Po porannej bieganinie, pełnej niekończących się przesiadek, dziewczyny wypadły z autobusu niczym dwie zabłąkane kury, które właśnie odkryły, że ich grzęda znajduje się po drugiej stronie drogi. Przeprawa autobusem, niczym bolączka, zaskoczyła je obie; czuły się, jakby brały udział w nieco chaotycznym wyścigu, gdzie każdy przystanek był nową przeszkodą do pokonania. Gośka, z przyjemnością rozmyślając o zapachu świeżo parzonej kawy w kawiarniach, wciąż zgrzytała zębami na myśl o dziwacznych pasażerach i ich nieprzewidywalnych reakcjach na gwałtowne hamowanie.
- Chciałabym, żeby ten autobus miał mniej zakrętów i więcej... czegokolwiek, co nie jest skrajem moich nerwów — stwierdziła Werka, przyspieszając kroku, jakby chciała uciec od wspomnień o feralnej podróży.
Ich celem był wydział pedagogiczny, wznoszący się dumnie na rogu ulicy z odnowionym gmachem, który mienił się bielą świeżo nałożonego tynku. Gdy tylko się zbliżyły, rozpościerał się przed nimi widok olśniewających kolumn. Odnowione okna lśniły w promieniach słońca, a drzwi wejściowe, duże i masywne, wyglądały, jakby miały zaprosić ich do wnętrza pełnego tajemnic i naukowych odkryć.
- Wow, patrz, jak pięknie wygląda! — zawołała przyjaciółka, rozglądając się z zachwytem. Jej szpilki, w które tak skrupulatnie ubrała, jednak zdradzały ją, nie pozwalając na swobodne poruszanie się.
- Tak, pięknie... ale nie zapominaj, że inauguracja już za chwilę! — odparła Weronika, niecierpliwie ciągnąć Gośkę niczym worek ryżu za sobą. Przemierzały dziedziniec w kierunku głównego wejścia, a Werka, z powagą wyrazu twarzy, wręcz biegła, podczas gdy Gośka kuśtykała za nią, próbując złapać rytm.
- Kto powiedział, że te buty to dobry pomysł? — jęknęła jej towarszyszka , kiedy stąpała na kostce, a każda chwila w tych szpilkach wydawała się niekończonym cierpieniem.
- Na pewno nie ten, kto chciał być odważny, ale widzisz, jak świetnie ci w nich! — zawołała Werka, z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Może w następnej kolejności zaplanujmy „Maraton na szpilkach" — dodała, odwracając się na chwilę, by rzucić jej pełne rozbawienia spojrzenie.
Szatynka spojrzała na nią z niezadowoleniem, chociaż uśmiech na jej twarzy zdradzał, że i ona dostrzega komizm sytuacji.
- Jeśli więc wygrałam, niech to będzie oznaką tego , że nie będą to moje ostatnie szpilki. Założę je jednak ponownie tylko wtedy, gdy będziesz miała przy sobie apteczkę, na wypadek jakiejś kontuzji! – dodała, nie kryjąc ironii.
Dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w stronę wejścia, nie zważając na współlokatorkę , która kuśtykała za nią na szpilkach, klęjąc pod nosem. Każdy krok na tych obcasach był dla niej jak wspinaczka na szczyt Mount Everest – i to bez tlenu.
Kuśtykając na swoich nieprzyjemnych szpilkach, towarszyszka starała się nadążyć. Każdy krok sprawiał jej nie lada trudność, a głośne stukanie obcasów było jak dzwon alarmowy, przypominający, że podjęła złą decyzję wybierając te buty. Z nostalgią myślała o wygodnych trampkach, które wciąż leżały w szafie.
- Masz motorek w dupie, czy co? Zwolnij trochę! — sapnęła Gośka, próbując nie zgubić równowagi.
- Jak chcesz się spóźnić na inaugurację, to śmiało. Ja idę, nie czekam — Weronika odparła niemalże w biegu, nie zwalniając ani na moment.
- Zresztą, sama sobie wybrałaś te szpilki. Mogłaś założyć coś wygodniejszego, ale nie... Ty musisz wyglądać jak gwiazda na czerwonym dywanie.
- A co, zazdrościsz? - Gośka mrugnęła do Werki, uśmiechając się chytrze niczym lisica. Wolę to, niż biegać jakbym miała kija w d...
CZYTASZ
𝑨𝑳𝑳 𝑰𝑵 𝑻𝑯𝑬 𝑮𝑨𝑴𝑬
RomanceW tętniącym życiem mieście, gdzie marzenia ścierają się z brutalną rzeczywistością, Weronika, młoda i ambitna studentka pedagogiki, staje przed decyzją, która zdeterminuje dalszy bieg jej życia. Wybiera zajęcia z tenisa, licząc na chwilę wytchnienia...