rozdział 5;
czas smakuje w towarzystwieWcisnął zmarznięte dłonie do kieszeni spodni i obserwował uważnie nadjeżdżający pociąg. Absolutny chłód panował na stacji kolejowej, gdzie jedynie daszek zasłaniał kilka ławek i oczekujących na wejście do pociągu ludzi przed grubą warstwą śniegu, która, jak to ona, nazbierała się przez noc. Aczkolwiek żadna śnieżyca ani żaden wiatr nie przeszkadzał nikomu w podróży; pojedyncze promienie słońca przedzierały się przez zachmurzone niebo, łagodzące dotychczas surową pogodę, dzięki czemu każda wycieczka transportem publicznym stawała się mniej stresująca. Po pierwsze, mniejsze opóźnienia, bo nigdy nie zerowe; po drugie, o wiele bezpieczniej.
Kolej przejechała, a ciągnące się za nią wagony hamowały z nieprzyjemnym dla uszu donośnym piskiem. Zdaje się, że ta machina miała dobre kilka lat, a i tak jej używano. Znając życie, pewnie bez przeglądu technicznego ze ślepym konduktorem. Drzwi automatyczne się uchyliły, po kolei wypuszczając pasażerów, niemal wyskakujących w biegu z wagonów, jak uchodźcy wojenni. Ręce zaciśnięte na rączkach od walizek, bagaży, siatek, pędzący przed siebie jak zwykłe bydło, bezmyślne i prostackie. Wsiadający natomiast wykorzystywali każdą lukę, żeby się jak najprędzej wepchać do środka, w panicznej obawie, że pociąg odjedzie bez nich. Wciskali się między ludzi, popychając wszystkich i sprawiając jeszcze większy armagedon niż to potrzebne.
CZYTASZ
Licho Nie Śpi
RomanceKenneth Lloyd jest nieudanym pisarzem. Jego opowieści są pełne mroku, a nikt nie lubi przecież czytać o goryczy. Zastanawiał się już, czy nie powinien może zmienić kierunku w swoim życiu, gdy to pewnego dnia wpadł na swojego pierwszego, samozwańczeg...