Rozdział 8 : Tajemnice przeszłości.

36 3 15
                                    

Dziadek często  pytał mnie, kim chcę być gdy dorosnę. Co roku, wraz z moim wiekiem odpowiedź była inna. Gdy byłam młodsza chciałam zostać weterynarzem, nieco później astronautą, a jeszcze innym razem tancerką. Bawiły go moje odpowiedzi, ale mówił że we mnie wierzy. Gdy ostatnim razem odpowiedziałam, że chcę dostać się na Oksford -  jego uśmiech zgasł. Czy to coś złego ? Nie byłam już malutką dziewczynką, zaczynałam wiedzieć czego chcę. Na samą myśl, że mogłabym poznać inne życie, z dala od toksycznych rodziców dostawałam gęsiej skórki. Byłam tym faktem tak podekscytowana. Gosposie często rozmawiały między sobą, że ich dzieci tam uczęszczają, podobno to bardzo dobra uczelnia.

 Dlaczego więc on się z tego nie cieszył ?

Kilka dni później przypadkowo zatrzymałam się przed jego gabinetem. Usłyszałam stłumiony głos dziadka, chyba rozmawiał przez telefon. Rozejrzałam się dookoła, całe szczęście nikt mnie nie widział. Nie lubię podsłuchiwać i zazwyczaj tego nie robię, ale to wszystko zaczęło się robić podejrzane. W głębi duszy wiedziałam czym może zajmować się moja Matka, mimo że nie chciałam w to wierzyć. Jednak nie byłam już takim dzieckiem. Nie rozumiem tylko, jak  Dziadek może na to wszystko pozwalać. 

Czy wszystkie rodziny takie są ?

- "Nie chcę jej okłamywać, Emory nie może dłużej żyć w iluzjach, które nigdy się nie spełnią"- powiedział wyraźnie. W tle usłyszałam odgłos zapalniczki, która po chwili uderzyła o dębową deskę jego biurka. To musiała być ciężka rozmowa, palił cygaro tylko, gdy był bardzo zdenerwowany.

Nie mogłam odpuścić, musiałam dowiedzieć się więcej. Przysunęłam się jeszcze bliżej, podłoga nieco pode mną zaskrzypiała.

- " Nie chcę jej zawieść. Po prostu nie mogę jej dłużej okłamywać, nie gdy widzę jej szczęście, gdy o tym mówi.- powiedział powoli, jakby każde jego słowo ważyło tonę.- Jej przyszłość jest już zaplanowana, jak do cholery mam jej powiedzieć, że nigdy nie trafi do Oksfordu, nigdy nie zostanie tym kim chciałaby być. Boje się, Eleno, tak bardzo boje się, że po tym moja ukochana wnuczka i mnie znienawidzi" - dokończył łamiącym się głosem.

Co to oznaczało ? Czy moje życie było na prawdę tak przewidywalne ? Kim była Elena ?

Stojąc w bezruchu za drzwiami, zrozumiałam, że moje marzenia są nic nie warte. Myśli wirujące w głowie nie dawały mi spokoju. Jestem nastolatką, chciałabym móc marzyć o swojej przyszłości, chciałabym normalnie żyć.

Czy i to chcą mi odebrać ? Czy to co uważałam za pewnik, było tylko złudzeniem ?

Gdy usłyszałam skrzypienie drzwi, moje serce stanęło w miejscu. Wiedziałam, że to koniec mojego podsłuchiwania. Zobaczyłam jak dziadek wychodzi z gabinetu, nie miałam szans na ucieczkę. Wyglądał na zaskoczonego i bardzo zestresowanego, a on nigdy taki nie był. Pewnie zaniepokoił się, że mogłam słyszeć jego rozmowę. Mimo że wiedziałam, że słyszałam więcej, niż powinnam, postanowiłam zachować pozory. Coś mi mówiło, że z czasem i tak dowiem się wszystkiego, a to jeszcze nie jest ten moment. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, próbując ukryć swój strach i smutek. Zapytałam go beztrosko, jak mija jego dzień, choć w moim wnętrzu wciąż tliło się pytanie o to, co tak naprawdę się dzieje za zamkniętymi drzwiami tego domu.

Dziadek niechętnie przyznał, że znów musi wyjechać na kilka dni. Odkąd pamiętam wyjeżdżał w delegację raz na dwa miesiące, czasami częściej. Zawsze wracał zmęczony i osiwiały, ale szczęśliwy że znów mnie widzi. Dziwią mnie więc jego tajemnice, myślałam że mówimy sobie wszystko. Gdybym tylko wtedy wiedziała, że tak na prawdę o życiu mojej rodziny nie wiem zupełnie nic.

W te dni zazwyczaj wokół domu było więcej ochrony. Zastanawiałam się, czy coś nam grozi. Pamiętam, że co noc, aż do powrotu dziadka chowałam się z moim ulubionym misiem pod łóżko. Mimo że teraz byłam starsza nadal to robiłam, jakby miało mi to w czymś pomóc. Obawiałam się, że ktoś zaraz mnie skrzywdzi. Gdy mijały trzy dni, mogłam odetchnąć z ulgą, zawsze po tylu dniach wracał do domu. Tym razem podobno był w Nowym Jorku, nie wiedziałam gdzie to jest, ale gosposia mówiła mi, że to bardzo daleko. Żałuję, że nie mogłam lecieć razem z nim. Jeszcze nigdy nie leciałam samolotem, w ogóle rzadko bywałam poza domem . Moje obawy co do jego rozmowy już trochę przygasły. Tłumaczyłam sobie, że może po prostu chciał mi polecić inną uczelnię ? Może Oksford wcale nie jest tak dobry ? A może  planuje przeprowadzkę i wyjedziemy do lepszego miejsca ? Cóż jeśli tak, to oby nie zabierał mojej Matki i Ojczyma.

Gdy obudziłam się rano, byłam w euforii, ubrałam moją ulubioną sukienkę w kwiaty, oraz balerinki. Z tego wszystkiego zapomniałam wyszczotkować zęby, wystraszyłam się, że Mama to zauważy, ale nasz lokaj powiedział, że już wyszła. Ucieszyłam się, to będzie wspaniały dzień- pomyślałam. Na dworze świeciło już słońce, lekki wiatr rozdmuchiwał moje włosy. Wybiegłam z posiadłości prosto do naszego ogródka. Pan Steve, który zajmował się naszymi kwiatami ucieszył się na mój widok. Widziałam jak z rozbawieniem pokręcił głową. Pomógł mi ustawić radio na jednym ze schodków, i już po chwili dookoła rozbrzmiała muzyka. Nawet nasz naburmuszony ochroniarz, ledwo zauważalnie bujał się na boki. Za to ja szalałam jak nigdy, biegałam i skakałam, głośno przy tym śpiewając.

Nagle zauważyłam, że brama wjazdowa się otwiera. Natychmiast stanęłam w miejscu i czekałam, wiedziałam kto przyjechał. Usta same unosiły mi się do góry. Na podwórko wjechały cztery duże terenowe samochody, patrzyłam na nie z podziwem. Ochrona zaczęła wysiadać jako pierwsza, zaczęli wynosić torby i walizki. Zawsze noszą je do garażu, do którego nie mam wstępu. Dawno temu Dziadek ostrzegł mnie, że znajdują się tam niebezpieczne dla dzieci sprzęty. Powiedział, że bardzo by się zawiódł gdybym tam weszła. Dlatego mimo ciekawości, spełniłam jego prośbę, nigdy dotąd tam nie weszłam. 

Jednak teraz już nie jestem takim dzieckiem, prawda ?

Drzwi kolejnego samochodu szeroko otworzyły się i wtedy go zobaczyłam. Od razu mnie zauważył, zaczęłam powoli wycofywać się z ogromnym uśmiechem, to był nasz rytuał. Zawsze po powrocie ganiał mnie dookoła domu, a ja uciekałam głośno piszcząc. Tak też było tym razem, w tle nadal lekko rozbrzmiewała muzyka. Dziadek tanecznym krokiem ruszył w moją stronę, to było takie zabawne. Wirował dookoła siebie, cała służba patrzyła na nas, widziałam rozbawienie na ich twarzach, mimo że starali się to ukryć. Czasami wydawało mi się, że jego też wszyscy się boją, ale przecież to nie możliwe, on jest najlepszym człowiekiem na ziemi. Nie wiedziałam kiedy znalazłam się przy naszym stawiku, całe szczęście nie było w nim dużo wody. Poczułam jak jedna noga ześlizguje mi się z kamienia, a już po chwili byłam po pas w wodzie. Słyszałam jego śmiech, sama również nie mogłam się powstrzymać. Oczywiście że wskoczył za mną, często powtarzał, że wskoczyłby nawet w ogień. Tak więc tańczyliśmy w wodzie, ochlapując się nawzajem.

Z tej całej euforii i szczęścia, nawet nie zauważyłam kiedy woda wokół nas zaczęła robić się czerwona, a przecież nikt z nas nie był ranny. 

Legati dal SegretoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz