2

22 3 3
                                    

Wbiegając za ratownikami medycznymi w strefę sali operacyjnej, szybko nałożyłam czapkę chirurga na głowę i podchodząc do umywalki, zaczęłam 4 minutowe mycie. Zawsze u mnie trwało to dłużej, ponieważ w myślach śpiewałam dwie piosenki zespołu One Direction, więc procedura przeciągała się nawet do sześciu, albo siedmiu minut. To była wewnętrzna ceremonia, której nie mogłam ominąć. Krok nie do przejścia. Tym razem padło na "Over again" oraz "History".

- Może ponucisz na głos? - słysząc głos Hardy, obok spojrzałam na nią z uśmiechem i pokręciłam przecząco głową, dalej nucąc piosenkę w myślach. - Kiedyś zaśpiewasz dla mnie na głos, zobaczysz.

-Życzę ci długiego, spokojnego życia, więc uratuje cię przed swoim fałszem - odpowiedziałam, kończąc nucenie piosenek.

- Co mamy? - zapytała, wchodząc na salę operacyjną, gdzie chłopak spod szpitala, był właśnie usypiany przez anestezjologa.

- Mężczyzna, z wyglądu około 30 lat, dwie rany postrzałowe oraz cztery rany kłute - odpowiedziałam szybko.- Brzuch twardy, podejrzewam krwotok wewnętrzny, prawdopodobne uszkodzenie śledziony i jelita grubego.

- To zabieramy się za niego - po nałożeniu rękawiczek chirurgicznych, podeszłyśmy do przygotowanego na stole operacyjnym pacjenta. - Jak go nazwiemy?

- Bob - odpowiedziałam z uśmiechem.

- Dlaczego Bob?

- Wygląda na takiego Boba - zaśmiałam się lekko, przykładając skalpel do skóry brzucha, która pokryta była tatuażami. - Wybacz Bob - powiedziałam tylko, przecinając tatuaż rewolweru.


- Przytrzymaj tutaj mocniej - słysząc rozkaz Hardy, mocniej przycisnęłam opatrunek jałowy do pęknięcia w jelicie cienkim.

- Uratujemy to? - zapytał jeden ze stażystów, trzymając hak, odsłaniając tym samym tkankę, dzięki czemu miałyśmy łatwiejszy dostęp do wnętrzności.

- Oczywiście, że tak. Masz tutaj dwóch wspaniałych chirurgów - odpowiedziała pewnie Hardy, manewrując igłą pomiędzy nierównymi pęknięciami tkanki.

- Ciśnienie spada - słysząc głos anestezjologa, spojrzałam wprost na monitor, który wskazywał parametry życiowe chłopaka.

- Kurwa mać - przenosząc wzrok na Hardy, spojrzałam ponownie na jamę brzuszną, która zaczynała wypełniać się krwią.

- Śledziona też jest uszkodza - odpowiedziałam spokojnie. - Daj mi zacisk i nić jedwabną pięć.

- Nie waż się umierać młody - warknęła kobieta, zszywając jeszcze szybciej jego jelito.

- Jest młody, silny da radę - zapewniłam ją, manewrując dłońmi, pomiędzy jego narządami, aby dobrze zszyć i uratować śledzionę.

- No ja myślę, że jest silny - odpowiedziała z uśmiechem. - Trzeba mu sprawić lańsko, jak się obudzi, za to, że wpada w takie niebezpieczne sytuacje. Gdyby nie podszedł pod szpital, już by go karawan zabierał na ostatnią przejażdżkę.

- Od razu karawan - przewróciłam oczami. - Pakuje się w jakieś wojny gangów, to co najwięcej śmieciarka by go przewiozła na spoczynek.

- Ale ty masz czarny humor - spoglądając na mnie z oczami pełnymi litości, Hardy pokręciła głową.

- No co? - zaśmiałam się lekko, kończąc ostatni szew.

- Zjadłaś coś w ogóle?

- Nie miałam kiedy - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Po operacji Sary, spotkałam tego gagatka.

Bulletproof || J.JKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz