Rozdział 1

66 3 4
                                    

Zaciągnęłam się papierosem, czując jak pogarsza to już i tak mój wskazujący stan. Głośne śmiechy i rozmowy dobiegające z wnętrza mieszkania mieszały się w jeden szum. 

- Twoi sąsiedzi nas chyba dzisiaj znienawidzą. - odezwałam się do Wery, mojej przyjaciółki, która akurat wyszła na balkon, wciskając mi kolejną butelkę piwa. 

- Jebać. Należy nam się mała impreza na zakończenie kolejnego roku tego gówna. - odpowiedziała z uśmiechem, unosząc swoją butelkę do góry w ramach toastu - I to bez żadnej poprawki u smoczycy Zielińskiej - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, biorąc zaraz potem potężny łyk piwa. 

- Fakt, myślałam, że znowu będzie chciała mnie uwalić. Całe szczęście, że idzie na emeryturę. Nie przeżyłabym z nią kolejnego roku. - mruknęłam, biorąc łyk piwa. 

Profesor Zielińska uczyła Malarstwa i zdecydowanie nie było od niej innej osoby, która bardziej potrafiła uprzykrzyć studentowi życie. Każdy najmniejszy błąd był dla niej idealnym powodem do upokorzeń. 

- Może tym razem trafi nam się Jakubowska. Słyszałam, że lubi sobie strzelić małpkę przed zajęciami. - roześmiała się Wera, klepiąc mnie lekko w ramię. - Zbieraj się. Idziemy wszyscy do klubu. Czas się naprawdę zabawić. 

Dopiłam szybko swoje piwo, dołączając do reszty. 

...

Klub przesiąknięty był studentami. Każdy świętował rozpoczęcie wakacji i chwilowe oderwanie od obowiązków. Głośna muzyka dudniła mi uszach i ledwo mogłam zrozumieć przekrzykujących się ludzi. 

- Chodźmy tańczyć! - wykrzyknęła Wera, niemal od samego wejścia ciągnąc mnie w stronę parkietu. 

- Najpierw alkohol! - odkrzyknęłam, ciągnąc ją za rękę w stronę baru. Jęknęła na moje słowa, ale posłusznie podreptała za mną. Dałam znać barmanowi, aby zrobił nam dwa słodkie drinki. Dzisiaj był ten dzień, kiedy miałam ochotę poluzować wszystkie hamulce i dobrze się zabawić. 

Ostatnie miesiące na uczelni były cholernie ciężkie, do tego dorywcza praca w kawiarni. Spanie po 4 godziny na dobę i litry kawy i energetyków, których miałam wrażenie, że było w moim ciele więcej niż krwi. 

Wera pochyliła się w moją stronę. 

- Nie obracaj się, jakiś typ Cię obczaja. - powiedziała z tak wielkim uśmiechem, że wyglądała niemal jak pięcioletnie dziecko na widok cukierka. 

Przewróciłam oczami i policzyłam powoli w głowie do pięciu, powoli obracając głowę w kierunku jednej z loży. Siedziało w niej parę roześmianych osób. Jeden facet zerkał ukradkiem znad swojego drinka w naszą stronę. 

- Nie gapi się na mnie, tylko na Ciebie. Twoja nowa fryzura przyciąga uwagę każdego.  - odpowiedziałam, zerkając na burzę jej krwistoczerwonych włosów, które gdzieniegdzie skrywały zielone pasemka. 

Prychnęła, poprawiając teatralnie włosy. 

- Bo zazdroszczą. Ale jestem pewna , że gapi się na Ciebie. Poza tym wygląda jak seksowny informatyk. - odebrała od barmana swojego drinka i upiła łyk przez słomkę. 

Seksowny i informatyk w jednym zdaniu zdecydowanie się nie łączy. Zerknęłam ukradkiem w stronę loży, ale nie było w niej już mężczyzny. 

- Nie próbuj mnie swatać. Wiesz, że spotykam się z Kubą. 

Na moje słowa Wera od razu przewróciła oczami. Nie musiała nic mówić, bo wiedziałam, że nie przepadają za sobą z Kubą i Wera od samego początku mi wmawiała, że to palant. 

EgzaminWhere stories live. Discover now