Rozdział 9 : Pierwsze starcie.

6 1 4
                                    

Siedziałam skulona pod prysznicem, czując, jak ciepła woda delikatnie spływa po moim ciele. Szyba była już całkowicie zaparowana, a moje odbicie rozmyte. Patrząc w swoje oczy, zastanawiałam się, kiedy moje życie stało się skomplikowane.

Czy to wszystko zaczęło się od dnia moich narodzin ? Kto zdecydował o moim losie ? Czy to dlatego mój prawdziwy Ojciec mnie porzucił ?

Te pytania krążyły wokół mnie jak duchy, wypełniając przestrzeń łazienki, gdzie tylko dźwięk spływającej wody przerywał ciszę. Każda kropla, która spadała na moją skórę, zdawała się być symbolem moich łez. Łez, które już nigdy nie wypłynęły na powierzchnię, ponieważ ostatni raz zostały pochowane razem z moim dziadkiem, kilka metrów pod ziemią.

Powoli wstałam z podłogi, uważając, aby nie poślizgnąć się na mokrych płytkach łazienki. Szybko owinęłam się w miękki ręcznik, czując ciepło otulające moje ciało. Moje włosy były rozczochrane po kąpieli, ale dziś nie miałam ochoty z nimi walczyć. Po prostu związałam je luźnym węzłem, pozwalając im swobodnie opadać na moje plecy. Mundurek czekał już na mnie, powieszony na jednej z szaf. Przyglądałam mu się przez chwilę, taki sam prawdopodobnie nosiła moja babka. Ciekawa jestem, co jeszcze przede mną ukrywają, czego jeszcze zdołam się dowiedzieć.

Wiedziałam, że nie mogę ukrywać się w swoim pokoju, spotkanie z Clarissą jest dzisiaj priorytetem. Następnie skupię się już tylko na nauce, resztę niech diabli biorą. Może dziadek nie wierzył w moje marzenia o dostaniu się na wymarzone studia, ale teraz, gdy go już tu nie ma, jestem zdana tylko na siebie, nikt mi tego nie zabroni.

Tak mogło by się wydawać.

Powoli krocząc, z torbą na ramieniu, skierowałam się w głąb szkoły. Kilka par oczu zwróciło na mnie uwagę, ciekawe czy mnie słyszeli. Nad czym ja się zastanawiam, słyszeli mnie na pewno. Przełknęłam gorzko ślinę, zaczynam gardzić tymi okropnymi ludźmi. Mimo że miałam świadomość, kto był odpowiedzialny za wczorajszy wieczór, czułam lekkie zdenerwowanie. Zastanawiałam się co ta banda mogła jeszcze wymyślić. Trzymając głowę wysoko, postanowiłam nie dać im satysfakcji.

Weszłam do klasy, gdzie miały odbyć się pierwsze zajęcia tego piątkowe dnia. Dzięki Bogu, że to już koniec tygodnia szkolnego. A tak a propos Boga, dziś ma się odbyć uroczystość pogrzebowa Emmy, choć nie wiem gdzie trafi jej dusza. Jeśli mam skończyć tą szkołę, pośród tych degeneratów, sama nie wiem czy trafię tam do góry.

Z letargu wyrwał mnie odgłos bicia brawa, dopiero wtedy rozejrzałam się po nie wielkiej sali i zdałam sobie sprawę, że nie byłam tam sama. Przed moimi oczami stała grupa pięciu osób, a na ich czele dumnie stała Clarissa. Spotkanie nastąpiło szybciej, niż się spodziewałam, i nagle moje emocje się zmieniły. Zamiast strachu, poczułam w sobie palącą chęć zemsty. Z minuty na minutę moje uczucia przekształcały się w gniew, a gdy reszta dołączyła do Clarissy, w oklaskach, stałam tam, patrząc z intensywnym spojrzeniem z jednej osoby na drugą.

- Brawo Emory, nie sądziłam, że Ci się uda, przeszłaś test. Zdumiewające - oznajmiła, patrząc na mnie z jadem w oczach. Dziewczyna bawiła się kosmykiem swoich włosów, nagle miałam chęć wyrwać jej co do jednego z nich.

Pokiwałam głową, przymykając powieki.

- Jak możesz tak spokojnie o tym mówić ? Czy Wy jesteście normalni ? - powiedziałam, podchodząc bliżej.

- Ależ nie histeryzuj, przecież nic Ci się nie stało.

- Może i mi nic się nie stało. Ale co z innymi, którzy przechodzili przez ten cholerny test ? Co z Aster ? Dobrze wiesz, co wtedy jej zrobiliście - mój głos brzmiał zdecydowanie, widziałam chwilę zawahania w jej twarzy.

Legati dal SegretoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz