— Alleluja w końcu na miejscu. — Blondynka dopadła do drzwi od naszego nowego mieszkania, prawie się przewracając po drodze i zaczęła grzebać w swoich torbach w poszukiwaniu kluczy. — Śmierdzę gorzej niż dworzec centralny nocą — burknęła do siebie, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się na to, bo no cóż, miała rację, ale nie miałem serca jej tego mówić. Sam pewnie nie pachniałem lepiej.
— Niech zgadnę, włożyłaś je gdzieś i nie wiesz, gdzie są — prychnąłem zirytowany, nawiązując do jej pierwszej części wypowiedzi. Postawiłem dwie walizki koło drzwi, a potem oparłem się o ścianę, by odetchnąć, bo przez całą drogę od dworca musiałem taszczyć je za sobą. I nie tylko swoje, ale także dziewczyny, bo nabrała tego wszystkiego, jakby szykowała się na apokalipsę, a nie na przeprowadzkę. Spojrzałem niechętnie na dwie walizki, które ze sobą zabrała i pięć mniejszych toreb, które teraz wisiały na mnie, bo dla dziewczyny niesienie dwóch bagaży, już było wielkim wyczynem, a ja oczywiście robiłem za darmowego tragarza. Nigdy w życiu się tak nie zmęczyłem, a pamiętam, że miałem ciężkie treningi w liceum, ale to było nic w porównaniu z niesieniem tych tobołów przez dwa kilometry. Ta mała franca stwierdziła, że się przejdziemy, bo nie mamy daleko. I może dwa kilometry to wcale nie był długi dystans i nie psioczyłbym wcale, ale wszystko zmieniło się w momencie, gdy musiałem nosić na sobie z dwadzieścia kilogramów, jak i nie więcej.
— Nie marudź — Machnęła na mnie dłonią, jakby odganiała natrętną muchę, na co posłałem jej poirytowane spojrzenie, którego nie mogła widzieć, bo cały czas szukała tych cholernych kluczy. — Mam! — krzyknęła uszczęśliwiona i wyjęła pęk kluczy, a ja szturchnąłem ją w ramię by była ciszej, bo nie chciałem mieć na starcie problemów z sąsiadami. Pragnąłem tylko wejść do tego cholernego mieszkania i w końcu rzucić się na łóżko, by zakopać się w nim do następnej wiosny, jednak to były tylko marzenia, bo jutro mieliśmy nasze pierwsze zajęcia. Dosłownie w tej chwili nienawidziłem się za to, że dałem się namówić ojcu na te cholerne studia, na które nawet nie chciałem iść. Jedyne, z czego się cieszyłem to to, że byłem daleko od niego i jego kontrolującego zachowania, tyle z tego dobrego. W końcu nie musiałem się wkradać do swojego własnego domu, po tym, jak zbyt późno wróciłem z imprezy!
— Szturchniesz mnie jeszcze raz, a zepchnę cię ze schodów — zagroziła, rzucając mi mordercze spojrzenie i w końcu otworzyła nam drzwi. Uśmiechnęła się szeroko do siebie, a potem nie czekając na mnie, wbiegła do środka, zostawiając wszystkie bagaże za sobą. Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu i cieszyć, jakby była na dobrej fazie, a z tego, co było mi wiadomo, wypiła tylko sok multiwitamina, który uwielbiała. Może sobie coś dosypała wcześniej na odstresowanie, wcale bym się nie zdziwił, gdyby w tajemnicy przede mną uraczyła się alkoholem.
— Nie myśl, że będę taszczyć to wszystko! — krzyknąłem za nią i ominąłem dwie walizki, które zostawiła, biorąc swoje własne. Dziewczyna tylko fuknęła coś pod nosem, a potem wróciła się po walizki, a ja w końcu mogłem wejść do mieszkania i pierwszym co zrobiłem, było zrzucenie tych wszystkich toreb, które na mnie ciążyły.
— Ostrożnie! — zganiła mnie, gdy zobaczyła, że niedbale rzuciłem jej torby w kąt. — Tam są moje paletki i perfumy, które do najtańszych nie należały!
— Tym razem ja posłałem jej mordercze spojrzenie, bo powoli działała mi na nerwy, a miałem z nią mieszkać przez najbliższy rok jak nie więcej, zależy czy w międzyczasie studiów dorobię się czegoś własnego. Na początku wizja mieszkania z przyjaciółką wydawała mi się kuszącą opcją, tym bardziej że sama mi to zaproponowała, bo mieszkanie było jej wuja. W dodatku płaciliśmy za nie śmieszne pieniądze, więc jakbym mógł odmówić, wiedząc, że mieszkania w tym mieście do najtańszych nie należały. W dodatku znalezienie jakiegoś z normalnym współlokatorem graniczyło z cudem, więc chcąc nie chcąc byłem skazany na dziewczynę. Dopiero teraz zaczęły do mnie dochodzić skutki tej decyzji, a mogłem jebać swojego ojca i nie ulegać jego presji, by pójść na studia. Wyjechałbym gdzieś może i pewnie nie zarabiałbym dużo, ale przynajmniej miałbym święty spokój. A tymczasem musiałem użerać się ze swoją przyjaciółką i wykładowcami, bo na pewno trafi się jakiś chuj, który będzie chciał uprzykrzyć życie studentom. Niebiosa miejcie mnie w opiece.
CZYTASZ
Wypadki chodzą po ludziach BxB
Action!Okładka na razie zastępcza! Axel nigdy nie miał łatwo, ale zaczęcie studiów w innym mieście, sprowadziło na niego kłopoty, o których nawet nie śmiał myśleć. Już pierwszego dnia jadąc na zajęcia, powoduje stłuczkę z pewnym mężczyzną, do którego od r...