1. Powody.

5 0 0
                                    

Powodów było... dużo. Powodów do jak najszybszej przeprowadzki było tak cholernie dużo, że nie sposób było się tutaj dłużej zastanawiać. 

Z zewnątrz było świetnie. Ceniona rodzina, ojciec prawnik, wzorowa matka całe swoje życie powierzyła opiece nad dzieckiem. Co mogło pójść nie tak? Otórz właśnie ja.

Z początku było dobrze. W Rosestone odnalazłam paczkę przyjaciół z równie wybitnych rodzin co moja. Nie zadawaliśmy się z ,,marginesem" społecznym, bo chodzenie do prywatnego liceum znacznie to utrudniało. Chociaż jedyne co było tam takie odmienne, to były mundurki. I dosłownie nic więcej poza ohydną, plisowaną spódnicą i krawatem w odcieniu zgniłej trawy.

Narkotyki po lekcjach- zupełnie normalna rzecz. Z racji tego, że z reguły byliśmy całkiem nadziani, to nie było problemu z ewentualną dopłatą za lepszy towar. Jeśli kogokolwiek ciekawiło kiedyś jak nauczyłam się wciągać prochy w wieku szesnastu lat, to właśnie odnalazł odpowiedź.

Mimo tego, że nigdy nie byłam zbytnią fanką używek, co w moim otoczeniu było niewyobrażalną rzadkością, to zdarzało się, że przesadziłam. I niestety miało to nieodwracalne skutki.

W szkole zwano mnie gwiazdeczką, którą poniekąd byłam. Jechałam główinie na czwórach, zdarzały się też piątki, co było całkiem dobrym wynikiem na to co rzeczywiście umiałam. Parę dodatkowych groszy w kieszeni każdemu się przyda, głównie nauczycielom, którzy nie wybrzydzali. Małe miasteczko powodowało małe możliwości pracy, a że inna najbliższa szkoła znajdowała się siedemdziesiąt minut drogi stąd i była jeszcze gorsza od mojej (o ile mogła taka być), nawet mała łapówka wystarczała na podniesienie oceny końcoworocznej o stopień, czy dwa.

Gwiazdką byłam również dlatego, że zawsze rozkręcałam imprezy (najczęściej swoim kosztem) i byłam typowym pupilkiem nauczycieli. Czterokrotnie zostałam przewodniczącą szkoły i na dodatek zajebiście śpiewałam, co zdarzało się usłyszeć tylko nielicznym. Wedłóg niektórych miałam też wywalone ego, co czasami punktowało, ale najczęściej sprawiało, że szybko nudziłam się ludźmi. Po odepchnięciu osoby z którą znam się prawie rok, stawałam się ,, tą złą",  więc po pewnym czasie i tonie plotek nie byłam już ,,gwiazdeczką" w dobrym znaczeniu. 

Tutaj można znaleźć już co najmniej kilka powodów, a to jeszcze nie wszystko. 

Bo najlepsze zostawiam zawsze na koniec.


                                                                          Teraźniejszość


Właśnie tłukłam się taksówką do mojego nowego domu, który miał być w pobliżu jakiejś kolejnej ,,bardzo polecanej" szkoły. W prawdzie został mi tylko rok do ukończenia liceum i spokojnie mogłbym już zrezygnować z dlaszej edukacji, jednak tago nie zrobiłam. I głównie nie ze swojej własniej chęci, a- jak można było się spodziewać- z przymusu rodziców. Jestem pełnoletnia- nie oznacza to jednak, że sram kasą i utrzymam się w Branford. Dlatego właśnie zatrzymałam się przed moją nową posiadłością, która wyglądała trochę jak zamek w porównaniu do mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. Była to biała szeregówka z księżniczkowymi kolumienkami i wieżyczką na środku. Przynajmniej dach miała granatowy, a nie różowy. 

-Wysiadasz czy nie? -zapytał chamsko taksówkarz wskazując na otwarte drzwi samochodu i wypakowanie bagaże stojące na chodniku.

-A co? Chcesz dodatkowe pieniądze za bycie upierdliwym w ciągu całej podróży?-  odpowiedziałam zadzierając nosa. -Tak? To masz i jedź uprzykżać życie innym.- po tych słowach wcisnęłam mężczyżnie garść banknotów, które wcześniej wygrzebywałam z nieprzebranej odchłani mojej torebki.

Nieśmiertelni (immortals 1)Where stories live. Discover now