03

18 3 11
                                    

*Listopad 2018*

- Dobry Boże. Jesteście do siebie przerażająco podobni. - Ben Hargreeves stał na środku salonu przypatrując się Beth i Klausowi, na wpół leżącym na kanapie. 

- W sensie? - Roześmiała się kobieta i podała Klausowi jointa, którego trzymała w prawej ręce.

- Właśnie o tym mówię. - Ben wyprostował rękę i otwartą dłonią wskazał na swojego brata, który właśnie wciągał dym do ust. - Potraficie siedzieć tu razem godzinami, chlać piwo, wódę, albo palić marihuanę. - Wyglądał w tamtym momencie jak zawiedziony swoimi dziećmi ojciec.

- O właśnie Bećka, a ty nie jesteś przypadkiem policjantką? - Do rozmowy włączył się Klaus, który nagle oprzytomniał słysząc słowo "wóda". 

- Teoretycznie. A na co ci ta wiedza kolego? - Beth zmarszczyła brwi i wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś nazwał ją policjantką.

- Bo się zastanawiam czy mnie aresztujesz za posiadanie używek w miejscu publicz- - Ała! - Mężczyzna przerwał zdanie krzykiem z bólu, który sprawiła mu kobieta, rzucając w jego twarz dość ciężką poduszką. 

- Bardzo śmieszne. Mogę ci co najwyżej ładną fotkę strzelić jak umrzesz. To chyba nie robi ze mnie takiej złej, co? - Beth uniosła brew.

- Pewnie, że nie. Tylko to się raczej nie stanie zbyt szybko. Więc przykro mi kochaniutka, ale nie zarobisz. - Klaus machnął jej palcem wskazującym przed twarzą.

- Nie martw się, przeżyję. - Kobieta chwyciła jego palec lekko go wykręcając i uśmiechnęła się sarkastycznie. 

- Mam was serdecznie dość, spadam stąd. - Ben odwrócił się idąc w stronę drzwi.

- Obchodziłoby mnie to gdybyś dokładał się do opłat za mieszkanie Benito! - Beth zawołała zanim mężczyzna zdążył wyjść.

- To samo powiedział mi Klaus kiedy musiałem mieszkać z nim na ulicy pod śmietnikiem. Weźcie zróbcie jakieś badania DNA czy coś, naprawdę mnie przerażacie. - Ben wywrócił oczami i zniknął.

Klaus na te słowa zrobił minę srającego kota, a Beth na to wybuchła śmiechem.

- Dobra, dawaj włosa śmierdzielu. Zrobimy ten test, tak dla hecy. - Powiedziała kobieta, wyrywając przyjacielowi włos z głowy.

- Ała, psychopatko! - Zawył Klaus. - Ciągle mnie dzisiaj bijesz, wykręcasz kończyny albo mi coś wyrywasz! - Warknął prześmiewczo.

-------------------------------------------------

*Tydzień później*

Beth nienawidziła poniedziałków. W poniedziałki zazwyczaj znajduje się najwięcej zwłok, więc miała w te dni więcej pracy niż przez resztę tygodnia. Kończyła właśnie pakować dowody rzeczowe z jednej ze spraw, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Do środka wszedł młody mężczyzna ubrany w jasnoniebieską koszulę z krótkim rękawem i czapkę z daszkiem. Po lewej stronie miał plakietkę z imieniem Nick. Domyśliła się, że był to listonosz.

- Bethany Herschberger? List do pani. 

- Ah, dzięki. - Beth podeszła do mężczyzny i podpisała odbiór przesyłki.

Kobieta wróciła na miejsce, śmiejąc się pod nosem. Całkiem zapomniała już, że takie wyniki miały do niej przyjść, w końcu w momencie robienia testu, nie była do końca sobą. Rozerwała kopertę, rozłożyła kartkę, po czym zaczęła czytać.

- Badanie typu analiza statystyczna zlecona przez Panią Bethany Herschberger... coś tam coś tam. - Brunetka westchnęła śledząc tekst wzrokiem. Widziała zapisane różne symbole, które średnio ją obchodziły, ponieważ ich nie rozumiała. 

STAND BY ME - The Umbrella AcademyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz