Rozdział 2

27 1 2
                                    

Obudziłam się kilka godzin później. Nie miałam pojęcia, jak to się stało, ale znalazłam się na łóżku. Byłam sama w pokoju, mężczyzna gdzieś wyszedł. Wstałam z łóżka i usiadłam na krześle, by zjeść kanapkę, którą wcześniej mi przyniósł. Wzięłam gryza i stwierdziłam, że nie jest wcale taka zła. Byłam zaskoczona, bo miała moje ulubione składniki – smakowała dokładnie tak, jak ta, którą przyrządzałam w domu.

Gdy skończyłam jeść, do pokoju wszedł mężczyzna z kubkiem i podał mi go, mówiąc:

– Masz, wypij. Ale uważaj, bo jest gorące.

Spróbowałam i uśmiechnęłam się, bo była to zielona herbata, którą bardzo lubię. Chwila... skąd on wie, jakie kanapki sobie robię i jaką piję herbatę? Czy on mnie śledził? Uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy sobie to uświadomiłam. Ten tajemniczy człowiek musiał mnie obserwować. Poczułam, jak moje ciało zalała fala gorąca. Coraz bardziej bałam się, czy dam radę przeżyć tu kolejne dni. Nie wiedziałam, jakie zamiary wobec mnie mają ci ludzie.

– Jak się czujesz, boróweczko?

Chcąc ukryć swój strach, przybrałam poważny wyraz twarzy i spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem.

– Dlaczego akurat borówka?

– Bo tak – powiedział z kpiącym uśmiechem chłopak.

Czy on musi wszystko utrudniać? Zadałam mu proste pytanie, nie mógłby mi po prostu odpowiedzieć?

– „Bo tak" to nie jest argument, wymyśl coś lepszego – odparłam zadowolona.

– Bo nadymasz się jak borówka – odparł roześmiany.

– Ehh... – westchnęłam. – Możesz mi po prostu odpowiedzieć?

Chłopak na te słowa przewrócił oczami.

– Bo twoje włosy są koloru borówkowego – rzekł obojętnie.

Gdy to usłyszałam, zirytowana powiedziałam:

– Co ty masz do moich włosów!?

Chłopak zaśmiał się na te słowa i powiedział:

– Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi, boróweczko.

Zirytowana podeszłam do szafy, zabrałam czarne legginsy i t-shirt tego samego koloru, po czym poszłam do łazienki, by się wykąpać. Gdy wróciłam, mężczyzna dalej stał tam, gdzie wcześniej, nie ruszając się nawet o milimetr.

– Wyjdź, chcę spać – powiedziałam, jednocześnie ziewając.

– Będę za drzwiami, jakbyś czegoś potrzebowała – powiedział, po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

Nie wiem, czy dam radę zasnąć. Zupełnie nie wiem, co mam robić. Ta cała sytuacja mnie przeraża. Jestem w obcym domu, przetrzymywana, a jakiś nieznany mi typ pilnuje mnie i przebywa ze mną 24 godziny na dobę. Nie wiem, co przyniesie mi jutro. Czy będą chcieli mnie torturować, żeby wyciągnąć jakieś informacje? Ale jakie? Przecież ja nic nie wiem. A może mnie zabiją? Ale po co? To wszystko nie ma sensu. Lepiej pójdę spać.

* * *

Obudziły mnie kroki wchodzącego do pokoju mężczyzny. Podniosłam się gwałtownie, ale uspokoiłam się, gdy zobaczyłam, że przyniósł mi tylko jajecznicę na śniadanie. Wstałam, podeszłam po talerz, wzięłam go, usiadłam na łóżku i zaczęłam jeść. Tymczasem mężczyzna podszedł do drzwi.

– Będę na spotkaniu z szefem, zawołaj, jeśli będziesz czegoś potrzebować – powiedział i wyszedł z pokoju.

Jadłam śniadanie, zastanawiając się, jakie ubrania założę. Po zjedzeniu odłożyłam talerz na stół i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać ciuchy. Mierzyłam i oceniałam, czy są w moim stylu, ale niestety część z nich nie należała do mojego gustu. Kilka minut bawiłam się w stercie ubrań, aż w końcu zdecydowałam się ubrać w czarne legginsy i równie czarną bluzę. Ubrana spojrzałam przez okno i zapragnęłam wyjść na powietrze. Chciałam zawołać ochroniarza, ale jak?

– Ochroniarzu, ochroniarzu!! – zaczęłam się wydzierać.

Darłam się i czekałam, potem znowu się darłam i dalej czekałam, ale nic się nie działo. Jego dalej nie było.

Już miałam się wydrzeć kolejny raz, kiedy drzwi się otworzyły.

– Wołałaś? – powiedział zachrypniętym głosem. – Następnym razem, jak chcesz, żebym przyszedł, wołaj po imieniu.

Podszedł do mnie, pochylił się i z uśmiechem powiedział:

– Matteo jestem.

Czułam się niezręcznie, był zbyt blisko. Po chwili odsunął się, a ja odetchnęłam z ulgą.

– Co chciałaś? – zapytał tym razem bez uśmiechu.

– Chciałam wyjść się przejść – powiedziałam znudzona.

– Dobrze, wyjdźmy – odparł mężczyzna i ruchem ręki pokazał, bym wyszła.

Wyszliśmy tylnym wyjściem na ogród. Kroczyliśmy po kamiennej ścieżce prowadzącej do fontanny. Wokół dróżki i fontanny rosły krzewy oraz drzewa.

– Dowiedziałem się, że za parę dni masz zostać przedstawiona szefowi – powiedział nagle Matteo – a dzień wcześniej pojedziemy kupić ci nowe ubrania.

* * *

Reszta dni wyglądała tak samo. Kłótnie z Mateo, samotne rozmyślania w pokoju i bardzo rzadkie spacery po ogrodzie posiadłości.

Shadow Of The Deceit Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz