Rozdział 1

25 3 0
                                    

Isabela

Wychodzę z autobusu i kieruję się do głównego wejścia szkoły. Na całe szczęście przystanek jest blisko, bo inaczej zamarzłabym. Jak na środek września jest dość zimno, ale odpowiada mi to. Uwielbiam jesień i wszystko co za nią idzie, a najbardziej lubię możliwość chodzenia w sweterkach i te jesienne wieczory z herbatą, kocykiem i książką.

Pchnęłam ogromne drzwi, weszłam po schodach i ukazał mi się szeroki korytarz. Jako że trwała jeszcze poprzednia lekcja nie było tu wiele ludzi i mogłam swobodnie się przemieszczać, nie martwiąc się o staranowanie przez pchających się nastolatków. Jeśli chodzi o moje liceum, to mam teorię, że osoba projektująca te wnętrza uwielbiała kolor zielony. Dosłownie wszystko oprócz podłogi jest w tym kolorze. Powoli przemalowują niektóre fragmenty ścian ale jest to takie tempo, że chyba dopiero za 30 lat skończą.

Wspięłam się na przedostatnie piętro, co z moją kondycją jest nie lada wyczynem. Pod salą czekały już osoby z mojej klasy, ale podeszłam do grupki 3 dziewczyn, które z sobą rozmawiały. Nasza paczka trzyma się razem od rozpoczęcia szkoły średniej i dzięki nim nie umarłam z nudów. Zawsze się z czegoś śmiejemy. Aurora jest chyba najspokojniejszą z nas. Zawsze kojarzy mi się z pudrowym różem, kokardkami i ogólnie stylem cottage. Jej imię jest idealnie dobrane, bo jest jak śpiąca królewna. Ma różne zwariowane pomysły, tym bardziej jeśli chodzi o zwolnienia na w-f. Jej wspólniczką w rozmyślaniu jest Lea. Jest chyba najbardziej szaloną osobą jaką znam. Czasem się nie dogadujemy przez nasze różnice w poglądach, mimo to jesteśmy dość blisko. Obie uwielbiamy książki, więc zawsze razem komentujemy je i śmiejemy się z bohaterów. I jest jeszcze Laura. To moja najbliższa przyjaciółka i nie wiem co bym bez niej zrobiła. Zawsze mnie wspiera i słucha kiedy tego potrzebuje.  Mimo że znamy się trochę ponad rok, wiem że mogę jej wszystko powiedzieć i zaufać w każdej sprawie. Kocham wszystkie 3, ale Laura ma specjalne miejsce w moim sercu.

- Hej. - powiedziałam podchodząc do każdej i przytuliłam się na przywitanie. - Co tam?

- Ja chce już do domu. - powiedziała Lea z zrezygnowaną miną.

- Jesteś tu od jakiś 5 minut a już narzekasz. - odpowiedziała jej Laura.

- O 5 minut za dużo.

- Umiecie na biologię? - zapytała Aurora zmieniając temat.

- Coś się uczyłam, ale znając życie i tak zada takie pytania, że nie odpowiem na połowę. - odparłam.

- Nie no, damy radę. Najwyżej pomożemy sobie nawzajem i będzie dobrze. - powiedziała Laura i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę. - Słyszałyście, że Pani Wiewiórkowska chce nas zabrać pod koniec roku na wycieczkę tygodniową do Włoch? Będzie zajebiście.

- O boże! Skąd wiesz? - spytałam podekscytowana. Zawsze marzyłam, żeby zwiedzić trochę świata, a najbardziej chciałam jechać do Włoch i Hiszpanii.

- Minęłam się z nią i powiedziała, że mam przekazać klasie żeby przemyśleli tą propozycję. Pewnie i tak wszyscy się zgodzą, bo kto nie chce tam jechać.- powiedziała wzruszając ramionami.

- Też racja. Jak ktoś się nie zgodzi to naślemy na niego Srojelle i będzie po sprawie. - powiedziała wspominając przezwisko naszego wf-isty przez co wszystkie się zaśmiałyśmy.

Resztę przerwy spędziłyśmy rozmawiając o wyjeździe, a po dzwonku weszłyśmy do klasy. Lekcja była dość nudna, a czeka nas jeszcze 7 takich. Jako 2 klasa liceum mamy dość dużo godzin lekcyjnych, ale musimy to przeżyć. Wybrałam tą szkołę, bo oferowała humana z rozszerzonym polskim i filozofią(którą osobiście uwielbiam) lub wosem, zamiast historii. Z naszej 4 tylko Lea ma inne rozszerzenie.

Lekcje minęły dość szybko, a kiedy zadzwonił dzwonek oznaczający koniec naszej ostatniej godziny w tym budynku, pożegnałam się z wszystkimi i  poszłam na przystanek. Do domu miałam 30 minut autobusem, ale zawsze szybko mija mi ten czas. Uwielbiam patrzeć za okno i słuchać muzyki podczas jazdy. Mam wtedy dużo czasu na przemyślenie różnych rzeczy, a rano dodatkowe pół godziny na naukę. Po powrocie weszłam do domu przywitałam się z moimi rodzicami i bratem, Damianem. Przebrałam się i odpaliłam serial. Na szczęście nie było nic zadanego na jutro, więc miałam dużo czasu na odpoczynek.

Po kilku godzinach zgłodniałam i poszłam do kuchni upiec babeczki, ale na moje nieszczęście zabrakło jajek i czegoś do ozdoby. Mimo że było już ciemno, to moja ochota na upieczenie ich wygrała i poszłam do sklepu. Był on stosunkowo blisko mojego domu, więc nie czekała mnie długa droga. Zabrałam z półek wszystko, co mi potrzebne, oraz sok pomarańczowy i skierowałam się do kasy.

Przechodziłam przez ciemną i pustą alejkę, która prowadziła bezpośrednio do mojego domu. Po jakimś czasie zobaczyłam mężczyznę przechodzącego z naprzeciwka. Był bardzo wysoki, na moje oko miał więcej niż 190 i był ubrany w czarna koszulę oraz jeansy. Nie wzięłam tego za nic nadzwyczajnego, ale czułam dziwne przyciąganie do niego. Kiedy byliśmy blisko siebie podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Stało się coś dziwnego, bo miałam wrażenie, że na chwilę zmieniły one kolor na wiśniowy. Zahipnotyzowana zdarzeniem wpatrywałam się w mężczyzną, lecz po chwili zignorowałam ten fakt, bo pewnie mi się wydawało. Nie istnieje cos takiego jak nagła zmiana koloru oczu. Jest to po prostu nierealne. Kiedy chciałam iść dalej przed siebie, zastawił mi drogę swoim ciałem i usłyszałam jego głęboki, zachrypnięty głos.

-MOJA. - w tym momencie, oszołomiona zostałam porwana w jego objęcia.

Połączeni przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz