I. TAKI MIŁY KAWALER

51 2 12
                                    

- To tu mieszkają ci nowi, którzy mają dołączyć? - mruknął Kunikida, spoglądając na niewielki jednorodzinny domek.

- Obstawiałem, że to będzie bardziej jakiś obskurny blok w nieciekawej dzielnicy - zamarudził z zawodem Dazai.

Jego partner z pracy westchnął ciężko, wyraźnie nim już podłamany.

- Wątpliwe, żeby ta dwójka dzieciaków chciała dobrowolnie mieszkać w miejscu, o którym pomyślałeś.

- A jednak ich sprawdzamy, niczym jakiś typów spod ciemnej gwiazdy, no nie? - zauważył Osamu, zbliżając się do blondyna z idiotycznym wyrazem twarzy.

Doppo odsunął od siebie swojego wyraźnie przygłupiego towarzysza i skrzywił.

- Po prostu musimy zrobić rekonesans. Nie możemy dopuścić do Agencji pierwszą lepszą osobę z łapanki, trzeba zadbać o bezp - wywód został mu przerwany przez Dazaia, który zatkał mu usta ręką.

- Tak, tak procedury i inne takie bzdury. Musi wszystko być jak w zegarku, niczym w ideałach Kunikidy, bla, bla, bla - Osamu wywrócił oczami, wyraźnie niezainteresowany wywodem swojego partnera z pracy. Zabrał rękę z twarzy blondyna, który niemal od razu krzyknął.

- Dazai!

- Tak, tak idealny Kunikidaa-kun by sobie tutaj beze mnie poradził.

- Huh? A ty co tak nagle? - odezwał się, zbity z tropu zachowaniem drugiego detektywa.

- No, ale jak nic nie robię to też jest źle, więc - kontynuował i zanim towarzysz zdążył zareagować, to odwrócił się w kierunku domku obok, gdzie starsza pani podlewała kwiatki.

- Dzień Dobry! Możemy zadać parę pytań? - zawołał wesoło Osamu, machając kobiecie ręką.

Staruszka przez chwilę spoglądała na nich zdziwiona, ale wyłączyła węża ogrodowego i podeszła do żywopłotu.

- Słucham? W czym mogę wam pomóc?

- Co może nam pani powiedzieć o dwójce mieszkającej w tamtym domu? - zapytał, wskazując na sąsiedni budynek.

Doppo powstrzymał chęć przejechania sobie dłonią po twarzy, gdy usłyszał tą bezpośredniość.

- Oh, macie na myśli Atsushiego i Kyoukę? To bardzo miłe dzieci.

- Długo tu mieszkają?

- Ponad dwa lata na pewno, a czemu tak o nich pytacie? Stało się coś? Mają kłopoty?

- Nie, absolutnie nic złego się nie wydarzyło. Jesteśmy ich starszymi kolegami z pracy i byliśmy w okolicy, więc z ciekawości wpadliśmy zerknąć gdzie mieszkają – wyjaśnił Osamu z urzekającym uśmiechem. - Może nam pani opowiedzieć coś jeszcze? Co lubią?

- Całe szczęście. Atsushi to taki dobry i uczynny chłopak. Zawsze dzień dobry mówi, zakupy poniesie – oznajmiła staruszka, wyraźnie wzruszona dobrocią ze strony chłopaka. - Lubi jeść chazuke, a Kyouka urocze rzeczy jak na przykład króliki.

- Rozumiem, wygląda na to, że są naprawdę dobrymi dzieciakami. Bardzo nam pani pomogła, dziękujemy! W takim razie idziemy znaleźć im prezenty powitalne, do widzenia! - Dazai odszedł, ciągnąc po drodze Doppo za sobą za kołnierz koszuli.

Kunikida burzył się, krzycząc coś o tym, co on wyprawia i zarzekał się przy okazji, że sam potrafi chodzić.

Starsza pani obserwowała tą scenkę z dobrodusznym uśmiechem na ustach, machając im na pożegnanie. Gdy zniknęli jej z pola widzenia, dokończyła podlewanie kwiatów i wróciła do mieszkania. Wyciągnęła telefon i odetchnęła z ulgą, że nie musi już utrzymywać maski uroczej, pociesznej babci wybrała odpowiedni numer. Minęła chwila, zanim połączenie zostało odebrane.

Krwawy Pies i Bestia pod KsiężycemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz