1

3 1 0
                                    

Minął już rok od mojego rozstania z Lucasem.

Właśnie siedziałam w mieszkaniu które razem z nim kupiłam.

Przeglądałam nasz stary album z zdjęciami który podarowałam mu na naszą pierwszą rocznicę.

Równy rok.

Dziś mija równy rok, po wielu terapiach i nie przespanych nocach, wciąż o nim myslalam.

Wiem, że nigdy już do siebie nie wrócimy, wiem równie, że to nie miało prawa bytu.

Ja potrzebowałam stabilizacji i równowagi a on?

On bym zwykłym egoistą, myślącym tylko o sobie.

Siedziałam na kanapie oglądając komedie romantyczne na Netflixie. Piłam moje ulubione białe wino z większych rozmiarów kieliszka. Rozstanie już dawno przepracowałam z moją terapeutką. Byłam zmuszona nauczyć się żyć samej. Nauka innej rutyny. Brak osoby której mogłaś opowiedzieć głupią historię z podróży do sklepu po pieczywo. Mimo, że tak jest lepiej wciąż czuję pustkę.

Za oknem robiło się już ciemno. Wyszłam na taras i otulił mnie Majowy wiatr. Uwielbiałam gdy na dworze robiło się coraz cieplej. Zima nie była moją ulubioną porą roku.

Okryłam się szczelniej kocem który przytargałam ze soba z salonu. Odłożyłam kieliszek na stolik wykonany z białych palet i pozwoliłam na upust emocją. Pojedyncza łza płynęła po moim policzku. Jeszcze raz pozwoliłam sobie spojrzeć na piękny zachód słońca.

Delektowałam się winem gdy rozbrzmiał dzwonek telefonu.

-Vi, za pół godziny będę u ciebie, zbieraj się.

Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc głos mojej przyjaciółki.

-Dobry wieczór Izabell, co się dzieje, że musisz naruszać mój spokój?

Zaśmiałam się do słuchawki telefonu.

-Nie będziesz siedziała i się użalała nad soba, idziemy na imprezę. Jadę już taxi będę do trzydziestu minut.

Nie miałam szans na kompromis. Z Bell nie ma dyskusji. Uwielbiałam ją za to, że tak dobrze mnie znała. Wiem że nie odpuści mi więc od razu wstałam i zaczęłam się szykować.

Zaczęłam od szybkiego prysznicu. Zdążyłam po kąpieli wysuszyć tylko włosy, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Owinięta ręcznikiem poszłam w kierunku wejscia otwierając je. Blondynka wparowała do mojego mieszkania z butelką szampana w ręce. Miała na sobie czarna mini z błyszczącymi srebrnymi elementami. Jej wysokie szpilki YSL stukały o marmurowe kafelki. Kierując się do salonu ściągnęła czarny trencz i rzuciła na kanapę.

- Jeszcze nie gotowa?

Rozsiadła się otwierając z hukiem butelkę musującego napoju.

-Żyjesz w błędzie myśląc że w piętnaście minut się wyszykuje. Po drugie mam jeszcze czas bo ty jesteś za szybko.

Podeszłam do kuchni która była połączona z dużym jasnym salonem i z górnej szafki wyciągnęłam czyste kieliszki. Podałam dziewczynie naczynie by mogła dokończyć czynność nalewania płynu.

- Spokojnie Vailet za godzinę mamy być na miejscu więc masz jeszcze czas.

Zauważyłam jak Bell spojrzała na otwartą butelkę mojego wina i nie dopitą lampkę.

- Co robiłaś ?

Zapytała mrużąc oczy.

- Siedziałam i piłam.

Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, miałam już sięgnąć po kieliszek szampana gdy znów poszłam za wzrokiem przyjaciółki. Tym razem obie zatrzymałyśmy wzrok na tym nieszczęsnym albumie.

                          *Vailet i Lucas*

Spięłam się na kolejne wspomnienie mojej słabości. Bez mówienia blondynka złapała za gruby czarny album kierując się do kuchni i wyrzucając do śmieci. Nie protestowałam. Wiedziałam że ja już dawno powinnam to zrobić. Nie miałam odwagi dlatego bardzo się cieszę że wokół mnie są jeszcze ludzie którzy rozumieją mnie bez słów.

Poczułam napływające łzy do oczu. Po chwili dziewczyna już mnie przytulała i głaskała ręką po suchych już włosach.

-Było to konieczne Vi.

Odsunęłam się od niej by niesłyszalnie powiedzieć Dziękuję.

- A teraz rusz ten seksowny tyłeczek i zacznij się zbierać.

Odchodząc klepnęła mnie w pośladki. Skręciłam do sypialni by następnie przejść do małej garderoby.

Wyszperałam z niej czarna spódniczkę typu bombka, na górę założyłam bordowy gorset który był obszyty koronką. Na stopy założyłam czarne marszczone kozaki do połowy łydek na dwunasto centymetrowych obcasach. W między czasie gdy nakładałam makijaż dowiedziałam się że, jedziemy do nowo otwartego klubu w samym centrum miasta. Widziałam na Instagramie jak znajomi publikują post związany z otwarciem. Nie sądziłam, że też tam zawitam.

Po ułożeniu włosów w stylu Hollywood, dokończyłam stylizację piękna złota biżuteria. Izabell złapała butelkę z resztkami szampana i wyszłyśmy z mieszkania.

Perfumiarz - all at once { W trakcie } Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz