Piękny zielony las, gdzieniegdzie leżały w trawie głazy, drzewa porośnięte mchem i hubami, w powietrzu latało mnóstwo owadów, które w blasku słońca wyglądały pięknie. Całe to miejsce przypominało lasy z przeróżnych baśni i bajek. Charakterystyczne dla tego miejsca były polany, ukryte dosłownie co kilkanaście metrów, na jedną z nich natrafił Jake podczas spaceru między drzewami. Ta polana była jednak wyjątkowa, na środku stał duży, drewniany i przykryty obrusem stół. Mnóstwo jedzenia… ananasy, różne rodzaje mięsa, chleby, owoce i przeróżne alkohole, ale najwięcej było czerwonego wina. Wszystko tak pięknie pachniało… niesamowite.– Zapraszam pana do stołu. – Kelner odsunął jedno z wolnych krzeseł i ukłonił się.
Jake usiadł na przygotowanym miejscu, było bardzo miękkie I wygodne. Rozejrzał się dookoła i dostrzegł kilka znajomych twarzy… rodzice Jake'a siedzieli niedaleko, był również jego brat. Reszta ludzi to obce osoby, ale mniejsza z tym, w końcu trwała biesiada. Nie ważne z kim, ważne by było miło i radośnie, z całą pewnością są tu sami kulturalni ludzie.
– Oto moi bracia obżartuchy! – Wrzasnęła pewna osoba.
Zapanowała cisza, wszyscy mierzyli się spojrzeniami, każdy z nich był przenikliwy, kto mógł się tak zachować? Zza drzewa wychylił się klaun. Czerwone włosy w stylu afro, czerwona, okrągła gąbka na nosie i bardzo dobrze wykonany makijaż, który przypominał ten, który zrobił sobie Phoenix w "Jokerze", lewe oko koloru brązowego, prawe niebieskiego. To on był autorem słów, które obrażały ludzi przy stole. Ten leśny "Joker" nie pasował w ogóle do tego miejsca, ale sprawiał wrażenie, że nie jest tu przypadkiem. Miny gości uczty wyraźnie posmutniały i stały się ponure, te puste spojrzenia w dal…oni chyba wiedzieli kim jest ten przebieraniec przyprawiający wszystkich o dreszcze. Nikt nic nie powiedział, niektórzy próbowali, ale odwaga pozwoliła im jedynie na rozchylanie lekko ust, na słowa zabrakło odwagi… a może chcieli coś powiedzieć, ale nie mogli? Tylko jedna osoba mogła to zrobić.
– Odejdź stąd! Nie psuj nam zabawy! – Warknął Jake wstając od stołu.
W złości chwycił jeden z noży leżących na stole… to był ogromny I bardzo ostry nóż. Na jego krawędzi mignął błysk. Klaun uśmiechnął się tajemniczo, ukłonił się i pstryknął palcami sprawiając, że z oddali zaczęła płynąć muzyka. Ten jego dziecięcy śmiech, coś przerażającego.
– To "Walc Drugi". Życzę miłej zabawy… obżartuchy. – ryknął klaun, z jego ust kapała ślina, lewa źrenica płynnie przesunęła się w prawy kącik oka podczas gdy drugie oko pozostało w bezruchu.
Ludzie wrócili do ucztowania. Obelgi spływały po nich jak woda po kaczkach, podobnie jak wygląd niechcianego gościa. Klaun wcale nie odszedł, dalej krążył między ludźmi, śmiał się z nich, ściskał dłońmi ich ramiona, gładził po plecach albo wycierał usta z resztek jedzenia. Jake znowu wstał od stołu, chwycił swoje krzesło w ręce i rzucił w stronę Klauna. Rzut był prawie idealny, minął swój cel dosłownie o kilka centymetrów. Po stołku pozostało tylko kilka połamanych, ostro zakończonych kołków.
CZYTASZ
Scary Stories: Straszne przypadki Jake'a
HorrorKrótkie opowiadania, napisane na podstawie moich własnych, specjalnie wybranych snów. Główny bohater - Jake, zmierzy się z przeróżnymi stworami, odwiedzi dziwne, czasem piękne, a czasem mrożące krew w żyłach, miejsca. Życzę Wam miłego czytania, będ...