༝྾ ⅤⅠⅠ ྾༝

116 19 193
                                    

— Nie.

Firyon pozostawał nieugięty. Odkąd tylko opuścili namiot dowódcy, Nerissa nękała go pytaniami o swój własny, prywatny, jednoosobowy. Szła ramię w ramię z generałem i obserwowała kątem oka umęczony wyraz jego twarzy. Wszystko inne, o czym rozmawiali z Elionem Kestrosem, stało się nagle o wiele mniej ważne od tego.

Prowadził ją do namiotu medyków. Dostrzegłszy zmęczenie ogarniające Posłanniczkę, chciał mieć pewność, że wszystkie rany goiły się jak trzeba. Początkowo upierała się, że sama sobie poradzi, ale potem dotarło do niej, że ze wszystkich rzeczy, które udało się jej zabrać z Zakonu, nie pomyślała o żadnych medykamentach i odpuściła.

Może i była zmęczona, niemal słaniała się na nogach, ale pragnienie własnego kąta do spania, którego nie dzieliłaby z nikim, brało nad nią górę.

— Książę nie musi o tym wiedzieć, mogłabym go ustawić bezpośrednio obok twojego...

— Litości, Nerisso, nie! Ile razy mam powtarzać? Muszę cię mieć na oku i to nie podlega dyskusji — wszedł jej w słowo, po czym stanął w miejscu. — Czemu tak ci na tym zależy? Boisz się mieć tak przystojnego wojownika na wyciągnięcie ręki? — zapytał z cwaniackim uśmieszkiem i rękami wspartymi na biodrach.

— Masz o sobie zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie, panie generale. Po prostu... cenię sobie prywatność, dobra? — furknęła, próbując zapanować nad rumieńcem, który wyczuła na swojej twarzy.

Miała chęć odwrócić wzrok, ale tego nie zrobiła. Wytrzymała spojrzenie generała, cwane i przenikliwe, jakby dobrze wiedział, co przyszło jej do głowy.

— Mogę nie mieć dla ciebie wystarczająco czasu, Bogini Ognia — oznajmił, przestępując krok bliżej. — Mam obowiązki, ale spokojnie, nadrobimy to.

Posłanniczka uniosła brew. Udawała niewzruszoną tym, że prawie naruszył jej przestrzeń osobistą.

— Cóż za zaszczyt — odparła z przekąsem. — A kiedy nie będę mogła ci towarzyszyć, co zrobisz? Przywiążesz mnie do drzewa? — wypaliła bez namysłu, teatralnie rozglądając się dookoła.

Firyon uśmiechnął się jeszcze szerzej, aż pogłębiły się jego dołeczki.

Wtedy pojawiła się przy nich jakaś para. Nerissa spostrzegła, że kobieta była niewiele niższa od niej. Ciemne blond włosy opadały jej swobodnie na plecy, a drobną budowę podkreślała opięta ciemnozielona suknia do kostek z długimi i szerokimi rękawami. Twarz miała bardzo dziewczęcą, lekko pulchną, wręcz słodką, a oczy jasnozielone. Mężczyzna lekko przewyższał generała wzrostem. Posiadał szczupłą sylwetkę, ale umięśnioną jak każdy żołnierz. Jasne blond włosy zaczesał lekko do tyłu. Nie miał na sobie zbroi ani munduru, tylko luźną lnianą koszulę i brązowe spodnie ściągnięte pasem, a do niego doczepiona pochwa razem z mieczem.

— Wtedy zajmą się tobą moi zaufani ludzie — dokończył Firyon, po czym spojrzał na przybyszów, którym tak bardzo przypatrywała się Posłanniczka. — Dobrze, że was widzę. Islarze — zwrócił się do mężczyzny, a potem spojrzał na kobietę. — Lethio, właśnie do ciebie szliśmy.

— W sprawie opatrunków? — zgadywała.

— Dokładnie — potwierdził generał. — Przy okazji chciałbym, żebyście przywitali się z naszą nową towarzyszką broni, Nerissą.

— Czyli ucieczka się nie udała — skomentowała Lethia, krzyżując ręce na piersi. — Wiesz, chyba należą mi się jakieś podziękowania za uratowanie ci tyłka, bo beze mnie na pewno byś się wykrwawiła. — Uniosła do góry brew. — Dziewczyno, ty chyba chciałaś tam zginąć.

⚔︎ 𝐏osłanniczka 𝐁ogów ⚔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz