|☆1 Rozdział☆|

69 5 29
                                    

✿Pierwszy Dzień w Szkole✿
~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Właśnie dochodziliśmy do domu babci i zarazem mojego nowego domu. Od zakończenia naszego dialogu z Caleb'em nie zamieniliśmy ani słowa, ale mnie już powoli drażniła ta cisza.

- Daleko jeszcze?- jęknęłam znudzona. Dosłownie idziemy chyba tak wieczność. Na chodniku jesteśmy tylko my, nie ma żadnych innych przechodniów, co było niecodziennym przeżyciem. Przynajmniej dla mnie.

- Już niedaleko.- odparł i kopnął jakiś losowy napotkany kamień który pojawił się pod jego nogami.- Weź no przyspiesz. Nie wiem, jak ty możesz tak chodzić. Każdy by już zdążył wrócić z domu na lotnisko.

- No już się tak nie denerwuj, zaraz będziesz z powrotem w swojej mrocznej, smutnej jamie.- oznajmiłam wzdychając, poklepałam go po barku i włożyłam ręce do kieszeni spodni.- mogę przyspieszyć tą jedną przecznicę jak chcesz.

- No w końcu! Myślałem że już się nie zdecydujesz..- oznajmił i przyspieszyliśmy tak jak powiedziałam.

W pewnej chwili przechodziliśmy przez most nad rzeką.., rzeką w której odbijały się promienie zachodzącego słońca i różowe niebo. Zatrzymałam się przy barierce i popatrzyłam na słońce które znikało powoli za budynkami mieszkalnymi. Stałam tak dłuższą chwilę, i nawet nie zorientowałam się że Caleb po prostu sobie poszedł.( tak naprawdę, to czekał na Zo przy lampie) Ocknęłam się dopiero z takowego transu w chwili gdy dokoła mnie rozległy się inne głosy. Obejrzałam się wokół własnej osi aby sprawdzić kto przechodził przez most. Mój wzrok powędrował na trójkę chłopaków kłócących się z Caleb'em.

Co on tu robi? Myślałam że poszedł do domu..- pomyślałam

No nie, znów wpakował się w kłopoty. Trzeba to zakończyć, tylko jak? Przecież nie podejdę teraz do nich i nie powiem: "Hej, a wy to po co się z nim kłucie zamiast go ignorować. Przecież to nie ma sensu bo on tak zaczyna praktycznie do wszystkich" . A może jednak? Nie! To nie wyjdzie.., no ale trzeba to jakoś zakończyć.. ehh, kuzynie ty to mnie kiedyś wymeczysz..

- Co tu się dzieje?- zapytałam Caleb'a kiedy powstanowiłam podejść do wymienionej trójki chłopaków z Caleb'em.- Czy ty choć jeden dzień nie umiesz wytrzymać bez zaczepek?- westchnęłam zrezygnowana. Pozostali chłopcy spojrzeli na mnie z zaskoczeniem.

- Ta sprawa ciebie nie dotyczy ( kocham ten tekst.. Jude go mówił z tego co pamiętam jak Celia go znalazła na korytarzu w akademii ) ( jak się mylę, to mnie poprawcie). Daj mi normalnie żyć a nie tylko wytykasz mi same uwagi.- powiedział nad wyraz poważnie. Zestresowałam się. Caleb i tak ma już za dużo problemów, a jemu to wcale najwidoczniej nie przeszkadza. A to jest najgorsze. I co ja później powiem babci? Że Caleb znowu znalazł sobie kogoś do dręczenia...?

- Nie mogę już dłużej patrzeć na to, że nie tylko znęcasz się na mnie, ale też na innych psychicznie. Tobie naprawdę nie mało problemów?- zapytałam go ze skruchą. Było mi smutno, że mimo uwag babci, moich a nawet innych ludzi Caleb robił wszystko na złość. Że tak powiem, "na kogo panie, na tego benc!".

- Słyszysz co powiedziała? Daj nam spokój.- powiedział jeden który stał na czele trójki chłopaków. Pewnie to jego zaczepił.

Chłopak ten miał brązowe włosy, a raczej dredy związane w kucyka i założone niebieskie gogle na oczach. Ubrany był w ciemny szary sweter, biało- czerwoną kurtkę i czarne jeansy. Był podobnego wzrostu Caleb'a,

|•×Nigdy Nie Przestane Cię Kochać!ו| ミJude Sharp x OCミOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz