Niespodzianka

22 2 20
                                    

- Boże dostałam kolejną pałe, jak tak dalej będzie to jeszcze nie zdam, a jestem na krańcu.

- Dobra wyluzuj, jeszcze chwila i wakacje.

Właśnie rozmawiałam z Jose, wychodząc z klasy. Dziewczyna w trakcie lekcji napisała na grupę klasową abyśmy wszyscy spotkali się w klasie jeżeli nie będzie nauczyciela. Jeżeli jednak będzie, to abyśmy byli przed klasą. Po lekcji każdy automatycznie odczytał. Szliśmy w stronę klasy gdzie powinniśmy mieć teraz lekcje. Nasza szkoła jest ogromna, więc zajście do klasy od biologii w krótkim czasie jest ciężkie.

Doszliśmy do sali, gdzie była już prawie cała klasa nie licząc osób na przykład chorych. Przywitaliśmy się z osobami które teraz doszły i Jose zabrała głos.

- Więc moi kochani, jak już wiecie to mam dla was niespodziankę.

Każdy był cicho, i tylko słuchał co mówi dziewczyna. Nikt, oprócz niej nie wiedział co ma do powiedzenia.

- Organizuje imprezę biwakową w lesie! To jest propozycja nie do odmówienia.

- Ja jestem za! - krzyknął pierwszy z tłumu Eric.

- Ja też! - również krzyknęłam.

Za nami każdy zaczął mówić że jest "za" tym pomysłem. Dziewczyna na widok zadowolonych twarzy uśmiechnęła się. Dziewczyna jest przewodniczącą klasy, a za to że jest już prawie koniec roku organizuje to.

Porozmawialiśmy jeszcze o tym wydarzeniu i niestety przerwał nam dzwonek. Ten dzień będzie ciężki, i to jeszcze przez to że mam strasznie dużo lekcji. Niby mogę zrobić sobie wagary, jednak mam słabą frekwencję.

Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na swoich miejscach. Nauczycielka była już w klasie i trzymała w ręce... Kartkówki. To co? Kolejna już dzisiaj jedynka?

***

- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu. Nikt mi nie odpowiedział, więc weszłam wgłąb domu ujrzałam mamę w słuchawkach gotujących zupę.

- Cześć mamo - powiedziałam do kobiety, a ta w końcu zdjęła słuchawki i się na mnie spojrzała. Gdy mnie zobaczyła od razu się uśmiechnęła.

- O, hej córciu. Jak w szkole? - zapytała rodzicielka odkładając słuchawki na blat i obierając ziemniaki.

- Dobrze - skłamałam - zdaje, to jest ważne.

- Nie mów hop do przodu. Póki co zdajesz, nie wiadomo co będzie pod koniec roku.

- Mamo, oczywiście że zdam.

- No ja mam nadzieję.

Na mamy słowa zaśmiałam się, i wzięłam plecak na plecy.

- Dobra idę odrobić lekcje.

- Okej, zawołam cię na jedzenie.

- Dobra - powiedziałam i skierowałam się w stronę mojego pokoju.

Weszłam po schodach do mojego pokoju i oparłam na łóżko. Telefon położyłam go obok mnie, jednak zaraz musiałam go znowu wziąść do ręki ponieważ poczułam wibracje. Jose wysłała na grupę kiedy, gdzie i o której godzinie jest ta impreza biwakowa.

- Godzina 20:00, las ten, gdzie chodzimy na spacery i sobotę - powiedziałam sama do siebie - świetnie.

Niby jest początek tygodnia, jednak dla mnie trochę za późno podano informacje, jednak lepiej teraz niż dzień przed wydarzeniem.

Poszłam do łazienki przebrać się w luźniejsze ubrania, gdyż już nigdzie dzisiaj nie zamierzam wychodzić z domu.

Wyszłam z toalety i usiadłam do biurka. Z szafki wyciągnęłam książki i wyjęłam długopis. No tak... Jeszcze rok szkolny się nie skończył. Czyli zaczynam od matematyki, w trakcie trochę chemii, przechodząc na dodatek przez niemiecki i kończąc na fizyce. Cały dzień zmarnowany, włączając w to nie przespaną noc.

Murder in the forestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz