Rozdział 4

26 6 8
                                    


Emily.

– Ryan, co ty robisz?! – wykrzyknęłam, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.

– Mam dość, pakuję cię – odpowiedział chłodno, wrzucając moje rzeczy do torby.

– Nie możesz za każdym razem, kiedy się kłócimy, pakować mnie i wyrzucać z domu! – powiedziałam z desperacją.

– Mogę. Jesteś gotowa? Osobiście zawiozę cię do domu – jego ton nie pozostawiał miejsca na sprzeciw.

Bez słowa, zrezygnowana, sięgnęłam po torbę, zarzuciłam ją na ramię i byłam gotowa, by odjechać. Jednak, zanim zdążyłam zrobić krok, Ryan nagle się zatrzymał, odetchnął głęboko i podszedł bliżej.

– Przepraszam – powiedział cicho. – To był przypływ emocji. Nie chcę się rozstawać, Emily.

Spojrzałam na niego beznamiętnie.

– Ryan, ty nie panujesz nad swoim gniewem – odpowiedziałam, czując, że słowa te odbijają się pustym echem w powietrzu.

– Wiem... przepraszam – powtórzył, jego głos łagodniał, ale ja stałam w bezruchu, czując, że to wszystko już nic nie znaczy.

Nie wiedziałam, co mam myśleć. Czułam się zagubiona. Za każdym razem, kiedy wydawało się, że to już koniec, on się wycofywał. A ja byłam zmęczona tym ciągłym wahaniem. Zmęczona tym, jak moje emocje były miotane na lewo i prawo, jakbym była liściem na wietrze. Przetarłam łzy z policzków i postanowiłam, że to ostatni raz, kiedy pozwalam mu tak mną manipulować. Po tylu latach, które mu poświęciłam, zasługiwałam na więcej.

Ryan bez słowa wziął moją torbę i wyniósł ją do sypialni. Zostałam w miejscu, nie ruszając się ani o krok. Wzięłam głęboki oddech i poczułam, że nie mogę tu zostawić już niczego. Ta decyzja zapadła w mojej głowie jak wyrok. Usiadłam w salonie, a po chwili Ryan wrócił. Co się z nami stało? Jak doszło do tego, że nasza miłość stała się polem bitwy?

Chciałam mu powiedzieć, że to koniec. Chciałam to wykrzyczeć. Ale brakowało mi odwagi. On zawsze potrafił mnie przekonać, sprawiał, że czułam litość. Teraz czułam się bezsilna, jakbym tonęła w morzu jego obietnic. Obietnic, które nigdy nie miały zostać spełnione.

Ryan stanął przede mną, jakby chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie padły. Cisza między nami stawała się coraz cięższa, aż zaczęła nas przygniatać. Ja jednak nie zamierzałam jej przerywać. Czułam, że nie mam już siły na kolejną rozmowę, która niczego nie zmieni.

– Emily... – zaczął w końcu, ale ja tylko uniosłam rękę, gestem prosząc, by przestał. Nie chciałam tego słuchać. Nie po raz kolejny.

– Ryan, przestań – powiedziałam cicho, ledwo słyszalnie, ale wystarczająco wyraźnie, by zrozumiał. – Nie potrzebuję twoich przeprosin ani obietnic. Wiesz, co jest najgorsze? – przerwałam, zbierając myśli. – To, że nie wiem, kiedy przestałam czuć się kochana. Kiedy miłość zamieniła się w obowiązek, a twoje słowa stały się puste.

On westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko mnie, opierając łokcie na kolanach, jakby próbował znaleźć odpowiedź, której sam nie znał.

– Przecież wiesz, że cię kocham – powiedział w końcu, ale nawet w jego głosie brakowało pewności.

– Kochasz? – zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. – A jak to wygląda? Czy miłość to ciągłe kłótnie? Gniew? Strach, że za każdym razem, gdy się nie zgadzamy, wyrzucisz mnie z domu?

Ryan spuścił wzrok, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Ta chwila milczenia była dowodem na to, że doszliśmy do miejsca, z którego nie było już powrotu.

From friendship to love. (Ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz