Pov. Jude
Z wielkim trudem, udało nam się wygrać. W pierwszej połowie myślałem że to koniec, nie udało nam się wtedy strzelić ani jednej bramki. Ich strzały były tak silne, że Mark ledwo był w stanie złapać piłkę. Na ławkę zeszliśmy z wynikiem 0 - 6 dla nas. Byłem załamany.
- Tylko na tyle was stać? - zadrwiła z nas Lucy. Widziałem jak Caleb zacisnął pięści, wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć ale starał się zachować spokój. - nie szkoda wam czasu? Przecież i tak przegracie. - powiedziała
- Dopóki piłka jest w grze, każda z drużyn ma takie same szanse na zwycięstwo! - stwierdził Evans
Usiadłem między nim a Stonewallem. Spojrzałem na kapitana, który również nie miał pomysłu na przeciwnika.- Ich strzały są zbyt silne aby je pokonać - powiedział cicho ale wyraźnie by dało się go usłyszeć.
- Mark...- Westchnąłem - Wzmocnijmy obronę! - chłapak spojrzał na mnie pytająco - nawet jeśli obrońca nie da rady powstrzymać ataku, to będzie w stanie mocno go osłabić. - widziałem iskry w jego oczach na te słowa.
- Ale samą obroną nie wygramy - stwierdził po chwili.
- Może użyjmy tej techniki, którą stworzyliśmy przez przypadek...no wiesz tej z tymi pingwinami z boskimi skrzydłami - Love spojrzał w niebo i się zaśmiał ma myśl o tym strzale.
- Myślę, że to nie jest zły pomysł. - powiedziałem. Wróciliśmy na murawę.
Nasz pomysł się sprawdził. Mecz zakończył się wynikiem 8 - 7. Obie drużyny cieszyły się jak dzieci, za to nasz przeciwnik nie mógł się pogodzić z porażką.
- Gratuluję - podeszła do nas dziewczyna. Ciemne, rozczochrane włosy opadały na jej bladą twarz. - jak to jest możliwe że z nami wygraliście? Dlaczego odrazu nie pokazaliście całej swojej mocy? - zapytała.
Bo wtedy jej jeszcze nie mieliśmy - spojrzała na mnie z niezrozumieniem. - Nasza drużyna rośnie w siłę z każdą kolejną porażką, z każdym kolejnym przeciwnikiem jesteśmy coraz silniejsi. To jest właśnie siła Raimona - odpowiedziałem pewnie. Chłopacy stojący za mną, przytaknęli na moje słowa. Musiałem jednak przyznać, że drużyna ognistego miecza była jedną z najlepszych z jakimi miałem okazję zagrać. Dziwiłem się, że nigdy o nich nie słyszałem.
- Pamiętaj Jude, bogini zwycięstwa ma słabość do ludzi którzy się nie poddają. - powiedział Mark, kładąc swoją rękę na moim ramieniu. Lucy bezpiecznie odprowadziła nas pod samą bramę obozu, tak jak obiecała. Całą drogę odbyliśmy w ciszy, poza Darrenem i Hurleyem którzy sprzeczali się o jakąś głupotę. Na miejscu czekał kierowca oraz trener (tym razem prawdziwy) liceum Zeusa. Szybko się z nami pożegnali i odjechali.
_____________________
Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam, pisałam to w nocy a mój wzrok już nie wzrokuje.
Bardzo dziękuję za komentarze i przepraszam, że spóźniłam się z rozdziałem <3 miałam do roboty więcej rzeczy niż myślałam i się nie wyrobiłam.Mimo wszystko mam nadzieję że się podoba❤️
CZYTASZ
Od wroga do przyjaciela, a może coś więcej... / Jude x Caleb / Inazuma eleven
FanficJude x Caleb, na początku wrogowie, z czasem uczucie zamienia się w coś więcej *Odbiega od oryginalnej fabuły* Wstyd mi za pierwsze rozdziały (za inne też) miłego czytania ❤️