Tu chciałabym skupić się na temacie wojny — bezsensowności i jak jest przedstawiona. Poprę też się swoją historią: O prawdziwym braterstwie — jest ona w: Historie na dobranoc.
Też więcej informacji o tym dziele jest w: Ciekawostkach.
Wojna dotyka wszystkich, a bohaterowie nie mają na nią wpływu — są powołani do wojny, jak każdy inny człowiek, który prowadzi swoje zwykłe życie i nie ma nic wspólnego z władzą i podejmowaniem decyzji.
Nie wiemy, o co poszło w tej wojnie, ale widzimy, jak bohaterowie muszą wyruszyć na może, na którym dochodzi do bitwy między statkami i abordażu.
Zapewne muszą walczyć o zdrowie i życie — swoje i swoich towarzyszy.
Jednocześnie nie jest tak, że ich przeciwnicy są tylko osobami złymi — przecież, gdy jeden z bohaterów znajduje się na statku wroga, znajduje się w sytuacji, gdy właśnie przeciwnik nic nie zrobił jego kompanom — a w ich spojrzeniu swoim wrogom, to dodatkowo są to zwykli ludzie.
Prawdopodobnie, gdyby nie wojna, siedzieliby w domu i żyli zwykłym życiem, wychowaliby dzieci i działali w rejonie, w którym się urodzili, wychowali, a niektórzy może wyprowadziliby się do miast, w swoim kraju lub do innego, nikomu nie szkodząc.
To już pokazuje, że na wojnie cierpią niestety najbardziej ci, którzy chcieliby wieść zwykłe życie, ale władza i los zmusiły ich do walki.
Nie ma w tej historii takiego momentu, ale też trzeba go poruszyć, że na wojnie nie giną jedynie żołnierze, ci którzy są gotowi do walki i mają świadomość, co się z tym wiąże i w pewnych aspektach są przygotowani na każdą ewentualność, ale także giną ci, którzy nie są w stanie się obronić — nie mają broni, lub wiek, czy też ich siły na to nie pozwalają, aż w końcu dochodzimy do śmierci tych najmniejszych, czyli śmierci dzieci.
Najsmutniejsze jest to, że wiele osób w wojnie zginie, ale się okaże, że to co w tym momencie ma jakieś znaczenie, tak naprawdę okaże się złudne, lub nie miało żadnego znaczenia.
Jakby w tym momencie jedynie toczyło się życie i nie będzie przyszłości, w której nasze czyny mogą zostać rozliczone.
Też nie mówię tu o konkretnej wojnie — oczywiście to nie to, że zamykam oczy i mówię, że wojen nie było, nie ma i nie będzie, ale nie odnoszę się do jakiejś konkretnej wojny, ale do nich wszystkich.
Czasy powodowały to, jaki był oręż, możliwości i broń — no bo przecież już od czasów, jak człowiek istniał, okazuje się, że walczył z drugim człowiekiem.
Dlaczego nie miało to żadnego znaczenia? — nie chodzi o to, aby twierdzić, że czegoś nas te wojny nie nauczyły, bo powinniśmy, a wręcz musimy wysnuwać z nich właściwe wnioski, ale z takiego chłodnego, ludzkiego punktu widzenia — o co były te wojny?
Czasem o zasoby naturalne, czasem o dostęp do czegoś, pozycję, władzę lub jakiś fanatyzm, aby odznaczyć się czymś, w tym, aby zostać zapamiętanym.
Tylko pozostaje tu pytanie: czy było warto? Pozostał stos trupów — nawet gdyby to byli tylko zmarli żołnierze, rycerze — ludzie, którzy wiedzieli na co idą (a to i tak nie zawsze tak jest — o czym uświadamia nas film: Mulan i Na zachodzie bez zmian — wiemy, że jest wojna, ale bohaterów uderza to faktycznie, co może się stać — w animacji, gdy widzą obraz zniszczonej wioski, w której zginęli nie tylko żołnierze, ale także mieszkańcy, w tym dzieci. Na zachodzie bez zmian, młodzi ludzie zgłaszają się na wojnę, ale realny obraz też przychodzi, gdy znajdują się na placu bitwy, która toczy się między zwykłymi ludźmi, którzy chcieliby żyć, mają własne rodziny i nie z ich woli jest ta bitwa. Więcej na temat tych dzieł, zapraszam na kanał: Wojna Idei, który porusza temat filmów, jak i również właśnie wojny, której jesteśmy w pośredni — symboliczny sposób w animacji — i bezpośredni sposób informowani, jakie może nieść ze sobą konsekwencje na różne osoby. Oczywiście są sytuacje, gdy trzeba i należy się bronić, bo ktoś nam zagraża — lecz w wojnie najczęściej jest tyle zła, które zostało wlane w zwykłych ludzi, którzy niepotrzebnie giną, lub zabijają — stojąc tak naprawdę nie tam, gdzie być powinni. Trochę perspektywy na to, że coś złego się dzieje daje nam to, jak została wyeksploatowana natura — prawdopodobnie nie tylko do koniecznej budowy na początku domów i miejsc do zamieszkania, ale potem statków i maszyn do ataku, obrony, a w tym zbrodni i zabójstwa. Możemy to zrozumieć — w końcu bez broni, zostalibyśmy zabici przez kogoś, kto nas atakuje — wiemy w historii tego opowiadania, że jest wojna, ale nie wiemy nie tylko o co, ale także kto i z jakiej strony ją zaczął.
Ten zabieg jest nie bez przypadku — ktokolwiek zaczyna wojnę i ma w niej udział — po stronie agresora, czy po stronie tego, kto ma prawo i musi się bronić, jest w pewnym stopniu przegrany.
Kto zaczyna, nie dziwię się, że jest oznaczony, że uważa się go za agresora, jednocześnie niezależnie od wyniku wojny, straci ludzi, pieniądze na sprzęt i inne, konieczne rzeczy, które będą mu potrzebne w walce.
Po drugiej stronie mamy podobną sytuację — mają prawo się bronić i temu nie zaprzeczam, ale podobnie, strata ludzi będzie wielka, broni i oczywiście wliczamy miejsca i budynki — od wojskowych, po mosty i czasem także ucierpią budynki, gdzie mieszkają ludzie i szpitale.
Dlaczego sądzę, że to tak naprawdę okazuje się bez znaczenia?
Nie chodzi o to, że nie możemy wysuwać wniosków, ale powiedzmy szczerze — co zostaje po wojnie? W pierwszym etapie zgliszcza i konieczność odbudowania i wrócenia do dawnego życia. Po niektórych — lub przy niektórych wojnach, mamy przecież często wybuch pandemii i chorób — a w wyniku warunków, trudniej je było opanować (oczywiście medycyna też była inna, ale to osobny temat, bo nie oszukujmy, że wojna nie pomagała w takich przypadkach).
Wreszcie na koniec, nie każdy wróci z pola walki — z głównych bohaterów, jeden zostaje wzięty przez naturę — za mocno naciśniętą, z powodu eksploatacji, zapewne tym większą przez wojnę, która obrazuje trochę w tej historii to, co nie do końca może się obronić — mamy coś w rodzaju strażniczki, ale dopóki się wojna nie zakończy, nadal będzie natura eksploatowana zbyt mocno, a już strażniczka straciła jakąś swoją moc — o czym dowiadujemy się, gdy bohaterowie są przez nią nadziani na coś na wzór palu, lecz z piasku i piaskowca. Dodatkowo mamy tutaj stratę — drugi braci, nie wie jak ma powiedzieć, że ten młodszy najprawdopodobniej umarł — w sumie z powodu wojny, mimo, że porywa go natura, to nikt z nich nie znalazłby się w tym miejscu, w danym czasie, gdyby właśnie nie musieli wyruszyć na wojnę, na którą każdy, kto mógł, miał się stawić i wyruszyć na walkę, a w tym na pewną śmierć swoją, lub tych, którzy im towarzyszą, bo niektórzy wrócą, ale niestety nie wszyscy i nie wszystkie skutki możemy przewidzieć przed, w trakcie i po wojnie — najsmutniejsza jest śmierć zwykłych ludzi, tuż przed zakończeniem walk, lub dosłownie kilka dni, po których nastąpiło zawieszenie broni, lub rozejm.
Wojna sprawia, że ludzie nie są tacy sami — ci którzy walczyli i ci którzy nie walczyli, mają traumę, tym bardziej, gdy kogoś stracili, lub boją się jak ta wojna może eskalować — do czego i jak daleko posunąć się może ta druga strona, aby wygrać. Jeszcze większą traumę mają walczący — musieli widzieć śmierć innych, swoich i obcych ludzi, a czasem przyszła rozterka — gdy walka jest mechaniczna i idziemy dalej, ciężko skupić się, tym bardziej, gdy kipi w nas gniew i trzeba go wyładować. W momentach bezpośredniej potyczki, sam na sam, dopiero wtedy zdać można sobie sprawę kogo się zabija i często jest to ktoś podobny do nas, ale już za późno na odczarowanie rzeczywistości.
Wrogowie niektórzy przyszli z pomocą dla naszych bohaterów, ale jak oceniać takie sytuacje? Z jednej strony jest to sojusz, ale przecież z perspektywy tych, którzy razem z nimi byli w szrankach, są to zdrajcy i dezerterzy. Podobnie byłoby, gdyby ktoś od strony wojsk naszych bohaterów, przeszedł na stronę wroga — tutaj znowu mamy przykład tego, że walczą tam ludzie, którzy są do siebie podobni i często nie chcą zabić z własnej woli i pomysłu.
Słyszałam też zdanie, że to władcy, lub ci, którzy są decyzyjni, powinni wyjść na arenę, walczyć ze sobą i byłoby to jako widowisko, a ten, kto zostanie na placu to jego kraj byłby zwycięzcą. Z tego też powodu byłoby to dużo prostsze i nie walczyliby ze sobą niewłaściwi ludzie. Jednak myślę, że tu jest kolejne ryzyko, bo o ile rozumiem, o co autorowi chodziło, to człowiek lubi oszukiwać, więc powinno być też tak, że byłby ktoś bezstronny — w rodzaju sędziego, nieprzekupny, kto pilnowałby, aby każdy otrzymał taką samą broń i możliwości do walki — taka sama możliwość wygranej, jak i przegranej.
Jednak niestety każdemu człowiekowi daleko do ideału i do niepopełniania głupot, które nadal są bardzo liczne, pomimo rozwoju we wszelkich dziedzinach.
Dziękuję za uwagę ijednocześnie zapraszam do kulturalnej dyskusji na ten i inne tematy, tutajzawarte, lub pojawiające się w następnych rozdziałach.

CZYTASZ
Historie filozoficzne
RandomCzasem nachodzą mnie zamyślenia na temat świata, natury, człowieka, lub o życiu. Są to czasem tematy trudne, gdzie będą właśnie dywagacje i przemyślenia na dane tematy, a także poważniejsze kwestie, w tym także te smutne i budzące kontrowersje, ale...