#13

21 1 0
                                    

Pov. Wiktoria

Gdy Anna napisała do mnie wiadomość czułam się totalnie jak wniebowzięta. To uczucie było niesamowite. Zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie dzięki Wiktorowi, bo to pewnie on przekonał Annę. Stwierdziłam, że muszę mu za to podziękować. We wszystkim był tylko jeden problem. Mam szlaban, więc opiekunka pod żadnym pretekstem na pewno nie wypuści mnie z ośrodka. Nie wiedziałam co zrobić. Musiałam pójść na to spotkanie, ale nie mogłam jeszcze bardziej sobie nagrabić u opiekunki. Zastanawiałam się, czy nie wyjść przez okno. Mój pokój jest na pierwszym piętrze, ale nie jest to wysoko. Stwierdziłam, że nie jest to najgorszy pomysł. Tylko potrzebowałam kogoś do pomocy, by krył mnie przed opiekunką. W ośrodku nie miałam zbytnio przyjaciół. Wszyscy uważają mnie za dziwaka, zwłaszcza teraz, gdy jestem oskarżona o handel narkotykami. Do głowy przychodziła mi tylko jedna osoba - Czarek. Była na niego po uszy wściekła, ale był on jedyną osobą, która mogłaby mi pomóc. Po wielu chwili przemyśleń postanowiłam spróbować i poszłam do jego pokoju.

Drzwi były uchylone, więc weszłam bez pukania i zamknęłam za sobą drzwi.

- Ej! Pukać Cię nie nauczono! U siebie jesteś! - wkurzył się chłopka.

- Sorry! Sprawę mam. Musisz mi pomóc - oznajmiam.

- Nie ma mowy

- Proszę, chodzi tylko o ty byś krył mnie przed opiekunką

- Nie

- Mam szlaban, a muszę wyjść

- Nie pomogę Ci! Czego nie kumasz?

- Czarek, tylko ten jeden raz. Proszę

Chłopak siedział chwilę w ciszy, aż po chwili westchnął:

- No dobra, ale tylko ten jeden jedyny raz

- Dzięki

Wyszłam z pokoju chłopka uradowana. Całą noc nie mogłam spać ze szczęścia. Następnego dnia czekałam bardzo długo i z niecierpliwością, żeby nadszedł  moment, w którym się z nimi zobaczę. Byłam też zdenerwowana, że coś pójdzie nie tak. Gdy nadszedł czas otworzyłam okno i wyskoczyłam przez nie. Tylną bramą wyszłam z ośrodka i ruszyłam w stronę bazy ratownictwa. Gdy szłam byłam szczęśliwa, ale i fest zdenerwowana. A co jeśli chcą mi tylko powiedzieć, bym dała im spokój. Nie wiedziałam co myśleć. Gdy doszłam na bazę długo kręciłam się przed wejściem. Miałam całe spocone ręce ze strachu. Gdy układałam w swojej głowie co im powiem, zobaczyłam ich idących w moją stronę. Wzięłam głęboki oddech i również ruszyłam w ich kierunku w głowie myśląc Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.

- Cześć - powiedziałam, gdy byliśmy już dość blisko siebie. - Dziękuję, że chcieliście się ze mną zobaczyć

- Co u ciebie? - zapytała Anna, chyba nie wiedząc co powiedzieć i od czego zacząć.

- Policja bada śledztwo. Nikt nie wierzy, że jestem niewinna. Za tydzień mam rozprawę w sądzie. Nie wiem co będzie - odpowiedziałam. - Posłuchajcie mnie. Ja wiem jak to wygląda, ale uwierzcie mi ja tego nie zrobiłam. Jestem niewinna

- Wiktoria... - Anna chciała coś powiedzieć, ale jej przerwałam.

-... Tak wiem, ale proszę tylko o jedno. Wybaczcie mi. Nie zrobiłam z tego...

Stali obydwoje chwilę bez słowa. Po chwili jednak Anna wydusiła z sobie tylko jedno słowo:

- Przepraszam...

Nie wiedząc co mam zrobić i pod wpływem impulsu po prostu ją przytuliłam. Bardzo mocno. Anna chwilę stała jak wryta, ale zaraz odwzajemniła moje przytulenie. Wiktor zaczął być nam brawo, a po chwili również dodał:

- Gratulację, tylko nie wiem dlaczego trwało to tak długo

Obie z Anną zaczęłyśmy się śmiać. Byłam taka szczęśliwa. Nie wierzyłam, że udało mi się ich przekonać. Że uwierzyli mi.

- Zabieram Was teraz do bistro na ciastko i czekoladę, co wy na to? - zapytał Wiktor. - Musimy to uczcić!

Obie z Anną pokiwałyśmy twierdząco głowami i znów zaczęłyśmy się śmiać.

- Choć młoda - powiedział Wiktor i poczochrał mnie po włosach.



---

Hej!

Przepraszam, że dodaję rozdział dopiero dzisiaj, ale miałam ciężki tydzień.
Dziękuję za przeczytanie!
Dobrego dnia!
Paa! ❤

Na zawsze - Anna & Wiktor i...? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz