Rozdział 7

62 10 3
                                    

Siedziała na grzbiecie Ateris, wpatrując się jak urzeczona w soczystą zieleń łąki, która zdawała się ciągnąć po horyzont. Każdy fragment krajobrazu pochłaniała z nienasyconym zachwytem, jakby chciała wyryć go w pamięci na zawsze. Intensywna, soczysta barwa trawy, tak odmienna od szarości i sepii Krainy Gniewu, wprawiała ją w stan oszołomienia. Czuła, jak jej serce wypełnia się po brzegi czymś ciepłym i drżącym - uczuciem, którego nie potrafiła jeszcze nazwać.

Przez bite sześćdziesiąt minut przemierzali bezkresny, falujący kobierzec zieleni, a Lily chłonęła każdą sekundę tej podróży, jednak dopiero gdy łąka zaczęła łagodnie przechodzić w zagajnik, dziewczyna poczuła nieodpartą potrzebę, by podzielić się swoimi odczuciami. Wśród smukłych drzew o jasnej korze, przypominających ziemskie brzozy i wielobarwnych kwiatów porastających leśne podszycie, odnalazła w sobie siłę, by wyrazić targające nią emocje.

- Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam tyle życia - wyszeptała drżącym głosem, nie odrywając spojrzenia od rozciągającego się przed nią widoku. Każde słowo przechodziło jej przez gardło z trudem, jakby nie była pewna, czy głos jej nie zawiedzie. - Ta zieleń... Te kolory... Już zapomniałam, jak piękny potrafi być świat.

Dopiero teraz dotarło do niej, jak głęboko w jej sercu kryła się tęsknota za takim widokiem. Za tą naturalną, dziką harmonią barw i kształtów, za kojącym dotykiem natury. Przez chwilę poczuła się tak, jakby na nowo odkrywała świat, jakby po raz pierwszy widziała prawdziwe piękno. I choć gdzieś w głębi serca wiedziała, że ta kraina też skrywa swoje mroczne sekrety, to w tym momencie pragnęła po prostu zatracić się w tej chwili czystej, niczym niezmąconej radości.

Onyks spojrzał na nią kątem oka, dostrzegając wzruszenie malujące się na jej twarzy. Przez chwilę milczał, jakby szukając odpowiednich słów.

- Czasem zapominam, że piekło też ma swoje piękno - odparł cicho, a jego głos był niespodziewanie łagodny. - Nawet w miejscu takim jak to, życie znajduje sposób, by rozkwitnąć.

Lily poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Mrugała szybko, próbując je powstrzymać.

- Myślałam... myślałam, że już nigdy czegoś takiego nie zobaczę - wyznała, ajej głos załamał się lekko. - Że zostanę na zawsze uwięziona w świecie popiołu. A teraz to wszystko wydaje się jak sen. To jak oddech świeżego powietrza po latach duszenia się w ciemności.

- Piękno i okrucieństwo często chodzą w parze - powiedział cicho demon. - Ta kraina może być równie niebezpieczna, co urzekająca. Ale rozumiem, co czujesz. Czasem... czasem i ja zapominam, że istnieją takie miejsca.

Odwróciła się do niego, zaskoczona tą niespodziewaną szczerością.

- Czy ty... też tęsknisz za takimi widokami? - zapytała niepewnie.

Milczał przez chwilę, jego twarz jak zwykle nie zdradzała emocji. W końcu westchnął cicho.

- Tęsknota to luksus, na który rzadko mogę sobie pozwolić - odparł enigmatycznie. - Ale tak. Czasem i ja tęsknię za pięknem, które nie niesie ze sobą zagrożenia. Za widokiem, który nie kryje w sobie pułapki, za chwilą wytchnienia od nieustannej czujności.

- Myślałam, że jesteś ponad takimi rzeczami jak tęsknota czy marzenia - wyznała szczerze.

Onyks uśmiechnął się lekko, ale był to uśmiech pełen goryczy.

- Mówiłem ci już. Nawet ja mam swoje słabości. Choć staram się je ukrywać, one wciąż tam są, głęboko we mnie. Pragnienie piękna, spokoju, czegoś więcej niż wieczna walka i przelewanie krwi...

Poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. Ta niespodziewana szczerość, to uchylenie rąbka jego prawdziwego ja, poruszyło ją do głębi. Nagle poczuła, że chce go lepiej poznać, zajrzeć za tę maskę obojętności, którą zwykle nosił.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 16 hours ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pan Nieumiaru (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz