Długo się okłamywała, że zrozumienie przyjdzie z czasem. Czas przynosił co najwyżej więcej trosk, a wieczna niepewność była zaledwie częścią problemów, z którymi musiała się zmagać. A przecież jeszcze nie tak dawno temu słyszała, że niepewność bywała piękniejsza.
Nie tak dawno. W poprzednim życiu. Prawdziwym życiu.
Dni mijały i chociaż pragnęła zatrzymać wskazówki zegara, te i tak odmierzały czas od momentu, kiedy została zamknięta w komnacie Barbary Radziwiłłównej. Mikołaj Radziwiłł o twarzy jej brata, głosie jej brata, zachowaniu jej brata zamknął ją do momentu, aż nauczy się zachowywać. Czyli jak? Nie wiedziała.
– Ale o co ci chodzi, siostro? – pytał Mikołaj, przynosząc jej posiłek na tacy.
– O nic.
Lina nie poruszyła się. Siedziała akurat na środku pokoju w siadzie skrzyżnym. Musiała bardzo mocno się skupiać, by nie widzieć w mężczyźnie stojącym przed nią jej brata. Nie było to łatwe, skoro absolutnie każdy kawałek jego ciała należał właśnie do Marcela. A już zwłaszcza nie było to łatwe, gdy spojrzał na nią tak, jak zawsze patrzył na nią jej brat – z tym niedowierzaniem połączonym z rozbawianiem.
– Dlaczego zabijasz mnie wzrokiem, podczas gdy ja dbam o ciebie lepiej niż o samego siebie?
– Wypuść mnie – zażądała.
On jedynie westchnął, po czym postawił tuż przed nią blaszaną miskę z obiadem.
– Z przyjemnością. Gdy tylko poczujesz się lepiej.
– Czuję się dobrze. Wręcz za dobrze! – uniosła głos w bezsilności. – Nawet jednego zadrapania nie mam. Po wypadku samochodowym! Rozumiesz?
Nie, on nie rozumiał. Przede wszystkim nie rozumiał słów, które do niego wypowiadała.
– I dlatego właśnie zamykam cię na klucz – wyjaśnił bardziej zmęczony niż zirytowany. – Po śmierci twojego męża jestem w pełni za ciebie odpowiedzialny. Poza tym masz tutaj wszystko, czego ci potrzeba. Jedzenie...
– Okropnie tłuste.
– ...toaletę...
– To wiadro w kącie?
– ...książki...
– Nie znam łaciny.
– ...świece...
– Grzecznie poczekam na elektryczność.
– Możesz przestać?! – Nie wytrzymał. Oddychał ciężko, jakby dosłownie bolało go serce. – Czy ty naprawdę nie widzisz, ile mnie to nerwów kosztuje? Ile trosk? Jestem mężczyzną, na miłość boską! Mężczyźni nie powinni się troszczyć o kobiety! Przynajmniej nie w ten sposób! – Zaczął krążyć po komnacie, jakby w poszukiwaniu miejsca, na którym mógłby się usiąść. Z braku pomysłów po prostu usiadł naprzeciwko niej. – Dlatego właśnie mężczyźni wolą jeździć na wojny.
Jeżeli oczekiwał zrozumienia, musiał się gorzko rozczarować. Dziewczyna, którą obecnie nazywał Barbarą, miała aż za dużo własnych strapień, by dodawać sobie kolejnych.
– Wypuść mnie – zażądała ponownie.
– Po co?
– Muszę znaleźć drogę powrotną do domu.
– Chcesz, żeby jakieś biesy cię porwały i zabrały do piekieł?! – Ostatnie pytanie krzyknął stanowczo za głośno. Zreflektował się, zerkając w stronę drzwi. Zniżył głos. – Dopóki nie zaczniesz mówić jak człowiek, nie ma mowy bym pozwolił ci trafić do piekła!
CZYTASZ
Your Names Tell
RomanceMichalina Miodek pamiętała wszystko: samochód pędzący w jej stronę, oślepiające światła reflektorów i przerażający plusk wody. W ostatniej chwili była pewna, że umiera. Ale zamiast w zaświatach, obudziła się w 1543 roku... jako Barbara Radziwiłłówna...