6. Już zbyt wiele się stało, co się stać nie miało

28 9 15
                                    

Lina obudziła się równie nagle, co niespodziewanie dla samej siebie. Zaczęła rozglądać się chaotycznie, gdy wzrok wciąż przyzwyczajał się do jasności dnia. Nie była pewna, czy to wszystko, co wydarzyło się poprzedniej nocy, nie było wytworem wyobraźni. Bo czymże innym miało być? Spotkała króla Polski! To brzmiało jeszcze bardziej nierealnie co legenda o kwiatu paproci spełniającym życzenia.

A przecież w magię magicznego kwiatu uwierzyła.

Nikt nigdy żadnego człowieka nie przygotował na spotkanie z legendą. O legendach się słyszało, czytało, okazjonalnie oglądało, ale jeśli już, to jedynie w przebraniu. Ostatecznie miała być osobistością nieuchwytną. Osobowością, która wyglądała, mówiła i zachowywała się zgodnie ze scenariuszem. Tutaj jednakże Lina nie znała scenariusza, według którego miała grać. Nie było próby generalnej. Nie było żadnej próby.

Usłyszała kroki i dźwięk otwieranych drzwi.

– Wstałaś?

W uchylone drzwi wcisnęła się dobrze znana jej twarz. Jasne kosmyki włosów Rudego podskoczyły, gdy jej brat śmielej popchnął drzwi. Miał na sobie białą koszulę oraz lniane spodnie. Nie miał natomiast butów, przez co poruszał się cicho niczym duch. Jednakże to nie był duch ani wytwór jej wyobraźni. To był znak, że nadal tkwiła w XVI wieku, zatem to wszystko, co się wydarzyło, wydarzyło się naprawdę.

– Co się stało? – zapytała, kiedy jej brat ledwie co usiadł na skraju jej łóżka. – Kiedy się tu znalazłam? Spałam? Król? Czy on...?

Nie dokończyła, ponieważ Rudy kręcił głową z takim smutkiem wypisanym na twarzy, że nie wiedziała, co takiego powiedziała. Cokolwiek by to nie było, musiała swoje odczekać, ponieważ w pierwszej kolejności jej brat chciał być jej bratem.

– Co robiłaś w lesie?

– To teraz nie jest istotne.

– Dla mnie jest – podkreślił.

Lina ściągnęła grymas.

– Chcesz powiedzieć, że twoja głowa tkwiła w drzwiach tylko po to, by mnie pouczać o świcie?

– Ach, to? – Mikołaj pokręcił głową, śmiejąc się sam z siebie. – To taki mój głupi zwyczaj. Sprawdzałem, czy jesteś.

Czy Rudy właśnie przyznał się do tego, jak bardzo był troskliwym bratem? W takich momentach czuła się niezwykle dobrze. Jak gdyby wszystko było na odpowiednim miejscu.

– Gdzie miałabym być o świcie, jeśli nie w łóżku?

– Wiem, gdzie być na pewno nie powinnaś – powiedział już innym tonem. Tym agresywniejszym. – A już na pewno z kim być nie powinnaś. Co robiłaś w lesie, u licha? Czyżbyś miała dość bycia wdową i uznała, że w ten plebejski sposób znajdziesz męża?

– Szukałam kwiatu paproci.

– Jeżeli naprawdę chciałaś wziąć udział w... Co?

– Szukałam kwiatu paproci.

Tej odpowiedzi naprawdę się nie spodziewał. Przez chwilę czekał, aż ona się roześmieje, czekając na uniesiony kącik ust, jednakże śmiertelnie poważna mina Barbary dawała jednoznaczną odpowiedź.

– Przecież to bajka dla dzieci – przypomniał.

– Dlaczego miałabym nie wierzyć w bajki, skoro w moim życiu wydarzyło się o wiele więcej niewyjaśnionych rzeczy.

Na to jej brat westchnął ciężko.

– Tylko nie mów, że wciąż wierzysz w ten głupi sen? Basiu...

Your Names TellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz