przyznać, że śniadanie było wyborne, ale nie miała ochoty na więcej i wolałaby udać się do swojego pokoju. Jednakże ktoś musiał jej to utrudnić.

- To co, dzisiaj o 22:37 organizujemy wasz wyścig? - Matt zatarł ręce i spojrzał na dziewczynę, która znieruchomiała, wstając.

- Wyście wczoraj tak na serio? - jej wzrok spoczął na Coltonie, uśmiechającym się kącikiem ust. Ewidentnie satysfakcjonowało go pytanie czerwonowłosej. Przy stole zapadła cisza, co było odpowiedzią na jej jakże głupie pytanie.

- Nie, no to okej. Spoko - starała się sprawić wrażenie wyluzowanej.


♡♡♡

Macie trochę mniej niż połowę rozdziału, potem wrzucę resztę (muszę poprawić i napisać koniec).

Nw.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W cieniu furii: Wyścig o miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz