A psik! Koci katar!?

20 8 14
                                    

- Przez ciebie uciekała.

- To ty, spasła klucho szłaś za wolno. Nawet szczura byś nie dogoniła!

- A ty niby tak?

- A no pewnie!

Kobiety zaczęły się przekomarzać. Dorotka chciała zwiać po cichu, jednak zatrzymały ją. 

- Zgubiłaś się, prawda? - Zapytała kluseczka, odwracając się od Wojki. - Pozwól sobie pomóc. Nie zrobimy ci nic złego, nie martw się. Nawet ta wredna szczotka kominiarska.

Dziewczynka przez chwilę zawahała się. Nie widziała innej szansa na powrót do domu. Spojrzała na nie niezdecydowana. Wtedy płomyczek oświetlił twarz Mirki. Mała przeraziła się! Patrzyła na nią żółtymi oczyma, wyszczerzyła ostre zęby, a z policzków wyrastały jej wąsy, jak u kota. Dopiero teraz zauważyła też, że z jej głowy wyrastają spiczaste futrzaste uszy, a liście pod nią zamiatał gruby, brązowy ogon. Taki sam, o jaki wcześniej się potknęła. 

- Wilkołak, jak nic! - Pomyślała.

Mimo to, tym razem nie uciekła. Zmęczenie sprawiło, że jej nogi stały się bardzo ciężkie i powolne, a one nie wydawały się takie złe. W końcu nie pożarły jej natychmiast. Wciąż z tyłu głowy chodziło jej to, że może wolą świeże mięso i dlatego planują zaciągnąć ją podstępem do swojej jaskini, jednak uznała, że jak nabierze sił, wymknie się, gdy znów zaczną się kłócić. 

- A psik! - Kichnęła głośno. 

- A co to? - Wojka szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia. - Zaraziłaś ją?

- Co? O nie...

- Leżałam na chłodnej ziemi i się przeziębiłam. - Otarła nos Dorotka. 

- To nie zwykłe przeziębienie. To koci katar!

- Co takiego? Ale na to chorują tylko koty.

- Nie, to magiczny koci katar. Gdy się zarazisz, zmieniasz się w kota.

- Jak to?

- Już ci uszy wyrosły!

- Nie. To nie możliwe! - Złapała się za głowę. - I jak ja wrócę do domu? Rodzice mnie nie poznają, a tata ma alergię na futro.

- Musimy coś na to zaradzić. - Stwierdziła Mirka. - Wracamy do chatki. Tam powinnam coś na to znaleźć.

Wojka i Mirka poprowadziły Dorotkę przez las. Mimo że Mirka zdecydowanie nie przypominała sportowca, poruszała się z niesamowitą zwinnością i bez problemu nadążała za towarzyszką. Dorotka ledwo za nimi biegła.

- Chwila! Poczekajcie na mnie! - Zawołała zdesperowana.

- Szybciutko, szybciutko! - Odpowiedziała Mirka. - Nasza chatka zaraz tuż tuż! Im szybciej wypijesz lekarstwo, tym szybciej zacznie działać.

Wkrótce las się rozrzedził i oczom Dorotki ukazał się dziwny widok. Na polanie, pośród starych dębów, wielkich kamieni i grządek, znajdowała się niewielka, stara chatka pokryta strzechą. Stała... na dwóch wielkich kurzych łapkach! Gdy dziwadło je zauważyło, zwróciło się drzwiami w ich stronę, trzeszcząc drewnianymi ścianami. 

- Co to jest? - Wykrzyknęła Dorotka, zafascynowana, ale i nieco przerażona.

- Nasz domek! - Mirka odpowiedziała z uśmiechem, klepiąc żółtą łapkę. - Chodź, wejdź. Nic ci nie zrobi.

Chatka przyklękła, a drzwi otworzyły się same. W środku czekała ciepła i przytulna izba, wypełniona zapachem suszonych ziół i drewnianych mebli. Gospodyni podeszła do kominka, wrzuciła parę drobnych gałązek i zbliżyła do nich otwartą latarenkę. Płomyczek momentalnie wyskoczył z niej i rozlał się po palenisku. Gdy tylko Dorotka weszła, poczuła, jak ogarnia ją fala przyjemnego ciepła.

- Usiądź, usiądź, a my zrobimy herbatkę. Dobrze ci zrobi. - Powiedziała Mirka.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dorotka i Kocie wiedźmyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz