Rozdział II

23 3 1
                                    

Poszedłem do swego pokoju. Chciałem poukładać myśli. Zrozumieć, co się stało. Przełknąć to. Lecz myśli me, stąpały po dziecku, ludzkim dziecku.
Chciałem tyle się o niej dowiedzieć...
A dziewczę, nie ma nawet doby. To nic, ów będę na nią czekał. Czemu? Czemu swe serce czuć zacząłem? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Uczucie zmęczenia tym wszystkim, krążyło mi po głowie. Ciężkość powiek, zamykała mi oczy.
Po raz pierwszy, od nie potrafię zliczyć kiedy, zasnąłem w pięknym błogim śnie.

Moje szare kosmyki włosów, były wszędzie. Miałem wręcz jasny busz na głowie. Obudziłem się, o osiemnastej, bodajże piętnaście. Było już ciemno. Przez zimę, która dawała w kość. Ale nie wampirą. Zresztą, nie myślę o tym. Nie myślę o niczym. Te potworne kucie w sercu- ugh tak nie może być. Jeśli to wszystko przez to niemowlę.
Poruszę niebo a ziemię, by stała się na moją wyłączność.

Ubrałem się w czarną koszulę, a także czarne spodnie. Narzuciłem na siebie swą czerwoną-czarną płachtę i pospiesznie wyszedłem, ze swego pokoju. Gdy w miare możliwości chciałem jak najszybciej, dać rozkach Ethanowi. Moje kroki, odbijały echo. Przez te ogromne korytarze. Były one zimne plus ciemne, a oświetlały je pochodnie. Wreszcie dotarłem do celu. Zasiadłem do stołu jadalnego. Czekając na śniadanie, ponadto na mego przyjaciela.

-Witaj Davon miło mi, że razem zjemy posiłek.

-Witaj, mnie również jednak mam do ciebie sprawę.

-Za nim mi ją podasz. Mógłbyś wytłumaczyć, co cię wczoraj tak zbulwersowało? Panie, połowa Królestwa tam była. Fakt nie lubiłeś przyjęć lecz takie zachowanie było niestosowne...

-Legenda to prawda Ethan. Legenda to prawda.

- Nie możliwe... legenda o tysiąc la-

-Tak.

Widziałem, jak brązowowłosemu niebieskie tęczówki nabrały szoku i niedowierzania. Sam to przeżyłem.

-Przyjacielu, chce ją na wyłączność.

-Ale panie, to córka króla śmiertelników. Nie zgodzi się.

-Jeśli się nie zgodzi, wyrządzi swemu ludu piekło.  Zadbam o to, że każdy człowiek zostanie niewolnikiem.

-Tak panie. Kiedy wyruszamy?

-Teraz. Spakuj potrzebne rzeczy i powiadom wszystkich w zamku że nie będzie nas przez jakiś czas.

-Dobrze.

Wyruszyliśmy rano. Gdy poddani  spali. Mówiono, że wampiry nie mogą przebywać na słońcu. Przyznam to, jako częściową prawdę. Jednak, wilkołaki darzą nas księżycowym kwiatem. Którego płatki, nosimy w swych naszyjnikach. Dzięki temu, bowiem jesteśmy jeszcze bardziej nie do zniszczenia. Drogę spędziliśmy w głębokiej ciszy. Ponieważ dokładnie myślałem, co powiedzieć królowi. W połowie się oszukiwałem. Dalej myślałem, jak ta niewiasta ma na imię czy też jak wyglądać będzie. Oh, na pewno pięknie.

-Panie, jesteśmy na miejscu.

-Droga minęła zaskakująco szybko, jak na 5 godzin nieprawdaż?

-Może Tobie, bo myślałeś o niemowlaku ty bezwstydniku haha.

-Uważaj do kogo mówisz, bo zaraz rozlew twej krwi nadajdzie zaskakujaco szybko.

-Oh Davon, nie wiesz co to dobry żart.

Podeszliśmy do bramy wejściowej.
Mówiąc, że oczekujemy spotkania z rodziną królewską. Wpuścili nas, mianowicie królowi wampirów się nie sprzeciwia. Prowadzili nas do zamku, choć w porównaniu z moim, to był zameczek. Malutkie korytarze, oświetlone w każdym koncie. Ale to nie dlatego tu przybyłem. Wpuścili nas, do jednego z pomieszczeń. Dodatkowo. Powiedzieli, że zaraz zjawi się rodzina królewska. Nie wiedzieli czemu, chce widzieć również ich córkę, aczkolwiek to już nie istotne. Bowiem od nich ona już nie będzie.

-Witamy Króla wampirów. Czym zasłużyliśmy sobie na Pana wizytę?

-Mam żądnie, któremu sprzeciwić się nie można.

Król przełknął ślinę. Czułem,  jak jego tętno przyspieszyło.

-Jak ono brzmi?

-Damy wam więcej zwierząt i żyzne pole. Zamiast dwudziestu cywili do niewoli, dziesięciu nam wystarczy. Jednakże ofiarujcie mi swą córkę. Jeśli tego nie dokonacie, będziecie walczyć o każde ziarenko żywności. A o wodzie nie wspomnę. Dziewczę w wieku siedemnastych urodzin, zostanie przekazane mi. Do tego czasu, będzie miała nadzór. Zaś włos z jej głowy spaść nie będzie mógł.

-Ale to nasza jedyna córka! Nie dawno ją urodziłam...  Nie zgadzam się! Ja- ja nie pozwolę na to.

Łzy kobiecie leciały po policzku,  jej roztrzęsienie było szczytowe. Nie obchodziło mnie to, patrzyłem na maleństwo. Czułem, jak Moje serce wypełniało coś, czego jeszcze nie rozumiem.

-Jeśli nie wykonacie mego żądania, odbiorę ją siła a gatunek ludzi umrze.

-Dobrze, zgadzamy się. Jednak obiecaj mi, że gdy w wieku siedemnastu lat, ją wam oddamy krzywda jej się nie stanie. Nigdy, ale to nigdy. Będzie szczęśliwie żyła, pełnią wszystkiego co dobre...

Król wyglądał na załamanego próbował być twardy ale widziałem jak jego szczęście blaknie.

-Obiecuję, na moje życie. Jak dziewczę ma na imię?

-Sarah.

Sarah... będę czekał na ciebie. A miłość ma, będzie rosła z każdą Godziną, dniem, miesiącem. Już niebawem najdroższa... Już niebawem.

Wspólne Serce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz