Rozdział IX

42 5 1
                                    

Lena

13 grudnia

Następnego dnia obudziłam się dość późno. Początkowo zerwałam się z łóżka, jak spłoszona zwierzyna, ale po chwili uświadomiłam sobie, że dzisiaj nigdzie mi się nie spieszy. Większość gości opuściła pensjonat po feralnych wydarzeniach z wczorajszego dnia, a ci, którzy zostali, mieli zapewnione śniadanie serwowane prosto do pokoi. Tata obiecał, że sam zbierze resztki po posiłkach – powiedział, że już i tak za dużo spraw spadło mi na barki. Chyba miał rację. Moje ciało wciąż odczuwało napięcie, które nie chciało go opuścić. Ból ciągnący się od stopy aż po lewe biodro sprawił, że wróciłam na łóżko, usiadłam na jego krawędzi i zaczęłam powoli masować każdy bolący fragment. Już miałam zabrać się za masaż drugiej nogi, kiedy moją uwagę odwrócił telefon, który po raz drugi wydał dźwięk nowego powiadomienia.

Daniel: Długo zamierzasz jeszcze byczyć się w łóżku?

Daniel: Nie myśl sobie, że sam ogarnę knajpę na twoich gości, a przypominam ci, że ktoś też musi nanosić drewna do kominka, aby choć trochę rozgrzać salę (tak, to będę ja, ale podnoś już ten tyłek!)

Lena: W sensie, że na mnie czekasz?

Daniel: Weź mnie nie osłabiaj...Czekam i daję ci 15 minut. Później idę do domu, zaparzę sobie kawę i jak nie zdążysz zanim to zrobię, nie dostaniesz swojej.

Lena: Daj mi 10 minut. Zaraz będę :D

*

– Już myślałem, że jaśnie pani dzisiaj nie wstanie – Daniel otworzył mi szeroko drzwi, zanim jeszcze zdążyłam zapukać.

– Było ciężko, przyznaję – odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech.

– Chodź, właśnie parzę kawę, a poza tym... mam nadzieję, że masz ochotę na śniadanie. Udało mi się upiec świeże drożdżówki – dopiero teraz dotarł do mnie obezwładniający zapach słodkich wypieków unoszący się w przedsionku.
– Idziesz? – zapytał, widząc, że stanęłam jak zaczarowana.
– Tak, tylko zdejmę buty, bo przed domem masz tyle śniegu, że ledwo weszłam na schody!
– Czyli marzy ci się poranne odśnieżanie, co? Nie ma sprawy!
– Ale ja...
– Mówię poważnie! Ty odśnieżasz, ja idę po drewno. Ale najpierw szamka! – Daniel wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, po czym stanął w szerokim rozkroku z założonymi rękami na piersi. – Chyba że boisz się kompromitacji, cherlaku?
– Cherlaku?!
– No spójrz na siebie. Sama skóra i kości. Od kiedy tu przyjechałaś, nie wiem, czy została z ciebie chociaż połowa.
– Wydaje ci się. Po prostu mam tu sporo do roboty... – rzuciłam, lekko zakłopotana, choć cieszyłam się, że w końcu na „stare lata" udało mi się pozbyć wiecznie grubych ud i łydek.
– Dobra, nie wnikam. Chodź, drożdżówka i kawa?
– Ale masz trochę mleka?

Daniel

Nigdy nie myślałem, że jakakolwiek kobieta jeszcze kiedykolwiek będzie krzątać się po mojej kuchni. A tymczasem... widok Leny, która z taką lekkością i bez zbędnego spięcia krążyła po... naszej... mojej kuchni, sprawił, że poczułem coś dziwnego. Jakieś ciepło w sercu, może nawet rozczulenie. Wciągnąłem głęboko powietrze, udając, że to przez przeziębienie, kiedy Lena spojrzała na mnie z troską. Szybko jednak się uśmiechnęła, chwyciła kubek z kawą, upiła łyk i spuściła wzrok, jakby udawała, że nic nie zauważyła. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie przyszło jej do głowy, że ta cała sytuacja z pensjonatem mogła mi sprawić jakiś problem. Bo prawda była taka, że ten cały pożar był mi wyjątkowo na rękę.

Love Game [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz