Jeden

3 1 0
                                    

         Od złożenia obietnicy, przez nieznanego mi mężczyzny, minęły około trzy tygodnie, aby nie popaść w paranoje starałam się cały czas zaprzątać czymś głowę, głownie alkoholem i moimi hałaśliwymi znajomymi, a także rozmowami z moją mamą, lecz mimo to przed snem cały czas prześladowało mnie jago ciężkie spojrzenie, natomiast w klubie ilekroć go spotykałam, próbowałam się zbliżyć do niego, nie było go już na swoim stałym miejscu.

Dziwiło mnie to, ale chyba jeszcze bardziej zaskakujące było to, że mimo tłumów, jakie przybywały do klubu, nikt nie zajmował tego jednego miejsca, tak jakby każdy się go bał, bo zauważyłam, że nawet hostessy i kelnerki traktowały go inaczej.

Jednak nauczono mnie przez te dwa lata, że lepiej dla mnie, jeśli nie pytam i nie interesuję się niczym innym, niż zapłatą.

Stosowałam się też tej reguły, lecz korciło mnie, żeby zapytać się choćby Silver, której brat jest współwłaścicielem tego klubu. Niestety wiedziałam, że Silver zaraz zacznie się interesować, dlaczego chce to wiedzieć i zraz by wyczuła, o co w tym chodzi.

Taka już była potrafiła czytać z człowieka, jak z otwartej księgi. Irytowało mnie to czasem, gdyż nic nie dało się przed nią nic, dosłownie nic. 

Kiedy miałam swój pierwszy pocałunek z kapitanem, naszej szkolnej drużyny koszykarskiej, a przy okazji najpopularniejszym i najładniejszym chłopakiem w naszej szkole, wyczuła to nim ściągnęłam lewego buta, jednak mimo to ja również chciałabym posiadać taką umiejętność. 

Niestety nigdy nie chciała zdradzić, jak się tego nauczyła, może to jej dar, który posiada od urodzenia.

Cholera, pamiętam, że w szkole na coś podobnego mówili empatia, jednak ja czuje, że to coś zupełnie innego, niż podręcznikowa przypadłość.

- Val!- zawołała Jasmine, moja mama.
- Co?!- mruknęłam niezadowolona, gdyż nie lubię, jak ktoś wyrywa mnie z moich rozmyślań.
- Jak, zaraz nie wyjdziesz, to nie zdążysz na autobus!- wrzasnęła, mimo, że w tym momencie weszła do mojego pokoju, rzucając przy okazji moje czyste ubrania na środek podłogi.
- Cholera jasna, faktycznie!- zarwałam się z łóżka i pośpiesznie zabrałam pierwszą lepszą, czarną torbę.

- Nie przeklinaj, młoda- powiedziała Jasmine, wychodząc z pokoju, lustrując znaczącym wzrokiem mój bałagan.

Prychnęłam tylko, stwierdzając, że przecież nie jest tak źle i wróciłam do pakowania najpotrzebniejszych rzeczy, ale w pośpiechu wrzuciłam także te mniej potrzebne, jak na przykład skarpetki.

Przy wyjściu zgarnęłam jeszcze mój ukochany kubek Stanleya, który dostałam od Silver na święta w zeszłym roku i nie rozstaje się z nim od tamtej pory na krok.

Bądź, co bądź służy mi on do przechowywania alkoholu i innych drinków, a nie wody i herbaty, jak te wszystkie dziewczyny z Instagrama, w tym sama Silver.

Jest ona królową Instagrama, chodź ostatnio zauważyłam, że coraz rzadziej wstawia cokolwiek. 

Tłumaczy się zbyt wielkim zmęczeniem i brakiem czasu, niestety ja wiem, że czasu ona ma, aż nad to, ponieważ wcale nie musi pracować, gdyż jej rodzice zapewnili jej taki majątek, że tak naprawdę do końca życia może nie przejmować się pieniędzmi.

Jednak wracając do rzeczy, ja przeczuwałam, że zbiera się nad naszą przyjaźnią i jej karierą wielka gradowa chmura, która lada moment będzie miała swoje obfite oberwanie.

Nie byłam pewna, co ona przyniesie, ale byłam pewna, że wszystkiego dowiem się już w najbliższym czasie, być może nawet dzisiaj, chociaż szczerze wolałabym nie.

Wreszcie wyszłam na ulicę, ale dzięki mojemu szczęściu, a raczej nieszczęściu, jedyny autobus przejeżdżający tu dzisiaj, właśnie odjechał.
- Kurwa!- zawołałam głośno i ruszyłam przed siebie zrezygnowana.

No cóż, dzisiaj nie będę miała za dużo czasu z Silver za nim dołączą do nas dziewczyny. Trudno może innym razem, spróbuje trochę powęszyć na temat tajemniczego demona, o tak demona, tak będę go od teraz nazywać, a żeby było mi prościej będę używać do tego mojego ojczystego języka, a więc mi demonio, tak to brzmi przepięknie.

-Ej laska!- usłyszałam męski, a raczej dziecięcy głos.

Obróciłam się w tym kierunku, a moim oczom ukazała się grupka chłopaków, wyglądali na znajomą wszystkim grupę w liceum, do którego na całe szczęście ja już nie muszę uczęszczać, bo była to moja wielka zmora.

- Ale z ciebie dupa- zagwizdał blondyn, który kurczowo przypominał Michela, mojego sekretnego przyjaciela- chcesz zajarać?!- zawołała za mną i dopiero wtedy zorientowałam się skąd go znam.

- Pozdrów twojego brata- rzuciłam przez ramię i pokazałam im środkowy palec, tak wiem bardzo dorośle.

Odchodząc usłyszałam, jak chłopaka przerażony tłumaczy im, że będzie miał przejebane, bo jestem przyjaciółką jego brata, brzmiało to tak komicznie, że aż zaśmiałam się sama do siebie.

Jak zwykle w takiej sytuacji, sięgnęłam po e-papierosa do kieszenie, niestety go tam nie było.
Jezu, jaka ja jestem głupia.
Zapomniałam go odpiąć przy wychodzeniu, bo ładował się na ostatnią chwilę.

Jeżeli Jasmine się do niego dobierze, prędko go nie odzyskam, niby jestem dorosła, ale do niej to chyba nadal nie dociera, jak do alkoholu nie ma problemu od mojej szesnastki, to kiedy tylko zobaczy używkę, dostaje jakichś palpitacji i nie potrafi się uspokoić.

Dokładnie tak samo jest z sprzątaniem. Ustaliła, że dopóki mieszkam w jej domu mam sprzątać, ja natomiast mam w to wyjebane, niestety kiedy mówię jej wprost, że chyba i tak lepiej, iż mam burdel w pokoju, niż pokój w burdelu, ona rzuca w powietrze, próbując nie parsknąć śmiechem, że jej to obojętne i mogę zostać dziwką.

Myślałam, przez jakiś czas, że pod względem zarobku, jest to naprawdę opłacalna praca, ale bez przesady.

Nadal szacunek do samej siebie pozostał w moim sercu i nie zniszczę tego, nie z plamie swojego honoru i dumnego nazwiska Jasmine
.
Czasem zaskakuję samą siebie, jak filozoficznie potrafię myśleć, kto by się spodziewał, ale w sumie nie bez potrzeby chciałam i nadal chcę zostać prawniczką, ale chuj co to ma tak właściwie do siebie.
W mojej głowie miało to brzmieć bardziej błyskotliwie.

Zresztą, tak jak większość moich myśli, jak zwykle zaśmiałam się sama do siebie, bo zdecydowanie nikt niema tak dobrego poczucia humoru, jak ja.
No dobra, może nie będę taka zuchwała, Jasmine i Silver, także mają niezłe, nawet na równi z moim.

Nagle poczułam, jak mój telefon wibruje w torebce, a zaraz na cichej ulicy rozbrzmiał także głośny dzwonek, a raczej czołówka z mojego ulubionego serialu, czyli plotkary.
Wygrzebałam urządzenie z torby, a na wyświetlaczu ujrzałam imię mojej przyjaciółki.

- Cześć princeska- zaczęłam, jak zawsze od razu poprawiając sobie humor.
- Ja ci zaraz dam princeska- warknęła po drugiej stronie.
- O co ci chodzi- prychnęłam oburzona, już jestem zaraz zakręt i na twojej ulicy, będę- powiedziałam trochę naciągając, bo wcale tak blisko do niej nie miałam.

- Czemu nie jedziesz autobusem?- zapytała zdezorientowana
- No, jak by ci to powiedzieć- zaczęłam mruczeć cicho, nie wiedząc, jak powiedzieć, że po prostu zamyśliłam się, gdyż moje myśli krążyły wokoło muskularnego demona.
- Valentino, dobrze wiesz, że nie nawiedzę takiego krętactwa- mówiąc to poważnie, zabrzmiała przerażająco, dosłownie jak jej matka.
- No boże, przysnęło mi się!- krzyknęłam, przez co zwróciłam na siebie uwagę przechodni.

Uśmiechnęłam się niezręcznie i ruszyłam jeszcze szybciej przed siebie, aby zniknąć z ich pola widzenia.
- Jezu, serio?- odparła z politowaniem, a ja byłam pewna, że właśnie przewraca oczami, w ten swój charakterystyczny sposób- mogłaś mówić, to wysłałabym po ciebie mojego szofera, byłabyś tu już od pół godziny.
- Ta, szofera- prychnęłam pod nosem.
- No co, mój tata nie zgadza się, abym zrobiła prawo jazdy.

Czasem brzydzi mnie ta ekstrawagancja, ta cała burżuazja. Nie rozumiem, jak komuś w wieku dwudziestu lat zabrania się zrobienia prawa jazdy.
Chyba nigdy tego nie pojmie, ale z drugiej strony zapewne jej ojciec używa do tego wszystkiego szantażu, bo w końcu Silver utrzymuje się z jego dochodów i z tego co wiem nie szczędzi na zakupach, a także na mnie, gdyż mimo że nie proszę, cały czas zostaje obdarowana prezentami.
Nie podoba mi się to, ale nie da się jej przegadać.

- Dobra, dobra- mruknęłam i rozłączyłam się, gdyż zorientowałam się, że właśnie dochodzę pod jej dom, a raczej ogromną wille.
Bez dzwonienia, weszłam do środka. Nikogo już to nie dziwi, gdyż bywam u Silv, tak często, że ten pałac stał się moim drugim domem.

- Cześć- rzuciłam do jednej z pokojówek,
Pokojówek, w ogóle, jak to abstrakcyjnie brzmi. Kto to widział, żeby ktoś sprzątał twoje rzeczy, ja tam bym się tylko bała, że ktoś mnie okradnie, a nawet wyniesie cały dom.

- No siema, wariatko!- zawołałam, trzaskając przy tym z całych sił drzwiami.
- Dobrze się czujesz?- odparła z politowaniem, a ja na jej widok prawie nie parsknęłam śmiechem.

Ewidentnie było widać, że się przeraziła huku, bo na twarzy miała pozostawiony długi ślad czerwonej szminki Diora, którą trzymałą w ręce.
- Nie śmiej się więcej ze mnie, rozumiesz?- starała się powiedzieć to poważnie, ale parsknęła śmiechem i zaraz obie zwijałyśmy się ze śmiechu na podłodze.

Gdy zaczął mnie boleć brzuch, wyprostowałam się starając się opanować.
- Dobra siadaj i daj mi to, postaram cię uratować- powiedziałam i pierwsza ruszyłam w stronę jej prześlicznej toaletki.

Na samym początku zmyłam szminkę z policzka, a także ust. Następnie przyklepałam pudrem niewielką plamę
Sięgnęłam do torebki po moją ulubioną konturówkę z nyxa, z którą nigdy się nie rozstaję i zaczęłam nią obrysowywać kontur jej pełnych ust, tak na marginesie zawsze jej ich zazdrościłam.

- Co robisz?- zapytała Silver, dosyć niewyraźnie, gdyż starała się przy tym nie ruszać ustami.
- Zaufaj mi- powiedziałam z uśmiechem, a następie sięgnęłam po szminkę, której wcześniej używałam i wreszcie skończyłam moja pracę.
- Idealnie- odparłam zadowolona i obróciłam ją w stronę lustra.

Nie zdążyła mnie pochwalić, bo byłam pewna, że to zrobi, ale niestety zadzwonił mój telefon.
- Beatrice- powiedziała na głos- dziewczyny już są- zawołała rozradowana.

Way to hellWhere stories live. Discover now