Drake
- I my tu będziemy mieszkać?! Przecież to jest jakaś jebana willa! - wrzasnąłem, nie zwracając uwagi na moje młodsze rodzeństwo, które stało obok mnie i rodziców, przysłuchując się naszej wymianie zdań. - Skąd my w ogóle mamy na to pieniądze?!
- Nie unoś się, to po pierwsze - zrobił krótką przerwę - a po drugie czy mógłbyś się wyrażać?! Twoje młodsze rodzeństwo na to patrzy a ty, kurwa, przeklinasz ile wlezie! - krzyknął na mnie. Podniósł rękę do góry tak jakby chciał mnie uderzyć. Nigdy wcześniej tego nie zrobił i wiedziałem, że teraz też nie byłby w stanie.
- Wal się! - wykrzyczałem, i tak prędko ja wszedłem do naszego "domu" tak szybko z niego uciekłem.
Włóczyłem się po mieście bez celu, żałując, że nie zabrałem ze sobą jakiejś kurtki. Anchorage, było ładne. To przyznać musiałem. Ale było tu też cholernie zimno. A najlepsze we wszystkim jest to, że nie znam drogi powrotnej do domu. Na szczęście zabrałem ze sobą telefon, który miał jakieś 30%. Kiedy uznałem, że przeszedłem już wystarczająco dużo usiadłem na pierwszej ławce w zasięgu mojego wzroku. Nie wiem ile tak spacerowałem, ale wiedziałem, że długo. Kiedy wyszedłem słońce było jeszcze wysoko, a teraz zaczęło zachodzić. Nie chciałem sprawdzać ile mam nieprzeczytanych wiadomości na komórce. Zamiast tego patrzałem się w taflę jeziora, w którym jeszcze kilka minut temu odbijało się piękne jesienne słońce. Teraz już go nie było. Zastąpił to księżyc.
Coś usłyszałem...
I nie. To nie był mój oddech, tylko kroki.
Szatynka, przechadzała się tą samą ścieżką, którą ja kilka godzin wcześniej. Nie zwracała na mnie uwagi, lub mnie nie widziała. Zaczęła się rozglądać czując chyba na sobie wzrok. Mój. Mój wzrok. W tej chwili dostrzegła mnie i zaczęła iść w moim kierunku.
- Cześć, jesteś tu nowy? - zapytała jak gdyby nigdy nic.
- No w sumie to tak. Jestem Drake. - uśmiechnąłem się - Drake Johnson - podałem jej rękę, którą od razu uścisnęła.
- Olivia White - usiadła obok mnie na ławce i zapytała: - Od kiedy tu mieszkasz?
- Od kilku godzin - odpowiedziałem, wiedząc, że i tak nie ma sensu kłamać.
- To dlatego cię nie znam... Gdzie będziesz chodzić do szkoły? - spytała, a ja podniosłem brew niespodziewając się takiego pytania. Ona odczytała moją reakcję bezbłędnie, bo zaraz dodała: - Pytam się, bo wiesz... Wydajesz się spoko, a wnioskuję, że skoro siedzisz tu sam, choć niedawno przyjechałeś, to coś się stało. Mylę się? - zaprzeczyłem ruchem głowy, co skwitowała współczującym uśmiechem .
- Lumen Christi High School. Tam będę chodził. - odpowiedziałem na jej wcześniejsze pytanie.
- Ej to fajnie. Ja też tam chodzę. Zapoznam cię jutro z moją paczką znajomych. Pasi?
- Pasi - odparłem, wciąż patrząc się na dziewczynę. - Ale zaczynam chodzić do szkoły dopiero w przyszłym tygodniu, więc raczej wtedy ich poznam.
- Ale to nie problem. Jutro wszyscy będziemy u Nick'a. Znaczy Nicolasa. Spotykamy się tam raz na tydzień na grilla. Też możesz wpaść. Wyśle ci adres, tylko daj swój numer.
- A oni nie bedą źli jak mnie przyprowadzisz? Przecież mnie nawet nie znają. Tak na dobrą sprawę, ty też nie wiesz ile mam lat.
- Okej. Ile masz lat?
- Osiemnaście niedługo skończę. - odrzekłem spoglądając znów na taflę jeziora.
- Czyli jesteśmy rówieśnikami - wzruszyła ramionami, ale też uśmiechnęła się wesoło.
YOU ARE READING
Skateboard, Snow And... Maybe you?
RomanceDrake Johnson to poukładany, z dobrymi stopniami w szkole niedługo osiemnastolatek. Jego dotychczasowe życie wywraca się do góry nogami, kiedy dowiaduje się o przeprowadzce na drugi koniec kraju. Około pięć i pół tysiąca kilometrów. Tyle dzieli szat...