rozdział 48 Chris/Painter

4.1K 189 10
                                    

Pocałowałem ją w ramię i wysunąłem się z jej tyłka. To wszystko było niesamowite.  Nie sądziłem, że Sara mogłaby mi się w ten sposób oddać, a jednak. Wydawała się delikatna i grzeczna. Poprzednie nasze zbliżenia może i nie były najdelikatniejsze na świecie, ale daleko im było do tego co wydarzyło się dzisiaj. Teraz już wiedziałem, że ta kobieta to spełnienie moich wszystkich marzeń co chodzi o kobietę życia. Piękna, inteligentna, opiekuńcza o wielkim sercu, do tego cholernie silna i odważna, a to, że jest gotowa na eksperymenty w łóżku to taka wisieńka na torcie.

- Wszystko w porządku? - zapytałem podtrzymując ją nadal za biodra dopóki się nie wyprostowała.

- Tak - powiedziała patrząc mi w oczy, a jej twarz zdobił przepiękny uśmiech.

- W takim razie teraz musimy porozmawiać.

- Może najpierw pozwól mi się ogarnąć. Nie mam zamiaru rozmawiać z tobą na poważne tematy nago i do tego z twoją spermą w tyłku - Oho, widać, że poorgazmowy haj zaczął się ulatniać i znów się wkurzyła.

Gdy Sara poszła do łazienki poprawiłem spodnie i znalazłem na podłodze swoją koszulę. Muszę się dowiedzieć, czy to, iż przyznała, że jest moja podczas stosunku było szczere. Wiem, że w tamtej chwili mogła to powiedzieć pod wpływem emocji, a ja musiałem być pewny, że wróci do mnie i postaramy się razem stworzyć coś pięknego.

- Chris, posłuchaj... - kiedy z jej ust wypłynęły te słowa domyśliłem się co chce powiedzieć, więc nie dałem jej nawet dokończyć zdania.

- Nie, nie chce tego słyszeć po tym co właśnie się stało. Wiem, że poniekąd wymusiłem na tobie to wyznanie, ale...

- Kurwa, Chris! - teraz to ona mi przerwała. - Nie o to mi chodziło.

- Więc o co?

- Zanim porozmawiamy o nas muszę ci coś powiedzieć, a raczej pokazać, usiądź - wskazała ręką na krzesło, więc usiadłem, a Sara podeszła do jednej z szafek koło barku i wyjęła jakiś dokument.

- Co to jest? - zapytałem lekko zdezorientowany.

- Sam zobacz - podała mi go zajmując miejsce za biurkiem.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy na dokumencie to jakieś dziwne czarno białe zdjęcie z jakąś kropką na środku. Pierwszy raz widziałem coś takiego, dlatego za cholerę nie wiedziałem co by to mogło być. Przeniosłem wzrok poniżej, a to co było tam napisane...

- Jesteś w ciąży? Kurwa!- podniosłem się z krzesła rzucając kartkę na biurko. Byłem wściekły. - Czemu nie...

- Co czemu nie?! - również się podniosła, a jej oczy rzucały błyskawice.

- Ja pierdole! - rzuciłem pierwszą lepszą rzeczą leżącą na biurku w ścianę, tą rzeczą okazała się szklanka, z której wcześniej piłem przez co szkło roztrzaskało się w drobny mak.

- To dziecko jest twoje. Według badania i wieku ciąży zaszłam w dniu, w którym odeszłam, a teraz wyjdź!

- Sara...

- Wyjdź! - krzyknęła tak głośno, że pewnie wszyscy przebywający na korytarzu ją słyszeli.

- Nie! Nie dokończyliśmy rozmowy!

- Twoja reakcja powiedziała mi wszystko, nie mamy już o czym rozmawiać - ruszyła do drzwi, a ja niewiele myśląc złapałem ją zanim zdążyła je otworzyć i przycisnąłem ją do nich uważając na jej brzuch.

- Teraz ty mnie posłuchasz, jak przystało na grzeczną dziewczynkę - syknąłem przez zęby patrząc w jej pełne łez oczy. - Moja reakcja nie wynikała z wiadomości o dziecku. Jakbyś zapomniała jakieś zaledwie dziesięć minut zerżnąłem cię tak mocno jak tylko mogłem i wiesz co było pierwszą moją myślą, jak zrozumiałem co przedstawia to zdjęcie? Nie to, że może nie być moje, nie to, że nie planowałem w najbliższym czasie zostać tatą i nie to, że wcale się do tego nie nadaję. Moją pierwszą myślą było to, że gdybym wiedział wcześniej nigdy w życiu nie przeleciałbym cię w ten sposób. Kurwa! Wystraszyłem się, że mogłem coś ci zrobić, że mogłem skrzywdzić nasze dziecko! Przecież dociskałem twój tułów do biurka! Kurwa, właśnie - puściłem ją i uklęknąłem przed nią unosząc jej bluzkę do góry i oglądając jej brzuch - nie boli cię nic? Nie widzę siniaków, chyba nie robiłem tego tak mocno jak myślałem. Nie ma też żadnych zaczerwienień. Napewno cię nic nie boli? Może powinnyśmy jechać do szpitala? Sara mów! - ręce jeszcze nigdy tak bardzo mi się nie trzęsły, a serce waliło z szybkością chyba tysiąca uderzeń na minutę.

- Chris... - przytuliłem głowę do jej brzucha i składałem na nim delikatne pocałunki. - Chris spójrz na mnie.

- Tak kochanie? - uniosłem spojrzenie i zobaczyłem na jej twarzy najpiękniejszy uśmiech na twarzy i łzy spływające jedna po drugiej z jej pięknych oczu.

- Nic mi nie jest, więc proszę uspokój się i wstań - podniosłem się i wziąłem ją w ramiona przytulając - Naprawdę wszystko jest ok. Gdyby było coś nie tak w trakcie naszej zabawy powiedziałabym ci - przeczesała dłonią moje włosy, a ja przymknąłem oczy. Bardzo mi brakowało tych jej czułych gestów, których wcześniej nie znałem.

- Dobrze. Więc mówiłaś szczerze, że jesteś moja? Nie odejdziesz już?

- Nie, nie odejdę. I tak planowałam jutro się z tobą spotkać i porozmawiać. To dziecko tylko mnie utwierdziło w mojej decyzji. Powstało ono z miłości, która nas połączyła i wiem, że mam na tyle siły w sobie żeby stawić czoło wszystkiemu co nas jeszcze czeka w przyszłości. Pomimo tego czym się zajmujesz jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem. Dzięki tobie znów moje serce ożyło. Nawet udało ci się rozkochać w sobie moją córkę, która cały czas nazywa cię tatą.

- Naprawdę?

- Tak. Próbowałam jej tłumaczyć, że nim nie jesteś, ale to jakbym mówiła do ściany. Nie dała się przegadać i wciąż tak cię nazywa.

- Cieszę się, bo kocham ją i chciałbym, aby również była moim dzieckiem, tak jak to rozwijające się maleństwo w Tobie - pocałowałem ją, bo głos zaczął odmawiać mi posłuszeństwa ze wzruszenia.

To jak zmieniło się moje życie poniekąd mnie przeraża. Nigdy nie sądziłem, że poznam kobietę, która zawładnie moim sercem i duszą. Kobietę dzięki, której w bonusie dostanę przecudowną córeczkę, która swoim uśmiechem będzie rozświetlać każdy mój dzień. I kobietę, która wyda na świat dziecko, które będzie częścią mnie.

Cała trójka nadała mojemu życiu większy sens. Teraz już nie będą liczyły się tylko imprezy, seks, dziwki i interesy. Teraz miałem dla kogo być lepszym człowiekiem, dla kogo walczyć o lepsze życie i kogo kochać całym sobą. W tym momencie obiecałem sobie, że zrobię wszystko, aby moja rodzina była bezpieczna, a dzieci dorastały w kochającym i dobrym domu. Dam im takie dzieciństwo o jakim ja mogłem tylko pomarzyć.

- Chris?

- Tak skarbie?

- Pojedziesz dzisiaj ze mną do mojego domu? - zapytała niepewnie, a ja nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego zakończenia dzisiejszego dnia.

- Oczywiście. Teraz będziemy razem już każdego dnia. Poza tym stęskniłem się za moją małą księżniczką. Chętnie się z nią rano zobaczę.

- Kocham Cię Chris - pocałowała mnie wtulając się w moje ciało.

- Ja ciebie też skarbie, ja ciebie też.

#1 Nowy Początek (Black Riders Mc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz