Lindsey:
Tata ma to do siebie, że lubi zabierać mnie w swoje wyjazdy firmowe. Ja sobie mogę zwiedzać dane miejsce u boku trzech ochroniarzy, on pracuje, a na koniec jemy wspólną kolację.
Tak i jest tym razem, weekend w Paryżu brzmi świetnie. Większość podróży oczywiście w prywatnym odrzutowcu przespałam, a podczas drugiej połowy czytałam książkę.
Apartamentowiec był jak zwykle piękny, widziałam z okna nawet wierzę Eiffla, przy której chciałam zrobić sobie koniecznie zdjęcia.
Wychodzę ze swojego pokoju i odrazu zauważam tatę. Jest odwrócony do mnie plecami, gada z kimś przez telefon po francusku, więc znaczną część słów rozumiem.
Opieram się o ścianę i czekam, aż zakończy rozmowę, co zajmuje mu, aż dziesięć minut.
-Coś się stało Lindsey?-pyta powoli się odwracając.
-Mogę jechać na miasto, oczywiście z ochroniarzami. Chciała bym trochę pozwiedzać-tłumaczę uśmiechając się.
-Na dzisiaj nie mam zaplanowanych żadnych spotkań więc pojedziemy razem, za pół godziny bądź gotowa-kiwam szczęśliwa głową i szybko wracam do pokoju. Muszę się ładnie ubrać aby wstawić zdjęcie na Instagrama.
Niestety muszę mieć prywatnego i tak walczyłam pół roku abym w ogóle mogła wstawiać co kolwiek tylko dla znajomych.
Ubieram czarną materiałową, krótką spódniczkę z malutkim wycięciem na lewym udzie, do tego ciękie czarne rajstopy, , czarne kozaki na płaskiej podeszwie, przed kolana. Na to wszystko szary gruby sweter.
Do tego dobieram złoty naszyjnik od taty i czarną torebkę. Robię minimalistyczny makijaż i wiąże włosy w francuskiego warkocza. (Na dole rozdziału wstawię zdj jak to mniej więcej wyglądało).
Wychodzę z pokoju z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Gotowa-mówię obkręcając się do okoła, aby zaprezentować się tacie.
Przygląda mi się i jestem w stanie stwierdzić, że kącik jego ust drga do góry.
-Chodźmy-stwierdza, ruszam w stronę drzwi, a on toż za mną wraz z jednym ochroniarzem. Przed drzwiami czekają kolejni dwaj.
Na dole czeka na nas czarny wóz z kierowcą. Ochroniarze mają osobny wóz.
Jedziemy w stronę centrum, nie jestem w stanie oderwać wzroku od okna. Paryż jest taki piękny. Mój spokój przerwał telefon, który zaczął wibrować na moich kolanach.
Podnoszę go do góry i widzę numer Max'a. Skoro u nas jest godzina szesnasta to u niego około dwudziesta druga.
-Halo-mówię odrazu po odebraniu, czując już na sobie wzrok, zciszam jak najbardziej telefon abym tylko ja mogła usłyszeć to co ma do powiedzenia.
-Lissy?-bełkocze pijackim głosem, na co zaciskam usta w wąską linie.-Tęsknie za tobą Lissy, nie gadamy w ogóle w szkole, to boli wiesz? Mogę na ciebie jedynie patrzeć.
-Pogadamy później-mówię zmieszana zerkając na tatę.-Pa.
-Nie rozłącz..-szybko przerwałam połączenie i wyciszyłam telefon.
-Kto dzwonił?-wiedziałam, że zapyta.
-Summer-odpowiadam pewnie po chwili zastanowienia.
-Nie lubię gdy mnie okłamujesz Lissy.
Czasem zastanawiam się czy mój tata czasem nie jest robotem, który wykrywa kiedy ktoś kłamie.
Po dłuższych przemyśleniach dochodzę do wniosku, że tak. Zdeycownie jest robotem.
CZYTASZ
Lindsey Monet podwójne życie?
Teen Fictionjak może wyglądać życie córki Vincent'a Monet'a? jeśli chcesz się przekonać to przeczytaj