Ten rozdział jak zawsze dedykuję NieSpermNaMnie ^^. Miłej lektury. Kolejny rozdział pojawi się 11 października <3
- Przyznaję miałeś rację, to wspaniałe miasto. - powiedział Draco rozglądając się z oczarowniem po Zurychu. Był początkowo sceptyczny do stolicy Szwajcarii, gdy zobaczył ją na planie wycieczkowym Harry'ego, ale teraz był w stanie przyznać chłopakowi rację. Było ono rzeczywiście niesamowite.
Różniło się od Paryża, w którym spędzili dwa dni, i zdecydowanie nie miało wiele wspólnego z Londynem, z którego wyruszyli pociągiem Eurostar. Zurych miał w sobie surowość typową dla Niemców, ale łączyła się ona z elegancją francuską oraz płynnością Włoch. Był z jednej strony mieszaniną tych trzech krajów, a z drugiej czymś co z biegiem stuleci wytworzyło swoją własną autonomię i niezależność, sprawiając, że gdy przekracza się granice państwa, to wie się, że jest się w Szwajcarii.
Przeszli przez most i skręcili we wschodnią część stolicy, według przewodników bardziej przytulną. Niederdorf oferowała gwar, knajpy, knajpeczki, tłok i urok jakiego brakowało zachodniej dzielnicy miasta. Tam królowała elegancja i korporacyjny szyk - tu, swojskość. I chociaż Draco czuł się jak ryba w wodzie między eleganckimi biznesmenami, jedzącymi sery i pijącymi wino, to Harry czuł się lepiej tu, gdzie było wszystko bliższe sobie nawzajem.
Mieli na Szwajcarię przeznaczone dwa dni, później czekała ich kolejna podróż pociągiem OBB Railijet do Wiednia. Mieli jechać siedem godzin przez malownicze Alpy, aby w stolicy Austrii spędzić tydzień. To miało być ich najdłuższe postojowe, ale Harry chciał zabrać Draco na koncert muzyki klasycznej, który miał się odbyć w piątek. Może nie było nic nadzwyczajnego w koncertach klasycznych, ale chciał pokazać Malfoy'owi podczas tej wycieczki, jak piękny jest świat, nie tylko czarodziei, ale i mugoli.
To nie znaczy, że ograniczali się tylko do mugolskiego świata. W każdym z dużych miast, była gdzieś ukryta czarodziejska dzielnica, do której wchodziło się przez bar Dziurawy Kocioł. Ustawa Czarodziejów z 1765 roku mówiła, że aby nie było niepotrzebnych wpadek, bar ma się nazywać w każdym mieście tak samo i w tym samym języku. Zmniejszało to liczbę pomyłek i praktycznie do zera likwidowało przypadkowe wygadanie się, że jest się czarodziejem jakiemuś mugolowi.
W Paryżu kupili tradycyjne sery dla rodziny i wysłali je z paryskiego Dziurawego Kotła, w Szwajcarii zrobili to samo z czekoladą, której największa ilość poszła do Japonii, bo Hermiona (niezadowolona) poleciała do pracy nie tylko ze swoim chłopakiem, ale również z Blaise, Pansy i Ronem, którzy za jej plecami załatwili sobie miejsce na farmie, korzystając z pomocy pana Weasleya, niezwykle podnieconego możliwością użycia telefonu.
- A co powiesz o tym? - zapytał Harry, pokazując Draco kryształy Swarovskiego. Stali na jednej z głównych ulic Wiednia, półtora godziny przed spektaklem muzycznym mającym odbyć się w operze naprzeciwko sklepu.- Twoja mama ucieszyłaby się z kolczyków, prawda?
- Pewnie tak, ale ona gustuje tylko w diamentach, kryształy są trochę zbyt tandetne jak na jej gust.
- To odpadają w takim razie.
- Ale możesz je kupić Pansy i Hermionie.
- Nie wydam trzystu euro za kolczyki dla przyjaciółek. Kupiłem im breloczki.
- Breloczki? A mojej mamie kolczyki za cenę trzech nocy w naszym hotelu? Podlizujesz się jej.
- Może trochę.
- To ja też powinienem kupić coś twojemu tacie, aby zyskać jego szacunek? – zażartował Draco, poprawiając krawat. Do opery należało się ubrać elegancko, więc oboje mieli na sobie ciemno niebieskie garnitury i śnieżnobiałe koszule. Wyglądali elegancko i schludnie, ale oboje czuli się w tych strojach wystrojeni jak stróże w boże ciało. Zwłaszcza, że młodzież wokół nich chodziła w krótkich spodenkach i koszulkach, patrząc się na nich jak na idiotów.

CZYTASZ
Sentire tuum gustum #drarry ✅
FanfictionAkcja opowiadania dzieje się głównie piątym roku. Rodzice Harry'ego nie żyją, ale Lord Voldemort nie przetrwał tamtej nocy. Od piętnastu lat świat zapominał o Czarnym Panu, a Harry jest wychowywany przez Syriusza. Jego życie było prawdziwą sielanką...