Od poniedziałku zacząłem nową pracę. Miałem od teraz być informatykiem w biurze Riot. Naprawiać błędy w komputerach i nadzorować stan maszyny podczas rozgrywek. Chociaż na początku miałem dobre nastawienie bardzo szybko się to zmieniło. Jego obecność wystarczyła by zepsuć mi humor. Dokładniej: czułem się bardzo niezręcznie i nieśmiało, gdyż nie często ma się okazję by pracować razem z legendą e-sportu. Emanował blaskiem i potęgo gdziekolwiek przebywał, a każdy kto go spotkał czuł się jakby zmalał. Dodatkowo był on wysoki i przystojny co tylko zwiększało uczucie, że nikt z nas nie dorastał mu do pięt. Był dokładnie w moim typie - szare oczy, w których mógłbym utonąć bez żalu. Mimo to wiedziałem, że nie mam u niego szans, gdyż miał on dziewczynę. Codziennie spoglądałem na niego chociaż przez kilka sekund posłusznie wykonując swoje obowiązki. On jednak zawsze był skupiony na grze i nigdy mnie nie widział, byłem dla niego tylko zwykłym nerdem od komputerów.
Pewnego dnia menadżer poinformował mnie abym udał się do sali Willa i naprawił jego komputer. Czym prędzej się tam udałem wiedząc, że Will dotrze do biura za pół godziny, a ja bardzo nie chciałem go spotkać. Jego pokój był oddzielony od reszty e-sportowców - był na samym końcu korytarza. Kiedy już byłem blisko drzwi te się nagle otworzyły, a w nich stanął inny e-sportowiec - Matthew. Patrzył się na mnie nie rozumiejąc co ja tu robię.
- Ja-a tylko naprawić komputer - wyjaśniłem nieśmiało.
Uśmiechnął się do mnie i przesunął bym mógł wejść do środka.
- Jesteś Josh, prawda ? Nowy informatyk ? - zapytał.
- Dokładnie tak. - odpowiedziałem lekko się uśmiechając.
- Śmiało, wchodź. Ja już miałem uciekać. - rzekł poprawiając okulary, a ja zacząłem się zastanawiać po co był on w biurze Willa.
Może to jego przyjaciel, a może jego brat - był zadziwiająco podobny. Odwróciłem się by jeszcze na niego spojrzeć i zdziwiłem się, że on też na mnie patrzył. Było to trochę niezręczne więc szybko udałem się do pokoju Willa, szukając jego stanowiska. Podszedłem do komputera i wreszcie zająłem się swoją pracą chociaż z tyłu głowy wciąż myślałem o uśmiechu Matta. Z początku wydawało mi się, że skończę przed wieczorem, jednak bardzo się pomyliłem. Zajęło mi to tak dużo czasu, że William zdążył już wrócić do biura.
- Co Ty tu robisz ?! - zapytał oburzony.
- Ja miałem Ci tylko naprawić komputer ale wygląda na to, że jeszcze trochę mi się zjedzie. - próbowałem się uspokoić.
Nie wiedziałem dlaczego był taki wkurzony, kiedy ja tylko próbowałem mu pomóc.
- Ile można naprawiać jeden pieprzony komputer ?! - krzyknął na co się wzdrygnąłem.
Musiało coś się stać, gdyż William zawsze był uprzejmy i spokojny, a dziś był kłębkiem nerwów. Może coś się stało z jego dziewczyną, albo stresował się przyszłym meczem ?
- Coś się stało ? - zapytałem delikatnie licząc, że Will zauważy swoje zachowanie i uspokoi się.
- Nie Twój interes, nie za to Ci płacą. - odpowiedział już spokojniej.
Zaraz jednak się zreflektował i rzekł:
- Przepraszam Cię mam naprawdę ciężki dzień, ale mimo to nie powinienem się na Tobie wyżywać.
- Nie ma problemu, rozumiem. Każdy ma czasami gorszy dzień. Jakbyś chciał pogadać o tym to śmiało. - odpowiedziałem zniżając głos.
Will uśmiechnął się do mnie i podziękował, a ja wróciłem do naprawy komputera, którą już powoli kończyłem.
Gdy skończyłem było już po dwudziestej pierwszej. Will w tym czasie siedział na kanapie i przeglądał coś na telefonie. Pożegnałem się z nim i już miałem wracać do domu. Po drodze do wyjścia spotkałem Matta - zaproponował mi podwózkę. Jednak ja wolałem wrócić do domu pieszo, bo miałem blisko.
Dzisiejszej nocy nie potrafiłem zasnąć, stresowałem się kolejnymi zawodami, które były za niedługo. Z drugiej strony nie mogłem się ich doczekać, uwielbiałem oglądać rozgrywki i kibicować moim faworytom. W końcu około drugiej zasnąłem z myślą o kolejnym dniu.
CZYTASZ
Kiedyś się pojawi...
RomanceZasady gry: • Każda z osób pisze po jednym zdaniu na przemiennie. • „Książka" luźno pisana z @kami123456781 = dużo niezrozumiałości i błędów (choć na razie, książka to może za dużo powiedziane). Dzieło jest naszego autorstwa - wszelkie prawa zastr...