Jimi
Możesz powiedzieć, że jestem marzycielem
Ale nie jestem jedyny
John Lennon - Imagine
Gdybym miała wskazać jeden z najbardziej stresujących momentów w moim życiu, zdecydowanie byłoby to siedzenie w swoim pokoju i czekanie na Logana Sandersa, przed którym miałam po raz pierwszy w życiu zaśpiewać.
Nie mogłam wysiedzieć w jednym miejscu odkąd przyszłam ze szkoły. Do końca nie wierzyłam, że chłopak do nas przyjedzie. Próbowałam wyprzeć ten fakt z głowy. Stosowałam technikę, która nazywa się zaprzeczeniem. Czułam się wewnętrznie rozdygotana i żeby jakoś zająć myśli, wyszłam przed dom pobawić się Bowiem. I właśnie wtedy pojawił się Logan, który oczywiście musiał być świadkiem kolejnego z moich upokorzeń.
Gdy tylko zniknął we wnętrzu, wróciłam do swojego pokoju i starałam się uspokoić. Chodziłam w tę i z powrotem, zastanawiając się, kiedy Logan przyjdzie i czy w ogóle to zrobi. A może rozmyśli się? Może, gdy powie Floydowi, że zgodził mi się pomóc, ten mu nie pozwoli?
Usiadłam w końcu na łóżku i zaczęłam skubać swoje zniszczone końcówki włosów. Coraz bardziej żałowałam, że zgodziłam się na propozycję Logana. Co w ogóle strzeliło mi do głowy? Jakim cudem miałam przed nim wystąpić, jeśli nie potrafiłam spędzić dwóch sekund w jego obecności, żeby nie zrobić z siebie idiotki?
Gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi, myślałam, że dostanę zawału. Podskoczyłam wystraszona na łóżku, ale zaraz uświadomiłam sobie, że to nie mógł być Logan. Dopiero przyjechał, a miał posiedzieć jeszcze z Floydem. Może tato coś ode mnie chciał?
Wstałam, żeby otworzyć, a gdy tylko uchyliłam drzwi i zobaczyłam, kto za nimi stoi, od razu je zamknęłam. Zamrugałam kilkakrotnie, będąc pewna, że się mi przywidziało, ale gdy doszło do mnie, że to naprawdę Logan, uzmysłowiłam sobie, co zrobiłam. Jęknęłam bezgłośnie na swoją głupotę i odetchnęłam kilka razy. Co on tu robił tak wcześnie?
Wygładziłam ubranie i postarałam się rozpogodzić, żeby nie wyglądać na wystraszoną. W żadnym stopniu nie czułam się gotowa, żeby wpuścić go do swojego pokoju, ale przecież nie mogłam zostawić go za progiem.
Drżącymi rękoma pociągnęłam za klamkę. Moim oczom znów ukazał się widok Logana cierpliwie czekającego na korytarzu.
– Przyszedłem, tak jak się umówiliśmy. – Uśmiechnął się lekko, nie dając po sobie poznać, że odwaliłam kolejną głupotę. Dłonie miał włożone luźno w przednie kieszenie spodni. Wystawały mu jedynie kciuki, którymi wystukiwał rytm. Wyglądało jakby i on, odrobinę się stresował.
W pierwszym odruchu miałam ochotę skłamać i powiedzieć, że jestem zajęta. Ale obawiałam się, że mnie przejrzy. Już wcześniej kazał mi nie szukać wymówek. Czując zatem, że nie mam innego wyboru, otworzyłam mu szerzej drzwi.
– Zapraszam. – Głos miałam zdławiony przez zaciśnięte ze stresu gardło. Serce waliło mi mocno i dziwiłam się, że nie słychać jego szaleńczego bicia. – Rozgość się. – Niezdarnie machnęłam ręką, prawie strącając figurkę Totoro z półki.
Dziwnie czułam się widząc dużą sylwetkę chłopaka w swoim małym i uroczym pokoju. Był cały pomalowany na fioletowo, na ścianach wisiały plakaty moich ulubionych zespołów, a półki i regały były pełne komiksów, figurek ulubionych postaci i cytatów piosenek w ramkach. Gdy byłam mała tato w kilku miejcach narysował mi ciemnofioletowe motylki. Jeden wylatywał zza szafy, kolejny frunął nad łóżkiem. Można je było zobaczyć na wszystkich ścianach. Uwielbiałam je, ale teraz nagle zawstydziłam się i pomyślałam, że było to dziecinne. A co jeśli Logan pomyśli, że czytanie komiksów i zbieranie figurek też było niedojrzałe? Miałam ochotę poukrywać wszystkie swoje osobiste przedmioty. Poczułam się obnażona. To pomieszczenie było moją prywatną przestrzenią, w której ukrywałam się przed całym światem i mogłam być sobą. A teraz wpuściłam tu kogoś przez kogo tak często się tu zamykałam.
CZYTASZ
Byliśmy marzycielami
Novela JuvenilGdyby ktoś zapytał Jimi, co chciałaby zmienić w swoim życiu, odpowiedziałaby niemal od razu: swoje imię, nadane po ulubionym gitarzyście taty i... nieodwzajemnioną miłość do Logana Sandersa, najlepszego przyjaciela starszego brata. Kocha się w nim o...