rozdział 1

10 1 0
                                    


chodziłam po każdych możliwych miejscach, tylko żeby nie wracać do domu. Dochodziła już dwudziesta, a ja wchodziłam ,chyba już piąty raz, w tą samą uliczkę ,tylko że w niej zrobiło się jakoś podejrzanie ciemno, nie świeciła się żadna lampa, zastanawiałam się czy iść, ale i tak musiałam wracać do domu ,a tą drogą mogę jedynie dojść ,więc zdecydowałam pójść, mimo że na mieście było bardzo głośno, to tu było słychać jedynie, mój oddech, w chuj schizowałam, co pięć sekund obracałam się za siebie, aż w coś nie weszłam, a dokładnie w kogoś, spojrzałam w dół, o mój boże ,to był jakiś facet, cały we krwi, ściągnęłam słuchawki, i usłyszałam jak dwójka mężczyzn się kłóci, rozejrzałam się ale nikogo nie zobaczyłam ,uklękłam żeby zobaczyć czy ten człowiek żyje, ale nie oddychał usłyszałam kroki, więc szybko się wyprostowałam, ale z moim szczęściem, musiałam na coś stanąć, oczywiście że to musiała być puszka, głosy ucichły a kroki były jeszcze głośniejsze, byłam w szoku nie wiedziałam co robić, jak ucieknę to narobię jeszcze więcej hałasu, chciałam płakać po co ja tu weszłam.

- nawet się kurwa nie ruszaj – i to by było tyle z mojej ucieczki, stałam jak wryta i rozglądałam się w każde możliwe strony, po chwili usłyszałam kroki za sobą, gwałtownie się obróciłam ale nikogo nie widziałam.

- mówiłem żebyś się nie ruszała- wyszeptał do mojego ucha , cała zesztywniałam a potem poczułam że przykłada mi jaką szmatę do ust, zaczęłam się wyrywać, ale to i tak nic nie dało bo i tak odpłynęłam.

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz