4.

47 10 5
                                    

Następne dni minęły mi dosyć szybko aż nadszedł sylwester. Był wieczór, koło północy. Za piętnaście minut miał nastąpić nowy rok. Siedziałam w swoim pokoju na łóżku, w uszach miałam słuchawki z muzyką na fula otulona byłam w koc i czytałam książkę. Po mimo tego, że muzykę miałam głośno to cały czas słyszałam wystrzały fajerwerek. Kończyłam czytać kolejny rozdział książki gdy drzwi do pokoju otworzyły się a w progu stanął Tony. Z nim i Vincentem miałam najlepszy kontakt. Przez te kilka dni zdołałam zauważyć, że Hailie to atencyjna kurwa, Will cały czas nad nią skakał, Dylan miał widział we mnie wroga, a Shane miał wyjebane. Tony podszedł do mnie i ściągnął słuchawki.

-Chodź do nas na dół- poprosił. Ja jako odpowiedź wstałam, zastopowałam muzykę i zamknęłam książkę. Razem zeszliśmy do salonu gdzie faktycznie siedzieli wszyscy. Chwilę później zaczęło się odliczanie do północy.
3...2...1
I zaczęły się głośne a nawet bardzo głośne wybuchy fajerwerek. Od razu zaczęło mi piszczeć w uszach. Szybko zatkałam uszy a do oczu napłynęły mi łzy przez strach. Zacisnęłam mocno powieki i czekałam aż to wszystko się skończy. Poczułam, że ktoś mnie do siebie przytula. Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na Tony'ego, który mnie do siebie przytulał. Napotkałam też zaniepokojony wzrok Vincenta i gardzące mną spojrzenia Willa, Dylana i Hailie. Shane miał w wszystko wyjebane.

-Pójdę do siebie- wyszeptałam do Tony'ego i wstałam. Wychodząc z salonu usłyszałam przytłumiony śmiech Hailie. Wiedziałam, że śmieje się ze mnie. Spojrzałam na godzinę. Była 00.04 a za dziesięć minut będę miała trzynaście lat. W myślach złożyłam życzenia Raise' owi bo on miał już 17 lat. Miałam nadzieję, że uciekł z domu dziecka bo to miejsce nie było dobrym miejscem dla dzieci.

Po powrocie do pokoju ogarnęłam się do snu i zasnęłam z słuchawkami na uszach.

Pov: Tony

Było mi szkoda Thali. Widać było, że się bała. Gdy wyszła z salonu postanowiłem, że za jakiś czas pójdę wraz z Vincentem sprawdzić co u niej. Było jakieś 30 minut po północy więc postanowiliśmy zajrzeć co u Thali. W jej pokoju panowała ciemność. Jedyne światło jakie wpadało to światło księżyca, który był dzisiaj w pełni. Zapaliłem latarkę w telefonie i skierowałem na łóżko gdzie leżała czarnowłosa. Miała na uszach słuchawki a do swojej piersi tuliła maskotkę w kształcie prosiaczka z bajki pt. "Kubuś Puchatek". Z tego co wiem dostała ją na siódme urodziny od Raise'a. Jej twarz wyrażała spokój więc opuściliśmy pokój.

Pov: Thalia

Rano obudziłam się o szóstej. Weszłam do szafy i wybrałam bluzę Raise'a i czarne spodnie dresowe. Następnie skierowałam się do łazienki gdzie umyłam się, umyłam włosy, wysuszyłam je i uczesałam. Potem ubrałam się i umyłam zęby. Gdy zeszłam na dół spotkałam tam Vincenta, Dylana, Tony'ego i Hailie.

-Hej- przywitałam się, a następnie wyjęłam z lodówki jakiś jogurt i zaczęłam robić sobie jogurt z owocami i płatkami zbożowymi. Z gotowym posiłkiem usiadłam pomiędzy Vincem, a Tony'm i zaczęłam spokojnie jeść. Rozmyślałam nad wieloma sprawami do póki nie odezwał się Vincent.
-Jak zjesz to przyjdź proszę do mojego gabinetu, Tony cię zaprowadzi- poprosił mężczyzna i wyszedł z kuchni.
-Już coś przeskrobałaś?- spytał prześmiewczo Dylan.
-Pilnuj własnego nosa- odpowiedziałam mu wrednie. Gdy wstałam i chciałam odłożyć miskę do zlewu Dylan podłożył mi nogę przez co wywaliłam się. Na szczęście miska się nie rozbiła za to ja poczułam jak coś wbija mi się w rękę. Podniosłam się i ujrzałam, że w moje przedramie wbiła się szpilka, którą ktoś tam na pewno podłożył. Niestety w kuchni nie było już Tony'ego, który mógłby mi pomóc to opatrzeć a wiedziałam, że sama nie dam rady. Usłyszałam śmiech Dylana i Hailie więc ignorując ich odłożyłam miskę i poszłam pod pokój Tony'ego. Zapukałam, a gdy dostałam pozwolenie wejścia, weszłam.

-Zaprowadzisz mnie do gabinetu Vinca?- spytałam próbując powstrzymać płacz bo szpilka wbitą w rękę strasznie bolała.
-Tak- zaczął ale nie dokończył gdy zobaczył moją rękę- Boże kto ci to zrobił?!- podniósł głos przez co skuliłam się- przepraszam- przeprosił gdy zobaczył jak zareagowałam. Z szafki nocnej wyjął apteczkę i zaprowadził do gabinetu najstarszego z braci. Zapukał a gdy Vincent pozwolił nam wejść otworzył drzwi i mnie przepuścił.

-Mamy problem, Vince- zaczął i pokazał moja rękę. Na twarzy brata malowało się przerażenie.
-Kto to zrobił?- spytał mnie łagodnie brat.
-D-dylan- odpowiedziałam cicho. Vincent kazał usiąść mi na kanapie, sam usiadł obok mnie i wziął się za wyjmowanie szpilki. Szpilka wyszła nawet łatwo ale gdy podwinęłam rękaw i ujrzałam ranę która powstała przeraziłam się. Na mojej ręce widniało głębokie wbicie z, którego lała się krew jak z wodospadu. Zacisnęłam powieki widząc tą ranę. Vince szybko wziął się za opatrywanie rany i już po pięciu minutach miałam ją opatrzoną.
-Dziękuje- podziękowałam trochę głośniej. Następnie przeszliśmy do rozmowy.

-Na początku chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- uśmiechnęłam się lekko a on kontynuował- teraz druga sprawa. Do szkoły zaczniesz chodzić po feriach więc w razie czego żebyś mogła się z nami kontaktować chciałbym ci wręczyć nowy telefon bo widziałem twój stary i też słyszałem, że lubisz robić zdjęcia a aparat w tym starym jest okropny więc proszę to twój nowy- powiedział wręczając mi pudełko.
-Żartujesz prawda?- spytałam.
-A wyglądam żebym żartował?- spytał śmiejąc się lekko.
-Dziękuje- podziękowałam uśmiechając się szeroko.
-Następną sprawą jest to, że Tony mówił mi, że masz w posiadaniu list od swojej matki i gdybyś pozwoliła chciałbym go przejrzeć. A ostatnia sprawa to w ferie wyjeżdżasz wraz z Hailie i Świętą Trójcą do Tajlandii więc Tony zabierze cię za kilka dni na zakupy do galerii- skończył mówić a ja byłam w nie małym szoku. Tajlandia? Zakupy w galerii? Ja najdalej gdzie byłam to razem z Raise'm u dziadków jego przyjaciela a jedynie gdzie robiłam jakieś zakupy ubraniowe to lumpeks a potem sama przerabiałam. Pożegnałam się z Vincentem, zabrałam nowy telefon i powoli wróciłam do swoich czterech ścian gdzie czułam się najbezpieczniej. Zanim zaczęłam całą zabawę z przekładaniem karty i konfigurowanie telefonu zrobiłam kopie zapasowe we wszystkich aplikacjach i zabrałam się za to...

W końcu wszyscy umrzemy// rodzina Monet// I wanna fall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz