Nienawidziłem śnić.
Każde senne marzenie było odrzucające, pełne miękkiej ohydnej pleśni, niewyraźne jak ulewa.
Często śniłem.Śniłem o samym sobie, fragmenty krótkiego życia mieszały się i łączyły w nowe scenariusze, nowe dni i nowe godziny.
Mimo wszystko były do bólu powtarzalne, obracając się w nikłym świetle księżyca jak stara katarynka.Wreszcie ta blada łuna popchnęła mnie do zdecydowanych działań. Chociaż wiele razy mi to odradzali, po raz pierwszy nie ugiąłem się i udało mi się umówić na wizytę z neurologiem - podobno paskudne sny, gdzieś z pogranicza jawy, to drobne zawirowania czy błędy mojego mózgu.
Zjawiłem się w wyznaczonym terminie w gabinecie niedaleko placu głównego. Na białej, smutnej ścianie, tak podobnej do wszystkich innych, wisiał jedynie kalendarz.
Bezwiednie powiodłem po nim wzrokiem, tylko po to, by dostrzec w każdym okienku jedną liczbę - dzisiejszą datę.
Nie miałem jednak wystarczająco dużo czasu, żeby należycie się nad tym zastanowić, gdyż w tej właśnie chwili, drzwi się otworzyły i ukazała się w nich spłaszczona twarz z grubymi czarnymi oprawkami, które stanowiły jedyną cechę charakterystyczną doktora. Nerwowym gestem ręki zaprosił mnie na niebieskie krzesełko obok biurka, po drugiej stronie wiekowego komputera.- A więc ma Pan problemy ze snem - zaczął, pospiesznie poprawiając okulary. Skinąłem głową i po chwili dodałem słowne potwierdzenie, niepewny czy neurolog widzi coś przez ogromne oprawki.
- Tak, tak. Dobrze - Zanotował coś, chociaż nawet na dobre nie zaczęliśmy rozmowy.
- Co Pana drażni w snach?- krótką notatka -
- Jak często one występują?
- zawahanie, poprawienie okularów, notatka -
- Czy się powtarzają?
- Aha, aha...
- Jak często?
- notatka -
- Czy...
- Przepraszam - przerwałem. Pytania były zadawane w ślimaczym tępie, a moje odpowiedzi notowane jeszcze wolniej. - Ja po prostu chcę się ich pozbyć - powiedziałem stanowczo.
Neurolog poruszył się nerwowo w fotelu, poprawiająv okulary.
- Pozbyć... pozbyć! - wykrzykiwał po nosem, patrząc wszędzie tylko nie na mnie. Wyglądał na wzburzonego, jakby w końcu przebudził się z długiego letargu. Nie całkiem wiedziałem jak się zachować, więc jedynie skinąłem głową, chociaż nie sądzę żeby neurolog to dostrzegł. Prędko postawił kilka kresek na kartce i szybkim ruchem wręczył mi ją, niemal wypychając mnie za drzwi.
- Pozbyć! - mamrotał wciąż pod nosem.
Uciekłem z tego dziwnego miejsca tak prędko jak się dało i dopiero na ulicy spojrzałem na trzymaną w dłoni kartkę. Pismo było nierówne, a przekaz wydał mi się pozbawiony sensu.
Zaśnij
Za grosz nie rozumiejąc jak miałoby mi to pomóc, i tak skierowałem się do domu by wkrótce przygotować się do snu (w końcu było już późno). Kiedy przymknąłem oczy wydawało mi się, że słyszę ciche chrobotanie, pewnie myszy.
Wkrótce zasnąłem i jak co noc nawiedził mnie sen. Fragmenty ostatniego dnia rozpadły się by połączyć się w inną, szaloną konfigurację, data w kalendarzu wyolbrzymiła się i zadudniła w mojej czaszce. Potem przyśniła mi się płaska twarz bez oczu i srebrny sztylet wbity w moje serce.
Już nigdy więcej nie śniłem, ale nigdy też nie mogłem się obudzić.
02.09.2024r.