Jedziemy nad jezioro!

39 11 18
                                    

Ostatniego dnia szkoły, gdy apel z okazji zakończenia roku szkolnego i spotkanie z wychowawcą się skończyły, Dorotka poszła z tatą do samochodu. Przez całą drogę milczała, wpatrując się w swoje czarne buciki. Gdy wracali do domu, przyglądał się jej bacznie.

- Kotek? Coś się stało?

Pokręciła przecząco głową.

- Może rozchmurzysz się, jak zabierzemy mamę i pójdziemy na spacer? Może znajdziemy kurki?

- Nie chcę do lasu.

- To co? Wolisz popływać?

Pokiwała twierdząco głową.

- Rzeczywiście gorąco dziś. Chłodna woda dobrze nam zrobi!

Wrócili do domu, spakowali stroje kąpielowe i ręczniki. Dorotka przebrała się w błękitną sukienkę, po czym razem zrobili kanapki. Gdy mama wróciła z pracy, zabrali kosz piknikowy i chwilę później jechali w stronę jeziora. Dziewczynka z niepokojem patrzyła na mijające ich drzewa. Nagle zauważyła ruch złowrogiego cienia i wielkie rogi. Aż podskoczyła.

- Przestraszyłaś się jelenia? - Zaśmiał się tata. - One nic ci nie zrobią.

Minęli zwierzę i wkrótce dotarli na dziką plażę. Często odwiedzali to miejsce. Nie przychodziło tam aż tak dużo osób. Jedzenie zostawili w samochodzie, ręczniki rozłożyli na brzegu, a sami poszli grać w piłkę.

- Co się stało, Dorotko? - Zapytała mama, widząc, jak cały czas wpatruje się w zarośla.

- Boję się wilków.

- Ich tu nie ma. - Przytuliła ją.

- I nie będzie! Wszystkie odgoniłem! Łaa!

Dziewczynka zaśmiała się i rzuciła tacie piłkę. Gdy się zmęczyli, zabrał ją do samochodu po drugie śniadanie, mama poszła się opalać. 

Nagle Dorotka zobaczyła po drugiej stronie drogi czerwoniutkie poziomki, które aż prosiły, żeby je zjeść. Rozejrzała się i przebiegła przez pustą ulicę. Nazbierała trochę do swojego kapelusza, ale chciała podzielić się jeszcze z rodzicami. Zauważyła, że dalej rośnie ich dużo więcej, musiała tylko pokonać rów.

Wzięła nieduży rozbieg i skoczyła. Niespodziewanie ziemia zapadła się pod nią. Dziewczynka upadła i uderzyła nosem w mech. Owoce rozsypały się i zniknęły w trawie i błocie.

- Tato! - Zawołała ze łzami w oczach.

Nikt jednak nie przyszedł. Po chwili podniosła się i otrzepała. Na kolanie zaczął robić się siniak, a drobne gałązki i kamyki poszorowały jej ręce i nogi. Sukienka pobrudziła się, a we włosach zaplątały się liście i pajęczyna. Wypluła piasek.

- Tato! - Zawołała, wygrzebując się z rowu.

Stanęła na asfalcie, jak wryta. Samochód zniknął. Nie słyszała, żeby odjeżdżał. Pobiegła w lewo, później w prawo, ale nigdzie go nie widziała. Pędem ruszyła na plażę.

- Mamo! Mamo! - Zaczęła płakać. - Mamoo! Tata zniknął!

Zrezygnowana skuliła się i szlochała, aż usłyszała czyjeś kroki. Wstrzymała oddech. Z przerażeniem spojrzała w stronę odgłosów. Z cienia wyłoniły się wielkie rogi i wielkie, szare futro.

- Co to takiego? Wilk? Potwór! - Panikowała w myślach.

Stwór przycupnął przy brzegu jeziora. W tym momencie po cichu wstała i patrząc na stwora, powoli się wycofywała. Gdy znalazła się na drodze, zaczęła biec.

Dorotka i Kocie wiedźmyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz