4. Jestem kim jestem. Niepojęty przypadek Jak każdy przypadek

27 8 3
                                    

Dni szybko mijały i choć między dniami pojawiała się noc, a wraz z nocą sen, ona budziła się wciąż i wciąż w tym samym miejscu. W tej samej XVI–wiecznej komnacie. Elektryczność w żaden sposób nie chciała powrócić do jej życia, więc musiała przyzwyczaić się do światła świec. Ciepła woda nie lała się strumieniami z kranu, w związku z tym myła się w blaszanej misce. O załatwianiu fizjologicznych kwestii wolała nawet nie myśleć – próżno było szukać tutaj ubikacji ze spłuczką.

Postanowiła jednak już z tym nie walczyć. Wiedziała, że tylko spokój i opanowanie mogły ją uratować.

I się nie pomyliła.

Po kilkunastu dniach, które dla niej zdawały się całymi latami, Rudy pozwolił jej wreszcie opuścić komnatę. Przy okazji przedstawił jej służbę, która towarzyszyła jej co krok, w tym dwie na oko osiemnastoletnie dziewczyny, które miały być jej osobistymi pomocnicami.

– Jestem księżniczką? – zapytała Lina szczerze zaskoczona. Nigdy by jej bowiem do głowy nie przyszło, że ktoś taki jak ona otrzyma pomoc.

Rudy powstrzymał się przed wyśmianiem.

– Jesteś Radziwiłłówną – rzekł z dumą. – To coś znacznie więcej niż księżniczka.

Najważniejsze okazały się dla niej dwie młode dziewczyny, które pomagały jej się ubrać. Miały na imię Bogna i Dobrawa i było to bodajże jedyne, czym się wyróżniały. Wyglądały niemal identycznie w szarych fartuszkach i włosach zaplątanych w warkocze. Nie mówiąc już o tym, że jedna miała równie delikatną urodę co ona.

– Od dawna mi służycie? – zapytała.

– Od kilku dni.

– A czy jest ktoś, kto służy od dawna w tym zamku?

– Nie, pani.

– Nikt? Naprawdę?

– Wasz brat postanowił odprawić całą dawną służbę.

Lina zacisnęła szczękę. Czyli dlatego Rudy pozwolił jej opuścić komnatę – zabezpieczył się. Wieści o tym, że Barbara straciła pamięć zostały zatuszowane tak dobrze, jak to tylko było możliwe. Rudy sprawił, że nie tylko wszyscy byli dla niej nowi, ale również ona była nowa dla nich. Problem polegał na tym, że w ten sposób jedyną osobą, od której będzie mogła dowiedzieć się czegoś więcej na temat tamtej wiedźmy, był jej brat.

– Jeszcze niegotowa? – Mikołaj Rudy Radziwiłł nie krył swojego zmęczenia, gdy codziennie przychodził pod komnatę Liny, by wspólnie zejść na śniadanie. – Kiedy wreszcie zaczniesz zachowywać się jak na szlachciankę przystało?

– A kiedy wreszcie będę mogła spotkać się z wiedźmą?

– A kiedy wreszcie nie będę musiał na ciebie czekać ze śniadaniem?

– A kiedy pozwolisz mi się spotkać z wiedźmą?

Mikołaj zrobił głęboki wdech i jeszcze głębszy wydech. W ten sposób mogliby rozmawiać do końca dnia.

– Przysiągłem i sobie, i tobie, że nigdy więcej się z nią nie spotkasz, a szlachcic obietnic swych dotrzymuje.

– Od kiedy niby?

– Ty chyba bardzo chcesz zostać na powrót zamknięta.

Podobne dialogi nie wnosiły nic do jej codzienności, ale przynajmniej sprawiały, że czuła się bardziej swojsko w nieswoich czasach. Lubiła te rodzinne zaczepki, które upewniały ją w tym, że rozmawiała z własnym bratem. Żałowała tylko, że podobnie jak Marcel, tak i Mikołaj nie miał dla niej dużo czasu.

Your Names TellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz