Rozdział 1

4 0 0
                                    


Los Angeles zawsze miało w sobie coś magnetycznego. Światła miasta, które kiedyś były dla mnie symbolem nadziei, teraz wydawały się jedynie zamgloną iluzją. Stałam na dachu mojego ciasnego mieszkania w Echo Park, patrząc w dal na wzgórza, na których błyszczały białe litery – Hollywood. Kiedy tu przyjechałam, te litery były dla mnie jak latarnia morska, prowadziły mnie przez każdy ciężki dzień. Ale teraz? Teraz były tylko przypomnieniem, jak daleko jeszcze miałam do spełnienia swoich marzeń.

Zawsze myślałam, że wystarczy ciężka praca, determinacja, by przebić się przez tę skorupę Hollywood. Czekałam na swoją szansę latami, zderzając się z rzeczywistością, która okazała się brutalniejsza niż jakikolwiek scenariusz, jaki kiedykolwiek napisałam. I w końcu, jutro, miało się to zmienić. Dostałam swoją szansę. Wielki projekt. Znane nazwiska. Praca z człowiekiem, o którym słyszałam więcej plotek niż prawdy.

Ethan Cole. Jego imię krążyło w Hollywood jak legenda. Kiedyś każdy chciał pracować z Ethanem. Wszyscy mówili o jego geniuszu, o tym, jak zmienia ludzi, którzy z nim pracują, jak wprowadza aktorów na wyżyny, o których nawet nie śnili. Ale to było dawno temu. Potem zniknął, a świat filmowy o nim zapomniał – tak jak to zawsze robi. Ludzie tu mają krótką pamięć, a światła reflektorów nigdy nie zatrzymują się na kimś zbyt długo.

Teraz miał wrócić. A ja byłam częścią jego powrotu. Czułam mieszankę podekscytowania i strachu, jakbym balansowała na krawędzi czegoś wielkiego, ale niepewnego. Czy to była moja szansa, by w końcu zaistnieć? A może kolejna pułapka, którą to miasto potrafiło tak sprytnie zastawić?

Spojrzałam na swoje dłonie, które drżały lekko z nerwów. Może to strach przed porażką, a może przed tym, że marzenie, które kiedyś tak bardzo mnie napędzało, teraz stało się bardziej ciężarem niż motywacją. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam uspokoić swoje myśli. Praca z Ethanem Cole'em była jak otwarcie nowego rozdziału – dla niego, dla mnie. Tylko pytanie, czy to rozdział pełen sukcesów, czy rozczarowań.

Na drugim końcu miasta, Ethan Cole siedział w swoim biurze, prawdopodobnie spoglądając na te same światła, które widziałam ja. Zastanawiałam się, co teraz myśli. Czy czuje się tak samo zagubiony jak ja? Czy może po latach w cieniu, jego powrót do świata, z którego tak nagle odszedł, daje mu nadzieję? Niewiele o nim wiedziałam, poza tym, co mówili inni – że jest skomplikowany, nieprzewidywalny. Ale jedno było pewne: Ethan Cole nie był człowiekiem, który poddaje się bez walki.

Wiedziałam, że nasze drogi zaraz się przetną. Dwoje ludzi, obcych sobie, ale w jakiś sposób podobnych – oboje chcieliśmy czegoś więcej, oboje szukaliśmy czegoś, czego to miasto mogło nam nie dać. Czułam, jak coś się zbliża. Coś większego, niż mogłam sobie wyobrazić.

Los Angeles zawsze czekało na takich jak my – ludzi, którzy nie bali się marzyć, ale też tych, którzy byli gotowi zaryzykować wszystko. Teraz ja byłam jedną z nich. Moje marzenia były na wyciągnięcie ręki. Tylko pytanie, czy to miasto pozwoli mi je chwycić, czy znowu wyślizgną się z moich palców.

Z zamyśleń wyciągnął mnie krzyk mojej najlepszej przyjaciółki, Holly. Śmiałam się pod nosem, bo przypomniałam sobie, jak zawsze żartowałyśmy, że powinna wyjść za mąż za kogoś o nazwisku Wood – wtedy mogłaby nazywać się Holly Wood, co idealnie pasowałoby do naszego życia tutaj, w Mieście Aniołów.

— Maddie! — krzyknęła, wbiegając do mojego mieszkania. — Za chwilę się spóźnisz! Co ty tam jeszcze robisz?!

Zamrugałam kilka razy, próbując wyrwać się z objęć swoich myśli. Spojrzałam na zegar na ścianie i serce mi zamarło. Dochodziło południe, a ja o 12:15 miałam być na planie filmowym. Pierwszy dzień zdjęciowy i ja, oczywiście, prawie zaspałam.

City of dreams [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz